Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2016, 17:34   #22
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Wypuścił trzymane do tej pory w płucach powietrze. Prawie całą akcję wykonał na bezdechu, przy nieustannie napiętych mięśniach. Zaczął z powrotem oddychać, ponownie napełniając krew powietrzem.
Choć nikt z zakładników nie zginął, to usłyszana wiadomość radiowa oznaczała, że zadanie jeszcze nie jest zakończone. Szybko podszedł do leżących i zauważył, że jeden z nich ciągle zaciskał w ręku komlink. Wyciągnął mu go z ręki i włączył nadawanie.
- Wszyscy szybko na górę - wycharczał, w próbie naśladowania batariańskiego akcentu. - Mamy problem - i się rozłączył.
Nie miał większych nadziei na to, że ten podstęp się uda, ale lepsza zła decyzja, niż jej brak.
Włożył komlink za pas, by być cały czas na podsłuchu i odwrócił się do ciągle nieruchomych zakładników. Było kilka chwil na opanowanie sytuacji.
- Zastępca dowódcy, nawigator, ktokolwiek z obsługi następny w kolejności niech natychmiast wyprowadzi statek z nadprzestrzeni - rozkazał. - Pozostali zbierzcie ciała piratów w jedno miejsce, ciągle żywych dobrze skrępujcie. To ROZKAZ - podniósł głos, by ich otrzeźwić. -Najwyższy stopniem ma mi zameldować jego wykonanie - dodał na koniec.
Sam sprawdził jeszcze raz poziom naładowania tarcz i wyszedł z pomieszczenia mostka.
Zerknął na status wind i podszedł do drzwi wejścia technicznego, z którego sam wcześniej skorzystał. Odstrzelił klamkę z zewnątrz i zamknął je.
Po tym wrócił do wind, obserwując je i czekając na efekt działań oswobodzonej załogi statku.

Zakładnicy zaczynali dochodzić do siebie po stresie jaki zapewnili im batarianie. Podniosły się szepty, członkowie załogi powoli rozpoczęli rozchodzić się po mostku.
Jedna z niewielu kobiet na pokładzie uważnie przyglądała się Yrthunowi siedząc wciąż w tym samym kącie gdzie popchnął ją bararianin na prawie samym początku tego koszmaru.
[media]http://cdn-tunwalai.obapi.io/files/member/138236/289665615-member.jpg [/media]
Trzymała się za ramię - zapewne stłuczone przy uderzeniu o ścianę i wyglądała jakby usilnie walczyła ze sobą, albo bardzo chciała zabrać głos, lecz wybitnie bała się tego.
- Mike Perry, jestem kapitanem tego statku - przedstawił się czarnoskóry mężczyzna, który podszedł do Widma. Rozglądał się on nerwowo, ale poza tym trzymał się dobrze. - Dziękuję w imieniu swoim i załogi za pomoc - dodał a następnie rozesłał swoich ludzi, żeby zajęli się tym co rozkazał Agent Cytadeli. Wedle traktatu podpisanego przez Rasy Cytadeli, Widmo na pokładzie statku przejmowało dowodzenie jeśli uznało, że jest to konieczne. Więc rozkaz turianina został potraktowany bardzo poważnie. Kilku mężczyzn: ludzi i turian, zajęło się krępowaniem i rozbrajaniem spacyfikowanych piratów.
Natomiast systemy statku miały gdzieś dramaty rozgrywające się na ich pokładzie. One po prostu zajęte sobą powoli przechodziły na co raz bardziej czerwone zakresy. Ale stan wind był dobry - chyba że padnie zasilanie, albo napęd. Wtedy będą mogli rozpaść się w nadprzestrzeni przez co będzie trzeba ich zbierać na odcinku wielu lat świetlnych.

- Zatrzymajcie statek - powtórzył swoje wcześniejsze polecenie, by dosadnie podkreślić co w tej chwili jest priorytetem. - Niech wszyscy zostaną na mostku i znajdą jakieś ukrycie. Nie ruszajcie broni piratów, może być w jakiś sposób zabezpieczona. I przyślij mi tą skośnooką, ludzką kobietę. Szybko!
Wspomniana azjatka mogła mieć coś ważnego do powiedzenia, a z racji sytuacji nie miała odwagi się odezwać. Turianin nie zwykł przegapiać takich uwag. Otrzymał co prawda dużo informacji o załodze i statku, ale były to oficjalne źródła. Teraz mógł dowiedzieć się czegoś więcej, co choć nie musiało, to mogło mieć wpływ na dalsze akcje Widma.

