Wybudziły go hałasy dochodzące z zewnątrz. Było jasno, co oznaczało, że udało mu się zasnąć. Nawet nie wiedział, kiedy to się stało. Po prostu odpłynął. Ziewnął przeciągle, przetarł oczy i zebrał się z sofy. Mimo, że była wygodna, to spał w jakiejś poskręcanej pozycji i musiał teraz rozprostować zastane ręce i nogę. Wcale nie czuł się wyspany. Ba, najchętniej wróciłby do łóżka i przekimał się do wieczora, ale obowiązki mu na to nie pozwalały. Poczłapał niczym zombie do kuchni, wsypał podwójną kawę do dużego kubka i zalał wrzątkiem, gdy woda się zagotowała. Chwilę później zniknął w łazience - musiał wziąć prysznic, może to go chociaż trochę rozbudzi, nim kawa wystygnie na tyle, by dało się ją wypić.
Jak to bywało w starych, angielskich domach, drzwi do kabiny prysznicowej wykonano z mrożonego szkła, przez co nie było dobrze widać wnętrza, jednak Aiden i tak dostrzegł jakiś niewielki kształt leżący na dnie kabiny. Zaskoczony, zmarszczył brwi i podszedł ostrożnie do drzwiczek, skupiając wzrok na kształcie za szybą. Był czerwono-brązowy, wielkości dość dużego dziecka. Chwycił za klamkę i zawahał się na moment, gdy umysł zaczął podsuwać mu najdziwniejsze scenariusze, jednak ostatecznie nacisnął na nią i pchnął drzwiczki. Te zaskrzypiały głośno, ukazując leżący w brodziku zrolowany dywanik toaletowy, na którego ze słuchawki prysznicowej miarowo kapała woda. Nie było szans, żeby to on go tam wrzucił, bo i po co?
- Co tu się, kurwa, wyrabia! - Warknął, ale odpowiedziała mu jedynie głucha cisza.
Szybkim ruchem wyciągnął dywanik, wycisnął go nad wanną i rzucił na grzejnik w łazience. Był wkurzony i zdezorientowany. Najpierw te dziwne sytuacje w nocy, a teraz dywanik pod prysznicem. To nie było normalne. Tak, jakby coś lub ktoś z nim tutaj było. Najciekawsze, że nigdy wcześniej nic takiego nie miało tu miejsca.
Próbując nie myśleć o tym za wiele, wskoczył pod prysznic i spędził około dziesięciu minut pod ciepłym strumieniem wody. Wychodząc z kabiny, zerknął w lustro i aż odskoczył, gdy dostrzegł w odbiciu przemykający szybko korytarzem cień. Odwrócił się, czując jak włosy stają mu dęba i mokry, przepasany ręcznikiem wyszedł z łazienki, rozglądając się w obie strony. Korytarz był zupełnie pusty. Czyżby po nocnych wydarzeniach zaczęło mu odbijać i widział rzeczy, których tak naprawdę nie było? Ale przecież ktoś wyrył kilka bruzd w szybie i wyraźnie czuł lodowatą temperaturę w sypialni. Zarzucił szlafrok, wypił kawę, oglądając jednym okiem jakiś program na BBC i zadzwonił do mamy, umawiając się z nią na lunch. O dziewiątej przyjechali robotnicy, żeby ocieplić bojler i rury, więc Aiden zostawił ich z robotą, zabierając się za własną.
Nadeszło Halloween, więc przydałoby się trochę udekorować dom. Dobrze, że kilka dni wcześniej kupił zapas dyń i różnych pierdółek mających nadać budynkowi nieco klimatu. Lubił to święto odkąd pamiętał i stało u niego na równi ze Świętami Bożego Narodzenia, jednak dzisiaj czuł się trochę zmieszany tym, co działo się w nocy. Może rzeczywiście jakiś duch chce się z nim skontaktować? Tylko ciekawe po co i dlaczego właśnie teraz, skoro przyjeżdżając do dziadków, nigdy nie zauważał niczego dziwnego. A może po prostu jako dzieciak nie chciał zauważać. Z szopy przyniósł drabinę, wystawił wszystkie potrzebne dekoracje na werandę i zaczął pracować. Dzień był chłodny i rześki, czuć było w powietrzu zbliżającą się, zimną jesień. Najpierw pod sufitem podwiesił papierowe nietoperze, upewniając się, że dobrze je zabezpieczył przed zdmuchnięciem przez wiatr, potem poustawiał dyniaczki i dwie wiedźmie miotełki nieopodal drzwi. Nie zajęło mu to wiele czasu, a przyozdobiona weranda wyglądała całkiem przyjemnie dla oka.
Odniósł narzędzia i wrócił do domu, sprawdzając facebooka i twittera, gdzie dostał milion wiadomości od znajomych odnośnie wesołego Halloween. Poodpisywał, komu mógł, życząc tego samego i gdy dochodziła dwunasta wyjechał w stronę centrum na spotkanie z mamą. Tym razem wziął swoje BMW i3, gdyż mgła gęstniała coraz bardziej i poruszanie się rowerem mogłoby nie być zbyt bezpieczne. Jadąc do The Crabtree na Rainville Road w Fulham, miał nadzieję, że mama rzuci nieco światła na wydarzenia, które miały miejsce w nocy w domu dziadków.
Niestety, wywiad środowiskowy z mamą nie przyniósł żadnych rezultatów, co więcej, żartowała sobie z Aidena, że przecież jest już na tyle dużym chłopcem, że nie powinien obawiać się starego domu, w którym deski trzeszczą same z siebie, futryny walą przy najmniejszym podmuchu wiatru, a drzwi skrzypią tak, że mogłyby obudzić zmarłego. W jej opinii, na przestrzeni tych wszystkich lat, nie działy się tam żadne nadnaturalne i niewytłumaczalne rzeczy, więc nie widziała powodów, by nagle zaczęły się dziać. Pewnie któryś ze znajomych postanowił zrobić mu przedhalloween'owego psikusa - takie było jej tłumaczenie, ale Aiden wiedział, że to jest coś innego. Coś głębszego. I coraz częściej łapał się na tym, że uważał, że nie z tego świata. Dostał zaproszenie od rodziców na dzisiejszy wieczór, ale odrzucił je - miał zamiar spędzić ten czas w domu, zapewne popijając piwo dyniowe (raz do roku można) i oglądając horrory. Poza tym, pewnie dzieciaki będą krążyć falami po słodycze, więc nie zamierzał zawieść ich próchnicy.
Po lunchu pożegnał się z mamą, która musiała wracać do pracy, zahaczył jeszcze o Tesco, robiąc ostatnie zakupy na dzisiejszy wieczór i cmentarz, gdzie porozmawiał chwilę z dziadkami. Do domu wrócił delikatnie przed trzecią, gdy robotnicy zbierali się już do wyjścia, zdając relację z tego, co dziś udało im się zdziałać. Aiden pożegnał ich, po czym wrzucił telewizor i podkręcił głośność - nie cierpiał tej kłującej uszy, wszechobecnej ciszy. Będzie musiał sobie w końcu znaleźć jakąś kobietę i spłodzić gromadkę dzieci, wtedy ten dom będzie odpowiednio pełny i może wreszcie nabierze trochę radości. Mgła ustąpiła, więc postanowił wziąć rower i przejechać się po lesie za domem. Wysiłek fizyczny na pewno pomoże mu się nieco uspokoić i poukładać myśli.
Jeździł prawie czterdzieści minut, gdy wypadając zza zakrętu, ujrzał na załomie szlaku jakąś odzianą na czarno postać. Podjechał bliżej, marszcząc brwi i wtedy nieznajomy poruszył się, wyciągając długą rękę. Zakończona pazurami dłoń pokazywała na coś.
Aiden zerknął w tamtą stronę, ale niczego nie dostrzegł. Wszędzie były drzewa.
- Czy to są jakieś żarty? - Zapytał podniesionym głosem. -
Jeśli to ty, Leighton, to zaraz skopię ci tyłek!
Postać w czerni nie odpowiedziała i nie poruszyła się, wciąż wskazując pazurem kierunek.
- Dobra, dosyć tego. Najpierw jakieś podejrzane rzeczy w domu, a teraz jakiś przebrany cudak. Doigrałeś się...
Zszedł z roweru i wtem usłyszał za sobą trzask dwóch łamanych gałęzi i odruchowo obejrzał za siebie. Nic. Cisza. Pusty szlak. Gdy odwrócił wzrok ku tajemniczej postaci... jej już nie było. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Aiden rozglądał się gorączkowo po lesie, jednak nikogo nie zauważył. Czy naprawdę widział to, co widział? Czy tracił zmysły? Zaczynał w to wierzyć, bo nigdy wcześniej nie zdarzały mu się takie rzeczy. Z bijącym ciężko sercem wskoczył na rower i pognał do domu, cały czas rozmyślając o tym dziwnym zdarzeniu.
Wziął szybki prysznic i zaczął przygotowywać się do wieczoru. Mgła znów podniosła się, otulając wszystko mlecznym oparem, przez co świat na zewnątrz wyglądał ponuro i dość niepokojąco. Mężczyzna wszedł na strych i pośród staroci i różnych szpargałów wygrzebał najpierw stary odtwarzach wideo, a następnie pudło pełne kaset VHS. No, może nie do końca, bo jakimś cudem znalazło się tutaj "Miasto żywych trupów" na Blu-Ray'u.
Klasyka kina grozy powinna być oglądana w klasycznym stylu, czyli na wysłużonym, trzeszczącym odtwarzaczu głowicowym. Zniósł sprzęt na dół i zainstalował go, a potem wrócił się po pudło z kasetami. Gdy zszedł ze strychu i znalazł się w salonie, zaskoczony stwierdził, że bardzo szybko nastała szarówka, na co wpływ miała z pewnością gęsta mgła za oknem. Przyniósł z lodówki piwo dyniowe i na pierwszy ogień wrzucił Nosferatu. Magnetowid z charakterystycznym dźwiękiem połknął plastikową kasetę i nawinął taśmę na głowicę. Seans się rozpoczął, choć Aiden nie mógł się na nim do końca skupić, jakby coś z tyłu głowy nie pozwalało mu się wyluzować. Odpisał na kilka kolejnych wiadomości na facebooku i powrócił do filmu. Wmawiał sobie, że to przez Halloween działy się te różne, dziwne rzeczy i jeśli zostanie tutaj, na sofie, spędzając ten wieczór przed telewizorem, nic podejrzanego więcej się nie zdarzy.
I nagle doznał olśnienia.
Pazurzasta, tajemnicza postać z lasu wskazywała na jego dom!