Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2016, 15:50   #28
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
Scena V: Wspaniały dzień

Matka Kelly obudziła ją o zwykłej porze. Słowem nie odezwała się o jej późnym powrocie do domu, ale po pełnym troski spojrzeniu Kelly wiedziała, że rozmowa na ten temat jej nie minie. Ojczym i jego syn - bo przecież nie nazwie się go "bratem" - siedzieli już przy stole i ignorowali jej przyjście, z czego w przypadku pierwszego była to wystudiowana, pełna pogardy praktyka ukazywania jej nieważności w rodzinie, a w przypadku drugiego skupienie na notatkach, które niemal wpadały mu w naleśniki. Nie czuł się dalej tu mile widziany i kiedy mógł, znikał do swojego świata muzyki.

Na przystanku autobusowym spotkała kilkanaście osób, ale nie było tam ani Britney, ani Simona, ani Johnny'ego, ani Willa, ani Connie... Ale może oni po prostu zawsze - poza Britney - jeździli do szkoły rowerami? Ciężko powiedzieć. Sam i Sandra w każdym razie byli, ale nie dali po sobie poznać, że w ogóle ją znają. Jeszcze by ktoś uznał, że z nią trzymają...

Kierowca autobusu szkolnego wrócił z Wietnamu przekonany, że Wujek Sam poniósł tam klęskę z powodu niedoboru dyscypliny. Kiedy więc tylko przekraczano 30 sekund na postój na przystanku, próbował zamykać drzwi i zaczynał wrzeszczeć. U młodszych dzieciaków kierowca autobusu budził prawię taki sam strach jak szkolny dozorca, pan Edwards, choć pan Edwards nigdy nie krzyczał. Starsi czasami specjalnie stawali w drzwiach, zaczynając pyskówkę z kierowcą.

Przed szkołą Kelly zobaczyła Johnny'ego i Simona, którzy siedzieli na ławce w idealnie tych samych, nieruchomych pozycjach, wpatrujących się w płaczącą Connie, która łkała w ramię Willa. Starszy brat Johnny'ego wyglądał na równie wstrząśniętego jak koleżanka.

Sandra od razu pobiegła do młodszej siostry - ten ludzki odruch pewnie by nie nastąpił, gdyby Britney była w pobliżu, bo dla niej młodsze rodzeństwo stanowiło coś na kształt robactwa, a Connie wtuliła się w nią, zupełnie się rozklejając.

-Co jej się stało? - spytała Sandra starszego Sandersa.

-Zwierzaki... w lesie - powiedział Will z wysiłkiem.-Ktoś je poprzybijał gwoźdźmi... do drzew. Głównie małe ptaszki powyciągane z gniazd, ale był też kot. On jest jeszcze żywy, wszystkie poprzybijano żywcem... - głos mu się załamał i również się rozpłakał.

***

Simon próbował obudzić Britney, ale kiedy kazała mu się wynosić precz, zaraz wyszedł i już nie wrócił. Budzik wprawdzie zadzwonił, ale po prostu go nieprzytomnym ruchem wyłączyła i poszła spać dalej. Nagle zerwała się z łóżka i wyszło, że miała piętnaście minut do wyjścia. Był to absolutnie nieakceptowany czas na wyszykowanie się do szkoły, by zdążyć na szkolny autobus.
 
Cooperator jest offline