Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2007, 15:07   #3
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację


---

O tej porze roku Westhaven budziło się do życia po długiej i surowej zimie. Rybacy zaczęli znów wypływać na jezioro z którego zdążyły już zniknąć wielowarstwowe warstwy grubego lodu. Nic bardziej mylnego jeśli myślicie, że oznaczało to, że wiosna w Westhaven wyglądała jak reszta ziem w kraju rządzącego przez Lionela IV. Daleka północ na jakiej leży Westhaven należy do takich miejsc w których żadna nie lubiąca zimna nie chciała by zamieszkać. Być może jest to powodem dlatego niewiele stworzeń może żyć w takich warunkach. Do najczęściej spotykanych należą wilki, sarny i jelenie. Mimo, że przeważającą rasą na tym pustkowiu są ludzie to łączna ich liczba na całym wybrzeżu nie jest większa niż małe miasto na południu. Oprócz Westhaven w okolicy znajdują się liczne farmy, których właściciele podjęli ryzyko uprawy ziemi w takich warunkach. Mimo zimnego klimatu ludzie mają ciepłe serca i ciekawi na nowinki z wielkiego świata zawsze byli gotowi przyjąć podróżnych. Tu także rozpoczyna się nasza historia. W małej brązowej chacie pokrytej słomą jakich pełno jest w Westhaven


---

Cormac wyprowadził silne pchnięcie w dół czując że tym razem mu się poszczęści.
Niespodziewanie jednak jego rywal kolejny raz zablokował atak i natarł z góry.
Zaskoczony Cormac wiedział, że ten moment może kosztować go porażkę w tej walce, wytrącony z równowagi podniósł swoją broń w desperackim geście i liczył na cud.
Jego rywal mimo, że szermierką dorównywał Cormacowi był już zmęczony niekończącą się wymianą ciosów, natarł z całych sił gotowy zadać ostatni miażdżący cios. Blok Cormaca okazał się niedość silny by odeprzeć atak, ale na tyle silny by pękły wiązadła wzmacniające drewnianą konstrukcję miecza. Dopiero po chwili będąc jeszcze pod wpływem adrenaliny zorientowali się, że rozbroili się nawzajem. Wtem sapiąc ciężko i patrząc groźnie rywalowi w oczy rzucili się na ziemię nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Do diaska tyle walk a Ty zawsze umiesz mnie zaskoczyć!
- Wiesz wydaje mi się że znowu nieznacznie opuściłeś gardę..
- wzruszając ramionami powiedział Cormac
-Gadaj zdrów tym razem prawię Cię dorwałem poczekaj do jutra a wtedy..- Nie zdążył nawet dokończyć gdy z chaty wyszedł mężczyzna z 2 tygodniowym zarostem w znoszonym ubraniu na pierwszy rzut oka wyglądał na rybaka i jak się przekonacie spostrzeżenie to było trafne.
- Cormac, odłóż na chwilę ten miecz do ciężkiej cholery i wejdź do domu musimy porozmawiać to.. ważne - nawet nie spojrzał na drugiego chłopaka po czym zamknął z powrotem drzwi
- No cóż wygląda na to, że znowu Ci się udało.. - stwierdził ze zrezygnowaniem Larem przyjaciel Cormaca
- Obiecuję, że jutro będziesz miał szansę na swój rewanż stoi?
- Ha trzymam Cię za słowo! Hmm.. to pójdę lepiej naprawić swój miecz. Jakby co to wiesz gdzie mnie szukać
Cormac pożegnał Laresa i otarł drugą ręką swój najnowszy siniak. Podniósł miecz po czym wszedł do chaty. Nawet nie przypuszczał, że nie dane mu będzie dotrzymać obietnicy danej przyjacielowi.

---
Czego on może znowu chcieć? Mieliśmy przecież wypłynąć dopiero jutro rano a on znów chce pewnie walnąć jakąś mowę jak ważne jest to co robimy. Ech, żeby skończył szybko to zdążę jeszcze dogonić Laresa albo zobaczyć choćby przez chwilę piękną Fabię. Ahh.. może ten dzień nie będzie jednak taki zły?
- Usiądź - usłyszałem
Posłusznie zająłem miejsce przy stole wiedząc, że kolejna kłótnia nie załatwi sprawy
- Synu.. starłem się być dla Ciebie dobrym ojcem jednak brak matki sprawił, że nie zaznałeś tyle miłości ile każde dziecko powinno zaznać.. Przepraszam.. za to, że musiałeś wysłuchiwać moich długich kazań za to, że zmusiłem Cię do takiego życia jakiego nie chcesz. Nie zaprzeczaj widzę to w twoich oczach dlatego postanowiłem Ci to wynagrodzić.
Nie wierzę.. o czym on do mnie mówi? Czyżby jakiś demon w nocy przejął ciało mojego ojca? Ciężko sobie wyobrazić żeby tak nagle...
- Za nim coś powiesz posłuchaj, masz tu 300 sztuk złota i list do twojego wuja Hermana, tak tego który zajmuje się skupowaniem skór w Merhyrze i tego, którego nigdy nie miałeś okazji poznać.
- Ojcze.. ja naprawdę nie wiem co powiedzieć.. to wcale nie jest konieczne zaczynałem już lubić życie rybaka!
- Cieszą mnie twoje słowa chłopcze.. ale z twoich oczy potrafię odczytać prawdę.. masz je po matce.. - widząc łzy w oczach ojca coś we mnie drgnęło, zrozumiałem, że nie jest taki za jakiego go miałem.
Wydaje mi się, że ta krótka chwila wystarczyła żebym mu przebaczył
- Ja.. Dziękuję.. Kocham Cię Ojcze - tylko tyle umiałem mu powiedzieć. Pierwszy raz w życiu objęliśmy się jak ojciec z synem nie widziani po latach. Trwaliśmy w tym uścisku jeszcze parę chwil po czym ostatni raz zamknąłem drzwi swojego starego domu...
---

Pożegnanie z ojcem było wystarczająco bolesne. Postanowiłem, że nie będę żegnał się z Laresem który był mi jak brat, z piękną Fabią o której często śniłem w nocy ani z żadnym z mieszkańców którzy stali się dla mnie rodziną jak często bywa w małych wsiach takich jak ta. Pozostało jeszcze uzupełnić zapasy przed podróżą. Skoczyłem, więc jeszcze do starego Alkmena, który prowadzi jedyny sklep w mieście.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 21-05-2007 o 15:26.
traveller jest offline