Halgrim odwrócił się powoli do Zolgrima. Twarz już robiła się czerwona jak przysmażana na wolnym ogniu.
- Twierdzisz narwańcu, że jestem tchórzem?- Zadał pytanie wolno przez zaciśnięte zęby.
- Nie zamierzam się chować na środku wody przed wrogiem jak Ty. Wolę spotkać na lądzie przeciwników. Więcej ryzykowne rozwiązanie zapodałem mości Swenson.- Dyszał mówiąc te słowa.
- Jeszcze raz oplujesz mnie jakąś obelgą Zolgrim a już dopilnuję byś wyszczekał swoje plugawe słowa.- Wszedł jako ostatni do łodzi i toporem odcinając linę, która mocowała łajbę do brzegu.
- Jeśli ktoś się zaśmieje to będzie nurkował w Reiku i nie gwarantuje, że wypłynie.- Zagroził współpasażerom. Usiadł w najbardziej stabilnym miejscu łupiny czyli jak sądził na środku.