Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2016, 23:38   #16
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację





"Doszły nas słuchy, że osoby z Nowego Jorku zaczynają nas widzieć. Doskonale! Witamy ponownie w wielkim świecie!"
Idealnie wymodelowana twarz na holoekranie błysnęła zębami w uśmiechu równie sztucznym jak jego właściciel.
"Przypomnijmy, że wczorajszego wieczora doszło do ciągle niewyjaśnionego zjawiska, w którym wszyscy posiadacze wszczepów odczuli poważne zakłócenia urządzeń, które wywoływały ból. W niektórych przypadkach kończyło się to poważnymi uszczerbkami na zdrowiu. Jak to mawiają: nie jedz za wiele metalu bo się udławisz!"

Ktoś musiał się z tego śmiać. Pewnie nawet wielu. Inaczej tego typu żarty nie pojawiałyby się w holowizji.
"Zostały też odcięte wszystkie bezprzewodowe urządzenia sieciowe. Jak łatwo się domyślić, spowodowało to ogromny chaos w mieście i nie tylko. Zamknięto lotniska, ujęcia z ulic pokazywaliśmy państwu przed godziną. Obecnie na szczęście sytuacja się już normuje, ale informujemy, że wjazd do miasta ciągle jest bardzo utrudniony i mówi się, że lotniska nie zostaną dziś otwarte. Burmistrz miasta zapewnia…"
Dalej ciągnęło się to w podobnym tonie. Sensacje miały być jeszcze odkryte przez milionami wiernych widzów. Chaos to nie tylko korki.


Ferrick, Remo

Godzina 2:48 pm czasu lokalnego
Sobota, 20 grudzień 2048
Manhattan, New York


Na uczelni zastali już ekipę, w zasadzie kilka ekip - głównie tych sprzątających. Zjawili się też technicy, w tym policyjni, badając sprawę serwerowni i "zastrzelonego" androida. Ann i Kye wpadli więc od razu w imadła organów prawnych, gdzie Azjatka musiała pokazywać pozwolenie na broń oraz specjalne pozwolenie na noszenie jej, a Remo odpowiadać na sporą ilość pytań odnośnie całej sytuacji. Tu na szczęście w dużej mierze mógł odesłać ich do przełożonych, którzy wystawiali nakaz na działania w serwerowni. Procedura się jednakże dopiero zaczynała i pewne było, że w ten czy inny sposób będzie się ciągnęła niczym smród za skunksem. Zawsze tak było, jak gliny natrafiały na coś, co nie do końca rozumiały. W pewnym sensie nie ma co ich obwiniać, w mieście działo się tyle, że i tak dziwne, że było komu przyjechać do tego zgłoszenia. No i również dzięki temu te wstępne przesłuchania trwały bardzo krótko - tracenie czasu tam gdzie nie ucierpiał człowiek było zbędne. Więcej gimnastyki wymagało uzyskanie adresów MAC i IPv6 zniszczonego robota, odwołując się do ciągle obowiązującego nakazu.

Kiedy wreszcie się udało, Remo nie miał problemu z przedarciem się przez dane i uzyskaniem jakichś wyników. "Jakichś" dobrze to definiowało. Bez zaskoczenia pojawiły się odwołania do androida pracującego w serwerowni Pace University, ale każde polecenie było wydawane binarnie w kodzie standardowym standardowej elektroniki, wywołującym odpowiedni funkcje. Tak jak robot sprzątający w nowoczesnym mieszkaniu włączał się w pewnych okolicznościach kiedy otrzymał sygnał do pracy, w ten sam sposób przychodziły polecenia do androida. Nie było w tym znać ani odrobiny ludzkiej ręki - haker doskonale wiedział, że gdyby sam miał zhakować robota, użyłby do tego zapisywanych przez klawiaturę poleceń, które dopiero na poziomie systemu urządzenia byłyby tłumaczone na kod binarny. Tu kod binarny został użyty od razu, co dawało ogromne ilości zer i jedynek, przez które przeplatały się także kwantowe kubity, dodając swoje do zaciemnienia całego obrazu. Część to były polecenia, bez wątpienia, ale wyszczególnienie ich wymagało porównania ze specyfikacją androida lub trzeba było testować je na "żywym" organizmie.

