Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2016, 14:58   #311
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Dzięki Enei udało mu się dotrzeć do Rotus i mieć możliwość zakończenia tej walki. A co z Rankorem którego mieli ocalić? Czy może nie było już dla niego nadziei? Zabić kompana aby ocalić życie. Zresztą nie swoje, ale wielu na których w przyszłości zastawi sidła Rotus jeśli uda się jej stąd wydostać. Decyzja była trudna lecz oczywista. Jedynie zupełne pokonanie Rotus pozwalało uratować coś z tej katastrofy którą sami wywołali.

Sądząc po minimalnej rezerwie mocy, wątpliwym było aby zostało mu dużo czasu. Z każdym krokiem czuł jak opuszczają go siły. Gdy upadnie, będzie to koniec. Braknie mu sił i mocy aby zmusić do czegoś jeszcze swoje wątłe ciało. Szczerze mówiąc to wątpił aby był w stanie utrzymać się przy życiu w obecnych warunkach, ale nie miało to już znaczenia.


Uniósł skanę nad głowę, kierując jej sztych w mostek Rankora. Resztkę posiadanej mocy ukierunkował w to ostatnie pchniecie. Kruche ciało jakby pociągnięte przez ciężką broń opadło na kolana obok pancerza jego przyjaciela i znieruchomiało. Telai ciągle kurczowo trzymał się skany i chyba tylko dzięki temu nie osunął się na posadzkę. A może po prostu ręce przymarzły mu do rękojeści? Nie był w stanie stwierdzić, coraz szybciej tracąc czucie w drętwiejącym ciele. Oczy tępo wbił w pancerz Rankora, czekając na koniec.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline