Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2016, 12:04   #17
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Wybudziły go hałasy dochodzące z zewnątrz. Było jasno, co oznaczało, że udało mu się zasnąć. Nawet nie wiedział, kiedy to się stało. Po prostu odpłynął. Ziewnął przeciągle, przetarł oczy i zebrał się z sofy. Mimo, że była wygodna, to spał w jakiejś poskręcanej pozycji i musiał teraz rozprostować zastane ręce i nogę. Wcale nie czuł się wyspany. Ba, najchętniej wróciłby do łóżka i przekimał się do wieczora, ale obowiązki mu na to nie pozwalały. Poczłapał niczym zombie do kuchni, wsypał podwójną kawę do dużego kubka i zalał wrzątkiem, gdy woda się zagotowała. Chwilę później zniknął w łazience - musiał wziąć prysznic, może to go chociaż trochę rozbudzi, nim kawa wystygnie na tyle, by dało się ją wypić.

Jak to bywało w starych, angielskich domach, drzwi do kabiny prysznicowej wykonano z mrożonego szkła, przez co nie było dobrze widać wnętrza, jednak Aiden i tak dostrzegł jakiś niewielki kształt leżący na dnie kabiny. Zaskoczony, zmarszczył brwi i podszedł ostrożnie do drzwiczek, skupiając wzrok na kształcie za szybą. Był czerwono-brązowy, wielkości dość dużego dziecka. Chwycił za klamkę i zawahał się na moment, gdy umysł zaczął podsuwać mu najdziwniejsze scenariusze, jednak ostatecznie nacisnął na nią i pchnął drzwiczki. Te zaskrzypiały głośno, ukazując leżący w brodziku zrolowany dywanik toaletowy, na którego ze słuchawki prysznicowej miarowo kapała woda. Nie było szans, żeby to on go tam wrzucił, bo i po co?
- Co tu się, kurwa, wyrabia! - Warknął, ale odpowiedziała mu jedynie głucha cisza.
Szybkim ruchem wyciągnął dywanik, wycisnął go nad wanną i rzucił na grzejnik w łazience. Był wkurzony i zdezorientowany. Najpierw te dziwne sytuacje w nocy, a teraz dywanik pod prysznicem. To nie było normalne. Tak, jakby coś lub ktoś z nim tutaj było. Najciekawsze, że nigdy wcześniej nic takiego nie miało tu miejsca.

Próbując nie myśleć o tym za wiele, wskoczył pod prysznic i spędził około dziesięciu minut pod ciepłym strumieniem wody. Wychodząc z kabiny, zerknął w lustro i aż odskoczył, gdy dostrzegł w odbiciu przemykający szybko korytarzem cień. Odwrócił się, czując jak włosy stają mu dęba i mokry, przepasany ręcznikiem wyszedł z łazienki, rozglądając się w obie strony. Korytarz był zupełnie pusty. Czyżby po nocnych wydarzeniach zaczęło mu odbijać i widział rzeczy, których tak naprawdę nie było? Ale przecież ktoś wyrył kilka bruzd w szybie i wyraźnie czuł lodowatą temperaturę w sypialni. Zarzucił szlafrok, wypił kawę, oglądając jednym okiem jakiś program na BBC i zadzwonił do mamy, umawiając się z nią na lunch. O dziewiątej przyjechali robotnicy, żeby ocieplić bojler i rury, więc Aiden zostawił ich z robotą, zabierając się za własną.

Nadeszło Halloween, więc przydałoby się trochę udekorować dom. Dobrze, że kilka dni wcześniej kupił zapas dyń i różnych pierdółek mających nadać budynkowi nieco klimatu. Lubił to święto odkąd pamiętał i stało u niego na równi ze Świętami Bożego Narodzenia, jednak dzisiaj czuł się trochę zmieszany tym, co działo się w nocy. Może rzeczywiście jakiś duch chce się z nim skontaktować? Tylko ciekawe po co i dlaczego właśnie teraz, skoro przyjeżdżając do dziadków, nigdy nie zauważał niczego dziwnego. A może po prostu jako dzieciak nie chciał zauważać. Z szopy przyniósł drabinę, wystawił wszystkie potrzebne dekoracje na werandę i zaczął pracować. Dzień był chłodny i rześki, czuć było w powietrzu zbliżającą się, zimną jesień. Najpierw pod sufitem podwiesił papierowe nietoperze, upewniając się, że dobrze je zabezpieczył przed zdmuchnięciem przez wiatr, potem poustawiał dyniaczki i dwie wiedźmie miotełki nieopodal drzwi. Nie zajęło mu to wiele czasu, a przyozdobiona weranda wyglądała całkiem przyjemnie dla oka.


Odniósł narzędzia i wrócił do domu, sprawdzając facebooka i twittera, gdzie dostał milion wiadomości od znajomych odnośnie wesołego Halloween. Poodpisywał, komu mógł, życząc tego samego i gdy dochodziła dwunasta wyjechał w stronę centrum na spotkanie z mamą. Tym razem wziął swoje BMW i3, gdyż mgła gęstniała coraz bardziej i poruszanie się rowerem mogłoby nie być zbyt bezpieczne. Jadąc do The Crabtree na Rainville Road w Fulham, miał nadzieję, że mama rzuci nieco światła na wydarzenia, które miały miejsce w nocy w domu dziadków.


