Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2016, 04:12   #164
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Michael Devlin - stateczny oficer


~ Co tam się dzieje? Kto tam tak strzela? Doszli już do tego mostku czy nie? ~ widząc zbliżajacą się czwórkę z załogi stary oficer marynarki główkował gorączkowo próbując odgadnąć co się dzieje na reszcie statku. Wnioski jednak nie były zbyt budujące. Nieważne kto obsługiwał karabin maszynowy widać walka wciąż trwała. Czyli błyskawiczny szturm się nie powiódł i toczyły się pewnie walki na wyłupanie przeciwnika. A przy kłopotach i bronią i z amunicją jakie mieli buntownicy nie zapowiadało się to zbyt dobrze.

Podobnie to, że przyszli tu ci czterej od tamtych a nie nikt od Barbossy też raczej nie działało na korzyść buntowników. Ci z załogi mieli na tyle swobody manewru by przebić się tutaj. Czyli nie byli całkowicie związani walką na górnych pokładach. Znów nie zapowiadało to niczego dobrego. Ale walka wciąż trwała i pewnie zbliżał się jej punkt krytyczny. Jedna ze stron musiała ustąpić pierwsza i pewnie ta zostanie pokonana. O ile się orientował w morskich zwyczajach to zbutowanym niewolnikom niezbyt wybaczano bunty. - Poczekaj. Postrzelać po gadaniu zawsze się można ale w druga stronę to niekoniecznie już takie łatwe. - uspokoił swojego strzelca. Sytuacja była dość niejasna. Na razie nie stracił żadnego człowieka ze swojej grupy oddanej mu pod komendę i wolał by tak zostało nadal. Zwłaszcza jak nie zanosiło się na prędkie roztrzygniecie walk na górze.

- Może? To trochę brzmi jak może karmienie rekinów za życia albo po. - prychnął brodacz słysząc ofertę załoganta. Nie było więc chyba tak źle. Sprawa musiała się ważyć na ostrzu noża skoro chcieli ich wyłaczyć z walki gadaniem. Widocznie sądzili, że ludzie Barbossy na górnych pokładach mogą jeszcze sporo napsuć. No i było ich czterech. Siły były więc w walce wyrównane jeśli liczyć na tych co mogli wejść do walki natychmiast.

- Też mam dla was ofertę. Złożycie broń, dacie się związać i dołączycie do dwóch waszych kolegów których już mamy w gościnie. Gdy my opanujemy statek pozwolimy wam się do nas przyłączyć lub zejść z pokładu w pierwszym porcie. Ja stawiam tą ofertę ale nie mogę zagwarantować, że jeśli pozostaniecie uparci to kapitan Barbossa będzie równie wspaniałomyślny. Z moją ofertą macie szanse przeczekać całą walkę w bezpiecznym miejscu i poczekać na to co się stanie. Co wy na to? - powiedział pogodnym głosem i śmiechem jakby rozmawiali w jendej ze słonecznych tawern Miami w cieniu prasolek, chłodnym szkłem z kolorowa cieczą i chłodzeni przez byrzę od morza, zwiewającą parną duchotę dżungli. Trochę liczył na ich jak miał nadzieję łotrzykową naturę. I krwawą reputację Barbossy w zestawieniu z własną postawą jaką widzieli. Jakby się udało. Miałby czwórkę jeńców zamiast czwórki przeciwników. A był skłonny ich przyjąć do załogi chociaż do końca rejsu. A jak nie wypuścić ich w pierwszym, lepszym porcie. Gdyby buntownikom nie poszło no cóż, pewnie zostali by ci ich jeńcy uwolnieni przez resztę załogi choć wtedy pewnie sam Michael już pewnie by się nie musiał tym kłopotać w drodze na dno morza zajęty wzbogacaniem morskiej biosfery. Ale gdyby jednak byli uparci miał choć nadzieję, że ich to choć troche podłamie w krytycznym momencie. W razie walki zamierzał uruchomić plan o gaszeniu światła i ataku swoich grupek szturmowych.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline