Gottri
Wysoki krasnolud o ciemnobrązowych włosach i ciemnoniebieskich oczach siedział zamyślony. Na jego twarzy widniały ślady po ospie. Jedną ręką drapał psa a palcami drugiej bębnił o blat stolika. Nie zauważył klatki. Kiedy jego pobratyniec podał mu rękę otrząsnął się i odwzajemnił uścisk. -Gottri.
Gdy człowiek zaproponował piwo wstał uważając żeby nie przydeptać Fafika. Był ubrany w skóry dużych szczurów, za pas miał wsadzone dwa długie noże a z sakwy wystawał kawałek procy. Poszedł w kierunku karczmy. Nagle obrócił się podniósł klatkę i spojrzał na towarzyszy. -Własnej głowy bym zapomniał.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |