Janosz Favrasz, kwatery kartowników Janosz przyglądał się zarumienionej blondynce ze sporą sympatią i uśmiechem na twarzy. Wyglądała jeszcze ładniej dzięki temu, zwłaszcza podobały mu się te jasne niczym niebo oczy, okolone długimi rzęsami.
"Drobna, lecz twarda z niej jednostka." skonstatował z przyjemnością.
- Straszny dzisiaj upał, chyba coś wisi w powietrzu - mruknęła. Faktycznie. Zaduch dawał popalić. Spokojnym ruchem Janosz zrzucił płaszcz, rozpiął dwa guziki koszuli. Kolczuga leżała przy łóżku, więc nie było tak źle. Nie sądził, by kobieta mogła zrobić coś podobnego, spodziewał się więc zazdrosnego spojrzenia, na które miał nawet ripostę. Wysłuchał do końca, by zastanowić się przez chwilkę. Póki co, przytaknął:
- Faktycznie. Zaduch jest niezły. Częste tutaj o tej porze roku? Janosz, wystarczy, pytanie ja powinienem zadać. Mogę mówić Ci Amanda? Czy też mam skakać dokoła salutując pani kapral? - ostatnim, kpiarskim słowom towarzyszył szeroki uśmiech, wyraźnie zdradzający, że Janosz nie sądził by to właśnie go czekało. Nie wymawiał jej imienia pieszczotliwie, czy zmysłowo. Wymówił je serdecznie, otwarcie. Całość nie sprawiała zaś wrażenia bezczelnego przystawiania się, lecz raczej ciekawości.
- Co do wypowiedzi... Cholera wie. Moja garnizonowa służba to dawne czasy, a nie chcę wpędzić Cię w kłopoty. - poważnie spojrzał na kobietę, mówiąc dalej - Lepiej zapytać jakie są reguły gry, niż sprawić kłopot, a przyznaję, ciekaw też Ciebie byłem, i tego czy się skapniesz. - wzruszył ramionami mówiąc o regułach, z uznaniem skinął głową, kiedy kończył zdanie. Wszystko to, biorąc się za robienie legendy do wskazanej mu mapy. - Ten major Travis, to ktoś ciekawy, czy też raczej nie chciałbym żeby się dowiedział, że umiem rysować? O do licha... - zatrzymał się po naszkicowaniu ramy do legendy - jakiego klucza używacie? - wyjąwszy z tubusa jedną z własnych map wskazał legendę tam użytą, znaną z królewskich map, jedną z dokładniejszych, choć trudniejszą w utrzymaniu na mapie. Wymagała wielu symboli dla oznaczenia różnych rodzajów terenu, królewscy kartografowie używali jej od stosunkowo niedawna, bo od jakiś pięćdziesięciu lat. Sama mapa była niezwykle dokładna, szkicowana ołówkiem, z naniesionymi ledwie paroma nazwami, które ktoś naprawdę dobry i obeznany w geografii Miguaya mógł przypisać trzem wioskom leżącym niedaleko oryginalnej granicy z Perthem. Wśród tych wiosek Trevaller poniosła swoją pierwszą klęskę, tracąc fort i niemal cały swój oddział. |