Niestety, wywiad środowiskowy z mamą nie przyniósł żadnych rezultatów, co więcej, żartowała sobie z Aidena, że przecież jest już na tyle dużym chłopcem, że nie powinien obawiać się starego domu, w którym deski trzeszczą same z siebie, futryny walą przy najmniejszym podmuchu wiatru, a drzwi skrzypią tak, że mogłyby obudzić zmarłego. W jej opinii, na przestrzeni tych wszystkich lat, nie działy się tam żadne nadnaturalne i niewytłumaczalne rzeczy, więc nie widziała powodów, by nagle zaczęły się dziać. Pewnie któryś ze znajomych postanowił zrobić mu przedhalloween'owego psikusa - takie było jej tłumaczenie, ale Aiden wiedział, że to jest coś innego. Coś głębszego. I coraz częściej łapał się na tym, że uważał, że nie z tego świata. Dostał zaproszenie od rodziców na dzisiejszy wieczór, ale odrzucił je - miał zamiar spędzić ten czas w domu, zapewne popijając piwo dyniowe (raz do roku można) i oglądając horrory. Poza tym, pewnie dzieciaki będą krążyć falami po słodycze, więc nie zamierzał zawieść ich próchnicy.

Po lunchu pożegnał się z mamą, która musiała wracać do pracy, zahaczył jeszcze o Tesco, robiąc ostatnie zakupy na dzisiejszy wieczór i cmentarz, gdzie porozmawiał chwilę z dziadkami. Do domu wrócił delikatnie przed trzecią, gdy robotnicy zbierali się już do wyjścia, zdając relację z tego, co dziś udało im się zdziałać. Aiden pożegnał ich, po czym wrzucił telewizor i podkręcił głośność - nie cierpiał tej kłującej uszy, wszechobecnej ciszy. Będzie musiał sobie w końcu znaleźć jakąś kobietę i spłodzić gromadkę dzieci, wtedy ten dom będzie odpowiednio pełny i może wreszcie nabierze trochę radości. Mgła ustąpiła, więc postanowił wziąć rower i przejechać się po lesie za domem. Wysiłek fizyczny na pewno pomoże mu się nieco uspokoić i poukładać myśli.


Jeździł prawie czterdzieści minut, gdy wypadając zza zakrętu, ujrzał na załomie szlaku jakąś odzianą na czarno postać. Podjechał bliżej, marszcząc brwi i wtedy nieznajomy poruszył się, wyciągając długą rękę. Zakończona pazurami dłoń pokazywała na coś.


Aiden zerknął w tamtą stronę, ale niczego nie dostrzegł. Wszędzie były drzewa.
- Czy to są jakieś żarty? - Zapytał podniesionym głosem. - Jeśli to ty, Leighton, to zaraz skopię ci tyłek!
Postać w czerni nie odpowiedziała i nie poruszyła się, wciąż wskazując pazurem kierunek.
- Dobra, dosyć tego. Najpierw jakieś podejrzane rzeczy w domu, a teraz jakiś przebrany cudak. Doigrałeś się...
Zszedł z roweru i wtem usłyszał za sobą trzask dwóch łamanych gałęzi i odruchowo obejrzał za siebie. Nic. Cisza. Pusty szlak. Gdy odwrócił wzrok ku tajemniczej postaci... jej już nie było. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Aiden rozglądał się gorączkowo po lesie, jednak nikogo nie zauważył. Czy naprawdę widział to, co widział? Czy tracił zmysły? Zaczynał w to wierzyć, bo nigdy wcześniej nie zdarzały mu się takie rzeczy. Z bijącym ciężko sercem wskoczył na rower i pognał do domu, cały czas rozmyślając o tym dziwnym zdarzeniu.

Wziął szybki prysznic i zaczął przygotowywać się do wieczoru. Mgła znów podniosła się, otulając wszystko mlecznym oparem, przez co świat na zewnątrz wyglądał ponuro i dość niepokojąco. Mężczyzna wszedł na strych i pośród staroci i różnych szpargałów wygrzebał najpierw stary odtwarzach wideo, a następnie pudło pełne kaset VHS. No, może nie do końca, bo jakimś cudem znalazło się tutaj "Miasto żywych trupów" na Blu-Ray'u.


Klasyka kina grozy powinna być oglądana w klasycznym stylu, czyli na wysłużonym, trzeszczącym odtwarzaczu głowicowym. Zniósł sprzęt na dół i zainstalował go, a potem wrócił się po pudło z kasetami. Gdy zszedł ze strychu i znalazł się w salonie, zaskoczony stwierdził, że bardzo szybko nastała szarówka, na co wpływ miała z pewnością gęsta mgła za oknem. Przyniósł z lodówki piwo dyniowe i na pierwszy ogień wrzucił Nosferatu. Magnetowid z charakterystycznym dźwiękiem połknął plastikową kasetę i nawinął taśmę na głowicę. Seans się rozpoczął, choć Aiden nie mógł się na nim do końca skupić, jakby coś z tyłu głowy nie pozwalało mu się wyluzować. Odpisał na kilka kolejnych wiadomości na facebooku i powrócił do filmu. Wmawiał sobie, że to przez Halloween działy się te różne, dziwne rzeczy i jeśli zostanie tutaj, na sofie, spędzając ten wieczór przed telewizorem, nic podejrzanego więcej się nie zdarzy.

I nagle doznał olśnienia.
Pazurzasta, tajemnicza postać z lasu wskazywała na jego dom!
 

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 08-11-2016 o 14:40. Powód: kosmetyka posta ;)
Kenshi jest offline