Dru nie było przy mieszkaniu Ann, lecz ta zdążyła zebrać porządny opieprz od ojca. I sądząc z wiadomości, jego dalsza część nastąpi popołudniem, kiedy już nie będzie mogła uniknąć ani rodziny, ani potencjalnego ochroniarza. Niestety nijak nie dało się przekierować tej ochrony na inną osobę. Danielę zastali w jej mieszkaniu, wcale nie wyglądała lepiej niż rano. Przywitała się serdecznie z Remo, jakby z ulgą widząc także jego osobę, lecz pomysł, aby wydobyła dane od Alexa nie przypadł jej do gustu. Zakładał opuszczenie mieszkania.
- Może udostępni te informacje na odległość? Napiszę do niego. Zastanawiałam się kilka razy czy androidy mogą kłamać? Bo jakby podał nieprawidłowe adresy, nie miałabym jak tego sprawdzić - powiedziała po usłyszeniu propozycji, nerwowo pocierając ręce i przygryzając policzek.


Wierzbovsky

Godzina 3:23 pm czasu lokalnego
Sobota, 20 grudzień 2048
Osiedle na południe od New Jersey


Pożegnali się i opuścili katedrę. Leah nie dowiedziała się więcej od tego, co mogła wydedukować sama, lecz zapoznawała się ze sprawą coraz głębiej. Jasne już było, że nic nie jest jasne. Izaak był dobrym mówcą, pewnym i wierzącym we własne słowa. Takich ludzi nie dało się przejrzeć podczas jednej krótkiej rozmowy. Mota wydawał się jeszcze bardziej niepewny kierunku w jakim może pójść śledztwo, ponownie nie odzywając się w trakcie przesłuchania.
- Nie odzywam się, żeby nie palnąć jakiejś gafy - powiedział, kiedy już czekali na kolejkę podmiejską. - Uczyli mnie, abym najpierw słuchał - uśmiechnął się przepraszająco. Jak na razie była z niego spora klucha, trochę też dosłownie, ale hej, sama Leah też miała ciężki początek. Jak każdy.

Zgodził się rozdzielić, choć i tak przypadła im wspólna droga niemal pod sam komisariat. Ann Yui Ferrick mieszkała bowiem poza Nowym Jorkiem, w jednym z bogatych, zamkniętych osiedli na południe od New Jersey. Trzeba było zabrać samochód, a w obecnych warunkach oznaczało to długie stanie - szczególnie na moście. Leah miała wrażenie, że calutki dzień spędza w podróży, a przecież przemierzała tylko jedno miasto. Kiedy wreszcie dotarła na miejsce, to znaczy pod bramę podobną do tej widzianej wcześniej w Inner City, to odbiła się od niej niczym piłeczka. Strażnik, milszy niż ci poranni na drugim osiedlu, sprawdził jej odznakę i wykonał jeden telefon, sprawdzając coś na monitorze.
- Przykro mi, nikogo z państwa Ferrick nie ma obecnie w domu. Nie zgłosili dłuższego wyjazdu, prawdopodobnie wrócą więc wieczorem.
No tak, ale wieczór to pojęcie względne. Godzina czekania. Albo pięć.
Przynajmniej okolica była milsza.

Zanim podjęła decyzję, otrzymała wiadomość na holo. Od Arturo, który wysłał jej zdjęcie zdemolowanego mieszkania i wyważonych drzwi.
"Mieszkanie Jamesa Shelbiego. Drzwi były przymknięte, nikt nie zgłosił, sąsiedzi twierdzą, że nic nie słyszeli. Uważam, że kłamią, to nie najlepsza okolica. Nikogo w środku, dużo zniszczeń, trudno określić czy walczono. Nie znalazłem krwi ani śladów po kulach. "
Nic nigdy nie szło łatwo.


Psyche

Godzina 4:30 pm czasu lokalnego
Sobota, 20 grudzień 2048
Safehouse, Queens, New York


TechNics pracował uczciwie, nie mogła mu tego odmówić. Dan nie mogła nic zrobić, przywiązana mocno do ciężkiego krzesła, to jednak nie znaczyło, że tym razem nie próbowała. Szarpała się i wrzeszczała w knebel, usiłując się oswobodzić lub przynajmniej nie dopuścić do mieszania sobie w głowie. Bez skutku, wtyk trzymał dobrze, a netrunner docierał coraz to dalej w warstwach zabezpieczeń. Trwało to kilkadziesiąt minut, zanim przełykając głośno ślinę zamarł i wgapiał się przez kilkadziesiąt sekund w ekran, po którym przesuwały się rzędy cyfr. Psyche znała się trochę na komputerach, ale o wiele za mało, aby wiedzieć co dokładnie robił BloodBoy i na co właściwie obecnie patrzyli.

