Bazylia wytraciła resztki ochoty po ataku demonicznych psów. Opuściła topór i powlokła się do domku po tym jak dostała jeszcze jedną porcję leczenia. Raziel i kilka osób postanowili zagłębić się znów pomiędzy domy w poszukiwaniu ukrytych skarbów. Diabelstwo odpuściło sobie ten rodzaj rozrywki. Zdecydowanie wystarczyło jej przytłaczających emocji na dłuższy czas. Obecność anioła jednak utrudniała jej zatracenie się w nijakości. Swoją obecnością drażnił strunę w jej duszy. Dlatego zajęła się pakowaniem swoich tobołków. Sprawdziła czy któryś z nowo poznanych ludzi nie przywłaszczył sobie nic co było jej i wydreptała zewnątrz. Uznając, że poszukiwacze skarbów pewnie wrócą do tego domku usiadła i czekała. Nie poszukiwała zakrwawionego człowieka. Nie wtrącała się co robił gadatliwy mag, ani nie przyglądała się co robi dziwny półork. Do Rognira też się nie odzywała, ani do Johanny. Po prostu cierpliwie poczekała.