Britney była tak wściekła na matkę, ze aż się trzęsła.
Tyle gadania o odpowiedzialności, braniu konsekwencji za swoje zachowanie , zaufaniu.. tyle gadek i połajanek, pouczeń, szlabanów.. i jak w końcu Britney zachowała się zgonie ze wszystkimi zasadami - ROZSĄDNIE I ODPOWIEDZIALNIE - to nie, zamiast pochwały, nawet nie pochwały, ale jakiegoś "dobrze, córuś, już jadę" znowu ochrzan! I szlaban! Szlaban!! Owszem - Simonowi się należał, bez dwóch zdań - ale jej?! Niby za co? Że była ODPOWIEDZIALNA i powiedziała, ze brat jest chory albo naćpany?
I nagle Britney zrozumiała straszliwą rzecz - co by nie powiedziała, nie zrobiła, to i tak zawsze będzie ta złą! Zawsze będzie na nią, choć się stara, dba o gówniarza i nie nawala w szkole, sprząta, gotuje.. no podgrzewa w mikrofali.. i w ogóle!
A potem - zagoniła brata do łóżka i pogrążyła się w tym, czego czasem potrzebowała każda zdrowa, normalna nastolatka - głębokim żalu nad sama sobą, połączonym z ognista nienawiścią do niesprawiedliwego świata z naciskiem na rodziców, a szczególnie matkę.
Najpierw ryczała, potem poszła pod prysznic, potem znów ryczała, wyżarła lody z lodówki (i miała gdzieś, ze były na niedzielę!), potem umyła zęby (celebrytki powinny mieć ładne zęby) a potem napisała kilka wierszy o nienawiści do świata i beznadziei dorosłych.
A potem znów ryczała i zasnęła dopiero, kiedy mrok nocy zaczął powoli ustępować miejsca świtowi.
I - oczywiście - stało się to, co musiało się stać. Zaspała i nie zdążyła na szkolny autobus.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |