Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2016, 16:30   #6
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Dialog Tuli z Vivi

„Mobilna jednostka” na pierwszy rzut oka prezentowała się jak typowy, służebny android. Wiele takich można było znaleźć na cywilizowanych światach o przyzwoitym poziomie technologicznym, a ten konkretny był wyjątkowo popularny i rozpowszechniony po całym Imperium. Dało się jednak zauważyć wiele modyfikacji, które wyróżniały tą konkretną jednostkę pośród fali niemal identycznych modeli. Dodatkowo przeciętny android nie nosił na nadgarstku przenośnego komputera, a w dłoni nie dźwigał skrzynki z narzędziami.
Gdy tylko Benjamin odszedł, na miejscu pojawił się dron, który zrobił kółko wokół Tuli, a następnie zawisł nad ramieniem V i wyświetlił wiele znaczący, holograficzny obraz: ( ・ω・)ノ

Witam — android zrobił lekki ukłon — nazywam się V5890 i zostałam przydzielona do tej misji jako pomoc techniczna. Posiadam umiejętności z zakresu administracji, elektroniki, informatyki oraz potrafię dostosować się do sytuacji wymagającej pomocy inżynieryjnej, medycznej, nawigacyjnej oraz pilotażu dużych jednostek kosmicznych.

Po przydługim wstępie, komputer na nadgarstku robota zamigotał, chociaż ten nie wykonał żadnego ruchu, żeby go włączyć. Ekran jednak pozostał wyłączony, a zamiast tego projektor drona zaczął wyświetlać ciągi danych. V zaczęła tłumaczyć swoim lekko robotycznym, zdecydowanie żeńskim głosem.

Pan Taro musiał błędnie zinterpretować dane przeglądowe. Mam przy sobie wszystkie logi z okresu ostatnich dwóch lat. Nie zawierają one odstępstw od normy. Proszę się tym nie przejmować i wykorzystać wolny czas przed odlotem na rekreację.

Wytatuowana na całym ciele kobieta uśmiechnęła się. Była raczej drobnej budowy, choć gdy poruszała się, pod skórą można było dostrzec pracę wcale niemałych mięśni. Miała na sobie tylko czarny podkoszulek i spodnie, które nosiły ślady niespranego smaru i oleju. Kobieta pachniała jednak przede wszystkim dymem papierosowym. Teraz też sięgnęła po jednego - nie elektronicznego, nawet nie nano-papierosa, tylko klasyczny zwitek bibułki wypchany tytoniem. Musiała chyba sama je robić, bo takich „zabytków” od dawna nie było w obrocie handlowym.

Ciemne jak bezgwiezdne niebo oczy przyjrzały się przenikliwie V5890. Papieros rozszerzył się, a potem, kilka uderzeń serca później, z ust kobiety wydobył się kłąb dymu, lecąc wprost na androida.

Jestem Tula. A to jest Titi wskazała na robota naprawczego w kącie pomieszczenia, który coś pogwizdywał do drona - niemal tożsamo wyglądającego, jak ten, który przyleciał za androidem. — Ten mały nie ma jeszcze imienia — wyjaśniła. Znów zaciągnęła się papierosem.

Czy mogę jakoś skrócić Twoją nazwę, gdy się do Ciebie zwracam? Wiesz pewnie, że ciągi cyfr są dla ludzi wygodne do klasyfikacji, natomiast wolimy raczej prostsze imiona. Vivi... brzmi chyba nieźle. Co ty na to? — zapytała.

Proszę zwracać się do mnie tak, jak będzie pani wygodnie — android przez chwilę wyglądał tak, jakby się zawiesił. — To jest Fisher — wskazała na swojego robotycznego towarzysza.

Fisher jest modelem F4720, produkowanym na zamówienie Fundacji. Oprócz funkcji standardowego drona badawczego, posiada wzmocnioną konstrukcję oraz rozszerzony zakres działań, pozwalający na samodzielne podejmowanie decyzji, naprawy natury mechanicznej… — znów jakby się zacięła lub po prostu zamyśliła — przepraszam, mam nadzieję, że nie zanudzam kolejną dawką informacji technicznych.

Coś Ty — Tula uśmiechnęła się szeroko, mimo tkwiącego w jej ustach papierosa — Ten maluch ze mną to składak. Sama go zrobiłam... no, w dużej mierze. Pełni rolę komputera osobistego. Czyli przypomina mi o wszystkim tym, o czym powinnam pamiętać. Ot, niedoskonałość ludzkiego umysłu... a właściwie, to można powiedzieć, że ratuje mi czasem dupę. Titi robi mu właśnie przesył danych i koryguje ustawienia personalne pode mnie. Tituś to jednostka ze sztuczną inteligencją i wie o mnie chyba więcej niż jakikolwiek człowiek — kobieta znów zachichotała, po czym umilkła, zaciągając się papierosem. Dopiero kiedy kolejny kłąb dymu opuścił jej płuca, odezwała się. — Słuchaj Vivi, nie będę ci grzebać w bebechach, jeśli nie chcesz. Ten typek skądś wziął jednak swoje podejrzenia i... pewnie zapyta mnie, o co kaman z tobą. Dlatego pytam... i tylko pytam: Co według ciebie mogło go zaniepokoić?

V potrzebowała chwili, zanim odpowiedziała. Widać było, jak pracuje jej komputer na nadgarstku, jakby czegoś szukała. Wreszcie przerwała milczenie.

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Przed przylotem na stację przeprowadzono przegląd, który nic nie wykazał. Potrzebowałabym czasu, żeby zbadać sprawę i zdobyć należyte informacje.

Po tych słowach, Fisher zakręcił się wokół własnej osi i wyświetlił kolejną emotkę: ((´д`))

Nie będę cię do niczego zmuszać, ale jeśli masz ochotę, dowiedz się tego. Możesz używać mojego numeru dostępowego — papieros skończył się, a kobieta przeciągnęła się leniwie. — To co robimy? Masz na coś ochotę?

Miałam przygotowywać się do wyprawy. Najpierw szczegółowo sprawdzę stan techniczny V4720, następnie dokonam inwentaryzacji narzędzi, komputera naręcznego, nadajnika radiowego, wszystkich wszczepów nie będących częścią standardowego wyposażenia mojej jednostki, a na koniec wykonam szczegółowy skan mojej struktury w poszukiwaniu błędów. Czynności będę powtarzać, dopóki wystarczy czasu przed odlotem.

Nuuuda — stwierdziła Tula i jednym susem skoczyła na proste nogi. Zerwała z wieszaka syntetyczną, czarną kurtkę, narzuciła na siebie i ruszyła do wyjścia z kabiny. — Chodźmy się poszlajać. Może dowiemy się kto ma szlugi, kto pędzi bimber, a może się ktoś z cięższym towarem trafi — popatrzyła krytycznie na androida. — No i chyba przydałyby ci się jakieś ciuchy, Vivi. Niby pierdoła, sama najchętniej chodziłabym bez, ale wiesz... jeśli masz być pomocą, ludzie nie powinni się ciebie bać. A nie będą się bać im mniej obca będziesz im się wydawać.

Przygotowania do wyprawy nie muszą być zabawne czy ciekawe, służą zabezpieczeniu się przed komplikacjami — tłumaczyła, jakby Tula nie znała podstawowych pojęć — a poza tym nie potrzebuję ani używek, ani ubrań. Z pierwszego nie mam żadnego pożytku, a drugie jest zbędne. Nie czuję zimna i ciepła, nie stanowią one dla mnie również zagrożenia, dopóki nie występują w bardzo wysokim stężeniu, atmosfera nie przeszkadza mi dopóki nie osiągnie poziomu…

Android zaczął swoją niemal tyradę, próbując wymienić wszystkie pasujące do sytuacji przykłady, nieumyślnie mogąc zanudzić na śmierć nawet najwytrwalszego słuchacza. Tula tylko przewróciła oczami.

Vivi, masz być pomocą, tak? — weszła jej w słowo. — Ludzie są specyficzni. Nie skorzystają z twojej pomocy, jeśli za bardzo będziesz się od nich różnić. Musisz się... wtopić w otoczenie — kobieta zafalowała znacząco biodrami, po czym mrugnęła porozumiewawczo. Była w dobrym humorze. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie musiała się bać, że zostanie rozpoznana i pochwycona. To było... przyjemne uczucie.

Nie rozumiem. Służyłam na placówce Fundacji w przybliżeniu 573 dni — co oznaczało tyle, że nie podała przedziału czasowego co do minuty — i nie miałam problemu z wykonywaniem mojej funkcji. Nie otrzymałam również z centrali specjalnych wytycznych odnośnie procesu budowania więzi. Dlaczego nagle ma to przysporzyć problem?

Również droid wyraził zdziwienie poprzez proste: ( ・◇・)?
Nie rozumiał, dlaczego wciąż znajdują się w tym, a nie innym miejscu i dlaczego nie rozpoczęto jeszcze procedury badania stanu technicznego.

Możesz mi podać tą skrzynkę z narzędziami za tobą? Tą, która leży na stole. — spytała ni z gruszki, ni z pietruszki wytatuowana kobieta.

Bez słowa, V wykonała polecenie, chociaż tak naprawdę zadano jej pytanie. Była przygotowana na kalkulowanie o jeden krok w przód przed osobą, która wydawała jej polecenia.

Dzięki — Tula odstawiłą skrzynkę na bok. — Widzisz? Byłaś pomocna, bo zostałaś ze mną. Gdybyś udała się do swojej kanciapy i zajęła badaniem technicznych pierdół - co jest ważne, ale powiedzmy sobie szczerze - margines błędu po jednym takim sprawdzeniu jest totalnie znikomy - nie miałabyś okazji mi pomóc. To samo dotyczy innych. Jeśli poznasz ludzi, z którymi przyszło ci lecieć i pracować, wtedy będziesz w stanie lepiej im pomagać. To co, idziemy?

Robot nie mógł kłócić się z żelazną logiką. Przytaknęła i poszła za Tulą, a Fisher zakłębił się w powietrzu kilkukrotnie, nie wiedząc co się dzieje. Wreszcie ruszyli, ale zupełnie w złym kierunku. Kalkulując w swojej małej, cybernetycznej główce, doszedł do wniosku, iż należałoby polecieć za androidem.

Skręćmy za kantyną, jeżeli zwyczaje tej stacji pokrywają się z moją placówką, powinna być możliwość zaopatrzenia się w... środki wątpliwej przydatności. Szczególnie teraz, przed odlotem dużego statku.

Tula klepnęła androida po mechanicznym ramieniu, które okazało się być twarde jak, nie przymierzając, pancerz lekkiej piechoty.

No i to ma sens. Prowadź, Vivi! — uśmiechnęła się łobuzersko.
 
kinkubus jest offline