- Ach tak, zatrzymać - powtórzył po Yrthunie kapitan i z ociąganiem ruszył o swojego stanowiska, zupełnie zapominając o dziewczynie, którą kazał sobie turianin przyprowadzić. Ale przypatrująca mu się osoba, gdy tylko został sam, niepewnie podniosła na niego wzrok. Wystarczyło więc że Widmo zrobił nieznaczny gest ręką. Ta otuliła się szczelnie swoim płaszczem i niepewnym krokiem podeszła do niego.

- Kapitan jest z nimi w zmowie - odezwała się szeptem, gdy stanęła bardzo blisko niego. Nerwowo rozejrzała się po mostku i na sekundę popatrzyła w oczy Widma. Widział, że nie na żarty się boi.

Yrthun sięgnął po broń, przełączył na ogłuszanie i strzelił w plecy Perry’ego. Mężczyzna padł na twarz, a nim zaskoczenie zdołało oszołomić resztę załogi Yrthun podniósł głos.
- Zatrzymajcie ten cholerny statek nim się rozpadnie! Ty- wskazał na największego z mężczyzn załogi - Pilnuj jej - skinął na azjatkę.

Nikt się tego nie spodziewał. Wszyscy nagle, jak na komendę, zatrzymali się w mejscu patrząc to na nieruchome ciało kapitana, to na Widmo, kończąc na wspomnianej azjatce, która w zaskoczeniu otworzyła tak szeroko oczy, że zanikły jej szczególne cechy rasowe. Dłonią zakryła usta przerażona, że jej słowa doprowadziły do śmierci mężczyzny, którego oskarżała.
Wskazany przez Yrthuna szeroki w barach człowiek, wyjątkowo żwawo ruszył do dziewczyny, choć nie do końca wiedział co miał rozumieć przez "pilnuj". Chwilę patrzył na nią zastnawiając się zapewne czy nie powinien jej związać.

"Śmierć" kapitana, po chwilowej konsternacji załogi, sprawiła, że zaczęli działać ze zwiększoną determinacją. Jedni wiązali piratów, inni zbierali ich broń do skrzyń, a część siedząc już przed konsolami sterowania statkiem wprowadzali komendy mające wypełnić priorytetowe zadanie dane im przez Widmo.
- Ja pierdolę, czerwono tu jak w burdelu na Omedze... - skomentował jeden z techników przy konsoli.
- Wychodzimy z nadświetlnej za… - salarianin wszedł mu w słowo. - Dwadzieścia, dziewiętnaście… - zaczął odliczanie, które tylko wzmogło i tak już napiętą atmosferę.

Wtem piknięcie zwróciło uwagę Widma na windę. Posiłki były w drodze, a Yrthun miał chwilę przewagi. Miał jeszcze czas doskoczyć do windy zablokować ich w środku, albo pozwolić wejść. Ostatnie używanie biotyki zmęczyło turianina, a i nie wiedział ilu piratów jest w windzie.
Sytuacja była dla niego oczywista.
[i]- Kryć się![i/] - krzyknął do załogi statku, a sam stanął w rozkroku naprzeciw windy. Wyciągnął lewą rękę, ładując w niej energię biotyczną. Musiał to zrobić za jednym podejściem.
Kilka sekund później zielone światło poświadczyło o dotarciu piratów na ostatnie piętro i śluza zaczęła się rozchylać.
Widmo nie czekał, tylko rzucił falę uderzeniową w powstałą szparę.

Ta konkretna moc biotyczna, to nic innego jak wąski strumień wstrząsowych pól efektu masy, które zazwyczaj powalą wszystko co stoi im na drodze. Oczywiście zasięg i siła zależały to od zdolności samego użytkownika. Początkujący adept był w stanie przewrócić trzy do czterech przeciętnej budowy osób. Zaawansowany biotyk potrafił obalić ciężkozbrojnych, a matrony Asari dawały radę położyć pokotem nawet kilkunastu Krogan.

Yrthun oczywiście był od niebieskoskórych kobiet znacznie młodszy… Ale to wcale nie sprawiało, że sytuacja przebywających w ciasnej windzie piratów zmieniła się na lepszą.

Pierwsze dwa wstrząsowe pola efektu masy rozrzuciły ich na ściany. Następne zaczęły się odbijać i rykoszetować wewnątrz. Kiedy dwie sekundy później śluza windy była już całkowicie otwarta, turianin nie był w stanie oszacować, ilu pasażerów ona liczyła.
Ściany były powgniatane i całe zabryzgane krwią i fragmentami ciał. Trudno było znaleźć jedną całą kość. Jakby ktoś przepuścił piratów przez maszynkę do mięsa.
Yrthun odwrócił się w kierunku drugiej windy. Był już naprawdę zmęczony. Jeśli będzie ich jeszcze więcej, to pozostanie mu polegać na Dominatorze.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline