Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2016, 17:05   #5
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Już po wejściu na pokład na ten dziwny statek zorientowałem się, że po pierwsze jest on latający, a po drugie wcale nie leci do Zatoki Kajdaniarzy, Łańcucha, czy czegokolwiek takiego nazwą nawiązującego do niewolnictwa, gdzie prawdopodobnie piraci morscy porwali kolegę Shackletona. Jakkolwiek ten mięśniak sam mógł sobie poradzić ze wszystkim to miał do niego parę pytań. Te musiały poczekać, bo statek, na który wsiadłem jest statkiem odkrywczym - lecą w nieznane! Nie to, żeby był to jakiś problem.

Nie dąsałem się w czasie podróży, bo na spotkanie z Shackletonem zabralem niewielki aparat do pędzenia bimbru, no i nie mały zapas butelek napełniony szlachetnym napojem alkoholowym. Jak to się mówi na poznanie nowej osoby "mam litra wódki, może poznamy się bardziej".

Piłem już z Ghorbashem, We i Marconem, a dziś był dzień picia z Ha-Torem. Czarownik o dziwnym kolorze chmury trochę bronił się, ale ostatecznie skusił się aromatem trunku i sformułowaniem "a za zdrowie?". I tak od godziny sączyliśmy bimber. Siedząc na rozkładanym siedzonku (które zawsze starałem się mieć ze sobą) zagadałem do towarzysza od szklanki:
- Po jednej stronie skały przypominające wieże, a po drugiej jakby dżungla się przerzedzała. Chyba jakiś iluzjonista bardzo chce, żebyśmy odlecieli od ustalonej ścieżki lotu. Co o tym sądzisz?
 
Anonim jest offline