Przysłuchujący się rozmowom poszukiwaczy przygód Melicamp, uczeń Thalantyra, podszedł do zainteresowanych rękawicami.
- Te rękawice są częścią kompletu. Zbroi, która nazywa się Druga Skóra Radrothgha i bez reszty przedmiotów nie będą działały. Niestety, nie mamy na stanie pozostałych elementów. Słuchy chodzą, że mnisi w Candlekeep mają jakiś fragment tej magicznej zbroi. Jednakże jeśli bylibyście nimi zainteresowani to cena ich wynosi sześćset sztuk złota. Oczywiście nie podlega negocjacji. -
-Nie musicie się obawiać, nie uwolnię mocy woluminu. Tak jak już mówiłem, oprę swoje zaklęcia na zasadzie działania tych z księgi, ona nie będzie brała żadnego udziału w tym eksperymencie. Jednakże portale mogą prowadzić w różne miejsca, dlatego potrzebni jesteście wy. Będę panował nad przejściami ale nie chcę ich zamykać przy pierwszych obawach bo wtedy cały eksperyment nie ma sensu. - powiedział, uspokajać obawy drużyny. Po słowach Orianny rzekł
-Moja droga, dziękuję ci za ofertę, ale mam już swojego asystenta. - i wskazał na Melicampa
- Ja będę zajmował się magią, on będzie spisywał obserwacje i moje uwagi. Myślę, że wasze zadanie jest ważniejsze i twoja magia lepiej przyda się w walce z tym, co może przejść przez portal. W końcu rozpoznanie zagrożenia i dostosowanie taktyki jest równie ważne co machanie mieczem, a z tego co mówisz to nie brak ci doświadczenia. Będzie musiała poprowadzić swoich kompanów i im przewodniczyć. -
Gdy wszyscy byli na swoich miejscach Thalantyr przeszedł do rozpoczęcia inkantacji. Stanął w rogu swojego laboratorium, za biurkiem. Przy nim siedział Melicamp z pergaminem i piórem w dłoni, oczekując na spisanie rezultatów i uwag swojego mistrza. Drużyna ustawiona była wokół środka pomieszczenia, gdzie, z tego co mówił mag, otworzy się magiczne przejście. Po kilku słowach czarodzieja w powietrzu dało się wyczuć napięcie elektryczne, jak przy burzy. Włosy stawały dęba, a powietrze w pomieszczeniu zaczynało niespokojnie wirować. Po chwili na środku sali pojawiła się mała, świecąca kula. Biło od niej jasne, niebiesko-białe światło, a po kilku chwilach rozciągnęła się do rozmiarów drzwi. Wraz ze wzrostem zmieniła się też jej barwa z jasnoniebieskiej na ciemną, przechodzącą aż w czarny w centralnej części.
Przez dłuższą chwilę powierzchnia portalu przypominała czarne zwierciadło. Była gładka i nieruchoma. No kilku kolejnych słowach Thalantyra, powierzchnia zaczęła lekko falować i przejaśniać się w kilku miejscach. Z tych jasnych plam dało się dostrzec obraz, który znajdował się po drugiej stronie przejścia. Gęsta roślinność, a w oddali jakieś niewielkie szałasy przywodzące na myśl wioskę koboldów, którą najechali dużo wcześniej poszukiwacze przygód. Wśród roślinności mignęło coś niebieskiego. Raz i drugi, aż wreszcie można było dostrzec małego, niebieskiego humanoida o dużych pomarańczowych oczach. Bez białek i źrenic, tylko całych w jednym kolorze. Intruz spostrzegłszy portal odwrócił się w stronę chat, a następnie przekroczył magiczną barierę, stojąc naprzeciw drużyny, która nie wiedziała czego się po nim spodziewać.