Westchnienie ulgi wydobyło się z ust Rolanda, kiedy ostatni pies padł martwy. Zdążył odzyskać już zimną krew. Nigdy nie lubił okazywać zdenerwowania, a w czasie walki było ono niemal namacalne wokół niego. Mimo, że teraz znowu przybrał kamienny wyraz twarzy, jakby nic specjalnego się nie wydarzył, to co chwila z ukosa spoglądał na leżące na ziemi truchła.
- Wszyscy są cali? - zapytał, przypatrując się przebudzonym. Kiedy dostrzegł brak jednej osoby zmarszczył brwi. - Gdzie jest ten jeden czarodziej? Ten co przywołał żywiołaka?
Nim jednak uzyskał odpowiedź, obok niego bez słowa przemknął Raziel i ignorując wszystko zaczął kierować się w stronę wodospadu. Roland nie był pewny, czy tamten wybiera się na spacer, czy chce ich już na stałe opuścić, jednak wiedźmiarz musiał wcześniej przedyskutować z nim pewną sprawę. Pobiegł za nim, zostawiając na pobojowisku resztę przebudzonych.
- Czy, zanim się rozejdziemy za swoimi sprawami, ktoś mógłby mnie trochę podleczyć? - spytał Shade. Był przekonany, że gdyby miał kilka tygodni na leżenie do góry brzuchem, to by jakoś doszedł do siebie. Ale był też przekonany, że nie o takim odpoczynku nie ma nawet co marzyć.
Odpowiedź na to pytanie przyszła dopiero kilka minut później, kiedy wiedźmiarz powrócił. Obejrzał się po zebranych, oceniając jak poważnie są ranni.
- Dobra, podejdźcie tu - powiedział, po czym od razu zabrał się do leczenia. Wygłaszając plugawe sentencje w niezrozumiałym dla nikogo języku, obdarzył wszystkich cudowną, zasklepiającą rany mocą. Kiedy skończył, odchrząknął i ponownie zwrócił się do wszystkich. - Chyba nie mamy innego wyjścia, jak tylko czym prędzej się stąd zabrać. Aniołowi można ufać, więc najlepszym wyjście dla nas będzie ruszyć razem z nim. Chociaż wcześniej może warto by było przeszukać okolicę, kto wie ile cennych rzeczy pozostawili tu przebudzeni… Ale proponuję chodzić dwójkami na wszelki wypadek. - Przy ostatnich słowach spojrzał znacząco na ranę w nodze Shade’a.
- Wiem, moja wina - pokajał się Shade. - Nie zachowałem ostrożności - dodał. - Ale i tak, bez względu na wszystkie ewentualne pozastawiane pułapki, trzeba przeszukać każdy kąt. Nie jesteśmy goli i bosi, ale niewiele do tego brakuje. Z pewnością znajdziemy kilka ciekawych rzeczy. - To była bardziej nadzieja, niż pewność - co dało się słyszeć.
- No i warto skorzystać z wody, póki ją mamy pod ręką - stwierdził.
Nie musiał iść na przeszukiwanie domków sam - razem z nim ruszył na poszukiwania jeden z nowych - Kaabi.
Czy razem będą mieli więcej szczęścia? To już była całkiem inna historia. |