- To są dane, które wędrują do głowy tej kobiety i potem w zmienionej formie wracają. Tu jest zagłuszanie, więc ta druga opcja odpada na razie. To zadziała w dwie strony, my możemy się dowiedzieć gdzie to ma trafić, a ten ktoś z drugiej strony - skąd.
TechNics spojrzał na Psyche. Praca go musiała uspokoić, bo zniknęło nawet drżenie jego dłoni.
- Mamy dostęp do tego co do niej trafiło. Powiem tak: to wygląda jak obsługa pieprzonego androida. Do procesora trafia szereg komend binarnych, kompletnie dla mnie niezrozumiałych. Procesor to tłumaczy na język biologicznego mózgu i potem, jak zakładam, ta kobieta wykonuje te polecenia. Tak, właśnie tak, jak zdalnie sterowany robocik. Mogę się mylić, może mieć własną wolę, a to co przychodzi to jedynie jakiś rodzaj… rozmowy? - spróbował, krzywiąc się, niepewny tego co widzi. - Nie rozumiem języka, w jakim się porozumiewają. To sygnały, ale nie mam dostępu do tablicy kodowej. Ktoś sobie wyhodował człowieka, laleczko. Stąd bez dodatkowych informacji nie jestem w stanie wyciągnąć nic więcej - znowu przełknął ślinę, wracając spojrzeniem na ekran. - I nie dlatego, że jestem słaby - dodał szybko. - Nikt by nie był w stanie bez posiadania szyfru.


Maroldo, Psyche

Godzina 6:04 pm czasu lokalnego
Sobota, 20 grudzień 2048
Bronx, New York


Technik okazał się kobietą. Nijak nie pasowała do standardowego opisu "korporata", ale w końcu Mik także nie. Ani dla ścisłości Psyche pracująca akurat jako Marlene. Była biała, więc razem we trójkę stanowili niecodzienny na Bronxie widok.
- Jestem Loop - przedstawiła się, zarzucając na ramię plecak. - Dostałam cynk, że potrzebujecie coś rozbebeszyć - uśmiechnęła się półgębkiem. Nie zabrała swojego transportu - być może wiedząc, że mają nie rzucać się w oczy, więc Mik musiał ją podwieźć furgonetką. O motorze ciągle mógł jedynie pomarzyć, na szczęście korki w mieście rozładowały się do przyzwoitych rozmiarów przez cały dzień. Obecnie każdy o zdrowych zmysłach nawet nie wsiadał do samochodu.
Z drugiej strony, zakupy świąteczne zrobić należało.

Higgs czekał. Odwodnienie, głód, niewygoda, zimno i kilka innych czynników, nie wpłynęły na jego stan. Ot, siedział związany, jakby wcale się nigdzie nie spieszył i było mu wręcz wygodnie. Knebla nie miał, więc kiedy weszli, powitał ich szerokim uśmiechem.
- Bobasy wróciły. I przyprowadziły nową kruszynkę!
Loop posłała Maroldo pytające spojrzenie, uważnie przyglądając się wielkoludowi. Widać było, że czuje dość poważny respekt przez murzynem, odwrotnie do obojętnej Psyche, która dołączyła do nich niewiele później. Na motorze poruszała się szybciej niż oni w vanie.
- Co mam z nim zrobić? - technik zapytała, wyjmując sprzęt.

Na pierwszy ogień poszedł pełen skan. Przenośne urządzenie nie było tak szybkie jak maszyny, których używano w labach, lecz niemal równie skuteczne. Loop w dość krótkim czasie miała spis wszystkich modyfikacji i innych dupereli, co głosowo notowała skrzętnie w holo na swoim nadgarstku. Higgs rzeczywiście miał jeden edytor bólu.
- Mogę go wyłączyć bez… eee… interwencji w jego ciele - zaproponowała. - Oprócz tego ma wzmocnione kości, modyfikacje dłoni a pod skórą w kluczowych miejscach grafenowe nakładki. Do łba nic sobie nie wsadził, to znaczy żadnego procesora. Na łapach ma jeszcze wtryski do chemii, pewnie wspomagaczy.
- Ty myślałeś, że jestem pierdolonym robotem jak ty? - parsknął Higgs, patrząc na Mika. - Wy jesteście zwykłe cipki.


 
Sekal jest offline