Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2016, 15:58   #25
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
-Jakoś sobie poradzę, cześć! - rzucił Will do reszty i zniknął w domu. Po chwili, kiedy Sandra, Connie, Kelly i Sam - ten ostatni wyraźnie dotknięty absolutnym zignorowaniem go przez Britney - rozeszli się do domów, podjazd przed domem Sandersów był cichy i spokojny jak powinien być takiej nocy.

Scena IV: Najlepsi rodzice

Simon siedział spokojnie na krześle, kiedy Britney szukała numeru do pracy matki w chaosie papierów, notatek i niepłaconych rachunków. Siedząc z bratem sam na sam, Britney wbrew sobie zaczęła odczuwać rosnący niepokój i poczucie obcości. Simon siedział nieruchomo jak kukła, tylko jego oczy wodziły za nią. Mogłaby przysiąc, że nawet mruga w tym samym tempie, jego klatka piersiowa poruszała się w miarowym oddechu. Nie odzywał się, nie robił min. W ogóle jak nie jej brat.

W tym samym czasie William wszedł na piętro sprawdzić co z Johnnym. Znalazł brata leżącego na plecach na swoim łóżku, z rękami wzdłuż ciała, patrzącego w sufit. Był ubrany, nawet w butach.

-Johnny, czemu się nie przebierzesz? - spytał nerwowo William.

-Przecież będziesz dzwonić po rodziców, by mnie zabrali do szpitala - odpowiedział Johnny.-Poczekam na nich.

Była to rozsądna odpowiedź, ale od niej wcale Willowi nie zrobiło się lepiej.

-Jesteś na mnie zły, prawda? - spytał martwym głosem Johnny.

-Noo... Martwiłem się o ciebie.

-Masz rację, przepraszam. Więcej nie będę - odpowiedział Johnny.

-Simon powiedział, że krzyczałeś w fabryce i... że kogoś spotkałeś - zaczął niezręcznie Will, obawiając się kolejnego wybuchu. Ale jego brat nie zmienił pozycji.

-Widziałem... dużo rzeczy naraz i... tak, mogłem krzyczeć. Ale już wszystko dobrze, nie musisz się o to martwić. Widziałem inne światy i kosmitów - oświadczył.-Można ich zobaczyć w lustrach w fabryce. Jeśli chcesz, mogę ci ich pokazać.

-Eee... Zastanowię się nad tym. A teraz zadzwonię do rodziców.

Telefon do rodziców znalazł tam, gdzie powinien być - na karteczce pod magnesem na lodówce. Przez chwilę zastanawiał się, do kogo powinien zadzwonić i stwierdził, że chyba lepiej do taty. Jeśli powie mamie, krzyczałaby i mama, i tata, a jak powie tylko tacie, to może mama nawet stanie w jego obronie. Ostatecznie, to przecież nie była jego wina...

Matka Simona i Britney sprzątała tej nocy w szpitalu i długo zajęło, zanim udało się ją znaleźć. Okazała się jak zwykle zupełnie tępa i nierozumiejąca. Ochrzaniła Britney, że Simon się wymknął, ale nie uwierzyła w historię o narkotykach i zgodnie z odpowiedzialnością zbiorową dała szlaban na tydzień i jemu, i jej.

-Porozmawiamy popołudniu, jak wrócicie ze szkoły! - oświadczyła na koniec. No tak, oczywiście nie będzie jej rano, żeby zrobić im śniadanie i wszystko jak zwykle będzie na głowie Britney. Co ona, jest tu służącą?!

Białe kostki: 6
Czarne kostki: 6,6
Wynik: test nieudany, jeden punkt torze stresu społecznego

Kostnica
Kostnica



Kiedy Will odłożył słuchawkę, nogi trzęsły mu się jak galareta, chociaż jego tata nie krzyczał na niego ani nic mu nie nie wyrzucał. Po jakichś czterdziestu minutach przyjechał i po krótkiej wymianie zdań z Willem i Johnnym zabrał najmłodszego syna do lekarza. Wrócili jednak szybko. Zrobiono serię badań z której wszystko wyszło zupełnie w normie, nie pobrano tylko mu krwi, bo Johnny wpadł niemal w histerię na widok strzykawki. Jako, że wszyscy byli zmęczeni, a wyniki innych badań jasno świadczyły, że Johnny niczego nie brał, lekarz machnął ręką i mogli wrócić do domu. W szpitalu pan Sanders porozmawiał z matką Britney i Simona i oboje stwierdzili, że Johnny ulega złemu wpływowi Simona i że Britney powinna bardziej pilnować brata. Przebieg zdarzeń bardzo zasmucił Willa, bo skoro jego brat się nie naćpał, to czemu tak się zachowywał?

Również Kelly nie miała lekkiego powrotu do domu. Jak na złość, zamknięto drzwi do jej domu od wewnątrz tym zamkiem do którego nie miała kluczy. Dźwięki dobiegające z salonu wskazywały, że matka i ojczym oglądali telewizję. Po chwili walki z zamkiem w końcu otworzyły się drzwi i stanął w nich ojczym, spoglądając na dziewczynę surowym wzrokiem:
-O, czyżby powóz księżniczce zamienił się w dynię, więc postanowiła po balowaniu po nocy w końcu wrócić do domu? Wchodź - zrobił krok do tyłu, by ją wpuścić.-Twoja matka się o ciebie martwi. Bądź dla niej miła, gdyby nie ona, spędziłabyś tę noc na dworze - wolno cedził słowo za słowem. Nie ma to jak w domu.
 
Cooperator jest offline