Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2016, 17:52   #12
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Siedzisz na obiedzie. Tylko ty i twoi teściowie. Nikt więcej. Atmosfera wkoło jest nieznośnie gęsta. Twoje ruchy są spowolnione, zupełnie jakby ktoś zastąpił przyjazne powietrze gęstym kisielem. Wkładasz wysiłek w każdy ruch i już po chwili masz serdecznie dość. A obiad dopiero się rozpoczął.

Na domiar złego, kilka dni wcześniej, nie zjawił się żaden skurwiel - włamywacz. Jak są potrzebni, nie pojawi się żaden pomimo otwartych drzwi, niewłączonego alarmu i twojego długotrwałego pobytu w pubie.

Prócz grzecznościowych zwrotów w stylu: "podaj, jeśli możesz, ...", "proszę", "czy smakuje ci..." czy "wspaniałe", nie pada ani jedno słowo. Pustomowa dla skrócenia nieuchronnej, niezręcznej ciszy, w którym tabu Ann nie ma sił się przedostać. Bo wszyscy próbują się jakoś trzymać i choć męczysz się bardziej niż na katuszach u terrorystów, też stosujesz podobną taktykę.

Obiad mija danie po daniu. Teściowa kolejnymi talerzami stara się odwlec nieuniknione. Przystawka, druga przystawka, pierwsze danie, drugie danie i w końcu deser. Z ledwością wpychasz w siebie kolejną łyżeczkę czekoladowego tortu lodowego. Wiesz, że nie jesteś osamotniony, lecz wszyscy jedzą.

Jeszcze jedna próba przedłużenia w postaci: "Może coś do picia?", ale wiesz, że ceremoniał się kończy. Kończą się wymówki dla nieporuszania tabu.
Prosisz o melisę. Teściowie patrzą po sobie. Teść prosi o to samo i po kilku minutach trzy filiżanki z naparem znajdują się na stole.

Widzisz jak oboje piją powoli, małymi łyczkami. Wypijasz duszkiem zdając sobie sprawę z tego, iż dalsze przeciąganie sprawy całkowicie pozbawione jest sensu.
Teściowie biorą większy łyk. Chwilę później wszystko się zaczyna. W tej chwili zazdrościsz kumplom w Afganistanie.

Teściowa ostatecznie się poddała i rozbeczała kryjąc twarz w rękach. Teść obejmuje ją, choć zdajesz sobie sprawę z tego, że sam tego potrzebuje. Wiesz to, choć opierasz czoło na dwóch pięściach, bo też tego chcesz. Tylko, że tobie nikt nie zaoferuje takiej pociechy, bo Ann już nie ma. A to tylko pogarsza całą sytuację.

Nie masz ochoty mówić o Ann. Zdajesz sobie sprawę z bezcelowości takiej rozmowy, więc po prostu pytasz kiedy masz się wynieść, choć nie brzmisz tak, jak tego pragniesz.
Szloch na chwilę ustaje. Wyraz twarzy teściów wskazuje, że nie rozmawiali o tym jeszcze.

Stwierdzasz, że już szukasz, ale potrzebujesz jeszcze trochę czasu. Dodajesz, że nie będziesz miał im za złe, jeśli mimo wszystko poproszą o natychmiastowe wyprowadzenie się.
Przypominają ci, iż dom jest przepisany na Ann, ale to prezent ślubny, czyli jest również twój i nie mają zamiaru ci go odbierać. Ty nie wiesz czy się z tego powodu cieszyć, czy wprost przeciwnie. W tym domu wspomnienia kryły się wszędzie.

Po chwilowym oporze, który wypada wznieść, dziękujesz za hojność. Rozmawiacie jeszcze przez chwilę na neutralne tematy, ale wszystko jest sztucznie sztywne. Wypalasz swoją przygotowaną wcześniej wymówkę do wcześniejszego wyjścia, żegnasz się i wychodzisz.

Czujesz na nosie uderzenie wielkiej kropli zwiastującej burzę. Drzewa chwieją się coraz mocniej.
Tego brakowało...




Dlaczego pan uciekł przez okno?
Czy to nie oczywiste? Bo było otwarte. I mgła mnie goniła.

Wpadł do sypialni wiedząc, iż jest całkowicie przestawiony na tryb szaleńca. Aktualnie jednak nie jest groźny dla otoczenia, więc wolał przeczekać aż wszystkie symptomy miną. Nie był pewien czy wchodzenie w ten świat miało mu pomóc, ale niezwykle silny instynkt przetrwania zakazywał mu czekania na mgłę.

Zapewne była zwyczajnym oparem atmosferycznym, ale przez poczucie, że coś jest z nią nie w porządku musiał działać. Nie przeżyłby bezczynności w momencie, w którym coś w nim czuje płynące zagrożenie. Nawet, jeśli zagrożenie jest urojone.
Z resztą, akcja zawsze miała w sobie coś uspokajającego.

Otworzył szafę. Szybkim, płynnym ruchem założył na siebie wojskową kurtkę z polarową podpinką. Pistolet zza gumki piżamy spoczął w kaburze.
Dobry żołnierz, to przygotowany żołnierz.
Wrzucił schludnie złożone ubranie do plecaka razem z nożyczkami. Zarzucił go na plecy i wsunął stopy w zapasowe, militarne buty. Czasem ogień karabinowy zrywa na nogi i nie ma czasu na dokładne wiązanie. Obiema rękami chwyta się sznurówki butów, ciągnie z całej siły, dwoma błyskawicznymi wiązaniami sprawia, by nie spadły z nóg i idzie na wojnę.

Okoliczności dziwnie pasowały mu do konieczności pośpiechu. Wyskoczył za okno, lądując na dachówkach. Stąd mógł przyjrzeć się sytuacji nieco dokładniej i zdecydować o dalszych posunięciach.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline