Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2016, 19:28   #7
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Remo pojawił się grzecznie spóźniony o kilka minut. Wyglądał na młodszego o niemal dwadzieścia lat od publicznego wyglądu jeszcze sprzed godziny. Ubrany w ciemny garnitur w stylu casual nie wyglądał na kryjącego się po melinach Chinatown hakera. Zadzwonił do mieszkania Ann, cierpliwie czekając na wpuszczenie.
Zanim dojechał na górę, Ann zdążyła zaprezentować rodzinie jak urządziła się w nowym mieszkaniu.
- Chciałam wam przedstawić Kye Remo - powiedziała do członków rodziny - Moja mama Susan, ojciec Nathaniel oraz brat David.
Susan skinęła uprzejmie głową, David przyglądał się mu jak istocie z zupełnie innej planety, natomiast Nathan wstał i wyciągnął rękę do Murzyna.
- Niesławny Kye Remo. Dobrze wreszcie poznać osobiście - powiedział poważnym tonem.
Remo uścisnął mu dłoń. Pozostałej dwójce skinął głową. Nie było tak źle, nikt nie odstrzelił mu głowy już na starcie. Myśli tego typu wywoływały chęć śmiania się w głos. Nie byłoby to najlepszym pomysłem, stłumił więc te odruchy, zagłuszając jednocześnie tremę.
- Moja reputacja mnie wyprzedza. Nie jest zbyt pomocna, pozwala bowiem wyrobić sobie o mnie opinię przed poznaniem - powiedział, zajmując pozostawione mu miejsce.
- Pozwala jednakże poznać podstawowe fakty o osobie, z którą moja córka ucieka przed ochroniarzami - Nathan posłał Ann ostre spojrzenie.
- W młodości robi się wiele rzeczy, które potem wspomina się z drobnym wstydem - Susan uśmiechała się lekko do męża, który krótko pokręcił głową.
- Nie wszyscy uczestnicy tych ucieczek mogą zrzucać to na karb braku doświadczenia - najstarszy z Ferricków uniósł brew.
Głowa Davida wędrowała od jednej osoby do drugiej, na szczęście na chwilę przerwał to Gaston, który podszedł do stolika z napojami, nie mogąc sobie darować uśmiechu posłanego w kierunku Susan oraz dłuższego zawieszenia wzroku na nieznanej sobie osobie w postaci Remo, odezwał się z namaszczeniem:
- Czy mogę zaproponować wino? Miss Ferrick wybrała doskonałe roczniki: Czerwone kalifornijskie Pinot Noir z Doliny Arroyo Grande. Doskonały rocznik 2036, zwłaszcza dla wyrobów Talleya oraz białego Rieslinga z Mosel, z winnicy Petera Laurenta z roku 2032. Ten rocznik ma wyrafinowany, delikatny smak, ze względu na wyjątkowo słoneczne lato. Davidzie, dla ciebie proponuję sok z owoców granatu lub oranżadę ze świeżych limonek.
Ann nie skomentowała uwagi ojca. Czasami lepiej było zachować milczenie. Uśmiechnęła się do Kye i powiedziała:
- Nalej mi proszę czerwonego Gastonie.
Susan zażyczyła sobie tego samego co Ann, Nathan po prostu podstawił kieliszek, a Dawid nagle zmuszony do wypowiedzenia czegoś na głos zająknął się.
- G… z granatu może być.
- Dla mnie białe - Remo podstawił swój kieliszek. Kolejna drobnostka, która wydała mu się zabawna w tych okolicznościach. - Zapewniam państwa, że dobro i doskonałe zdrowie Ann są dla mnie również najwyższym priorytetem - powiedział z uśmiechem, kiedy kelner zrobił swoje. - Nauczyłem się już jednak, że wychowali państwo silną, zdeterminowaną i pewną siebie kobietę, którą nie sposób kierować. Za co jestem bardzo wdzięczny.
Uniósł kieliszek odrobinę i spojrzał na Ann, lekko skinąwszy głową.

Podczas gdy wszyscy delektowali się doskonałym winem kelner położył na stole dwa nakryte półmiski oraz wazę. Następnie, z namaszczeniem prestidigitatora odgrywającego swój pokazowy numer, Powiedział:
- Na początek jako przystawki proponuję sałatkę z owoców cytrusowych z meksykańskim estragonem - i odsłonił najpierw pierwszy z półmisków i oczom siedzących przy stole ludzi ukazała się bajecznie kolorowa surówka - zupę krabową z czarnymi truflami - kontynuował podnosząc pokrywę z wazy - oraz jedno z czołowych dań naszej restauracji: Skarb Zbieraczki czyli grillowane grzyby w sosie ze słodkiego czosnku. - Gdy uniósł ostatnie przykrycie w koło rozszedł się aromatyczny, charakterystyczny zapach.
Ann mrugnęła do siedzącego obok niej czarnoskórego mężczyzny. Tym razem nie odezwała się pierwsza, czekając aż goście dokonają wyboru. Choć jedzenia było na tyle dużo, że każdy mógł skosztować wszystkiego po trochu.
- Prawienie komplementów mojej córce nie zwalnia od odpowiedzialności - przerywniki kelnera nie przeszkadzały Nathanowi wracać do wcześniejszych kwestii. - Odkąd Ann cię poznała - w naturalny sposób przeszedł do mówienia na "ty" - przytrafia się jej znacznie więcej niebezpiecznych… przygód.
Dawid nałożył sobie trochę surówki, Susan uśmiechnęła się do kelnera ze słowami:
- Zdam się na twój wybór - następnie zwracając do męża. - Ależ daj spokój, kochanie. Ja jestem bardzo ciekawa usłyszeć wreszcie w jaki sposób się poznaliście. Nie zrozumcie mnie źle, ale wydaje się, że jesteście jak dwa różne światy.
Najmłodszy przy stole chłopak parsknął w swoje jedzenie, kiedy Gaston nakładał grzybów dla Susan, a najstarszy z Ferricków sięgał po zupę.
- Tak właściwie to ty nas poznałeś ze sobą - Odpowiedziała dziewczyna z rozbawieniem. - Pamiętasz to zlecenie dla C-T, w którym szukaliśmy ich skradzionej przesyłki? Wszystkie kłopoty wtedy były następstwem tego zlecenia. Nie możesz o to obwiniać Kye. Podobnie jak i tym razem. Próbowali dorwać mnie ludzie, którym wcześniej nie udało się złapać jednego asystentów z mojej uczelni. Dzięki Remo udało mi się zainstalować go bezpiecznie w C-Tower. To ich najwyraźniej bardzo wkurzyło i stąd zamach, którego byłam celem.
- Ah, więc teraz to moja wina? - ciężko było stwierdzić, czy jest coś z żartu w słowach ojca Ann. - Nie sądziłem, że do oficjalnych zleceń CT tworzy takie różnorodne zespoły.
- Może rzeczywiście powinnaś odpuścić na te kilka dni? - Susan brzmiała na odrobinę zaniepokojoną. - Tyle się dzieje w mieście. Choćby u nas w domu, wierzę, że tam jest bezpiecznie.

- Mamy zbyt dużo urządzeń elektronicznych i robotów, by mogło tam być bezpiecznie. - dopowiedziała Ann na wpół poważnie. - Nie macie pojęcia na co udało nam się trafić dzisiaj na uniwersytecie, w związku ze śledztwem na temat śmierci Amandy Tomkins i jej ojca.
Popatrzyła na Kye:
- Ty na pewno potrafisz wytłumaczyć to bardziej… specjalistycznie.
- Ann demonizuje odrobinę - wywołany do odpowiedzi Remo przestał udawać, że go tu nie ma, przełykając kęs Skarbu Zbieraczki. - Faktem jest, że trop Amandy zawiódł nas w niespotykane miejsce. Wydaje się, że awaria prądu i komputerów uczelni stworzyła osobny sieciowy byt, umiejscowiony w serwerowni. To zagrożenie zneutralizowałem, lecz ciągle pozostali ludzie. I to prawda, poznaliśmy się przy wrześniowej pracy dla Alana. Mawiają, że niebezpieczeństwo zbliża do siebie, pewnie tak było. I, eee, przełamało bariery wiekowe - uśmiechnął się krzywo - nie mające w końcu takiego znaczenia w dzisiejszych czasach. Dotyczące mojej osoby akta w bazie Corp Techu nie są... w pełni szczegółowe i zgodne z prawdą. Jest zbyt wielu takich, co chcieliby o swoim pożal się Boże idolu wiedzieć jak najwięcej.
Jeśli Gaston łapał coś z tej rozmowy, to nic nie dawał po sobie poznać. Co innego David, wyraźnie zainteresowany. W końcu on miał siostrę co najwyżej za studentkę. Susan patrzyła z nieodgadnionym wyrazem twarzy na Remo, a Nathan pozwolił sobie na krótkie, rozbawione parsknięcie.
- Boisz się, że będą zaczepiać na ulicy? - spytał, ale szybko wrócił do poważniejszego obecnie tematu. - Wracając. Uważacie, że za samobójstwem córki Scotta mogła stać… - kontemplował to wyrażenie przez moment - ...awaria prądu? Nie chciałem cię wciągnąć w coś tak szeroko zakrojonego, Ann. Policja ma teraz mnóstwo roboty, ale powinniście skorzystać z zasobów Corp-Techu. Sami zaś zniknąć z radarów.
- Ta sprawa to coś o wiele większego niż awaria. - Ann dołożyła sobie jeszcze odrobinę zupy i kontynuowała - Od tego się zaczęło. W jej wyniku nastąpiło "cudowne ozdrowienie" przynajmniej trzech osób. Jedną z nich był Izaak White, guru sekty do której należała Amanda. Kolejna osoba, Manuela Navarro powiązana jest z gangiem o nazwie Free Souls. Mamy jeszcze coś o nazwie Luxury Goods, czego nie możemy na razie z niczym powiązać, poza kolejnym "powstańcem" ze szpitalnego łoża o imieniu Ayako Dan. Wygląda na to, że wadliwy system zaadoptował na swoje potrzeby prace niektórych studentów i dosłownie wcielił je w życie. W związku z tym czeka mnie teraz pewnie lektura kolejnych nudnych elaboratów. Podobnie jak ten o Dzieciach Rajneesha, który już przetrawiłam.
- Czy musimy w tym momencie o tym rozmawiać? - Susan spytała zmęczonym głosem. - Mamy rodzinny obiad i to z kimś, kogo ukrywałaś przed nami przez jakiś czas.
- Jeszcze tylko zdanie - wtrącił Nathan. - Ann, powtórzę, zostaw tę sprawę innym. Błąd czy nie, Amanda związała się z sektą. Ci inni ludzie i nazwy nie mają tu znaczenia. Jest prowadzone śledztwo w sprawie śmierci jej i jej ojca, teraz już nic na to nie poradzę. Nie pozostawił po sobie żadnej najbliższej rodziny. To wszystko zrobiło się zbyt niebezpieczne. Wiem, że to z mojej prośby się zaczęło, ale teraz chciałbym prosić cię, byś zrezygnowała - ojciec jak zwykle próbował postawić na swoim. Pewnie teraz żałował całej tej prośby. Zamach na życie córki to nie byle co, a on zwykł stawiać na swoim. To i tak dobrze, że prosił. Znaczyło to, że zaczynał uważać ją za dorosłą.


- Chyba nie zrozumiałeś tato - Ann pokręciła głową. - Zamach nie ma nic wspólnego ze sprawą Amandy. Napadli na nas ci sami ludzie, którzy próbowali porwać asystenta z wydziału robotyki. Rozpoznałam twarze gdy pokazali mi martwych zamachowców. Poza tym mylisz się co do tego, że Tomkins nie pozostawił nikogo bliskiego. Odkryliśmy miejsce, w którym kobiety, które nie chcą lub nie mogą donosić swoich ciąży, hodują dzieci w specjalnych inkubatorach. Wyobraź sobie, że w jednym z nich znajduje się dziecko Amandy.
Ann przerwała spoglądając na Gastona:
- Masz jednak rację mamo. Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Teraz czas na danie główne. Zamówiłam dla ciebie oczywiście pierś z kaczki, a dla mnie i ojca steki z cielęciny. Nie wiedziałam na co będziesz miał ochotę Kye, więc masz wybór. Ty David oczywiście dostaniesz górę zieleniny. - Mrugnęła do brata, a gdy kelner ściągał z rusztu gorące potrawy i nakładał je na talerze, kontynuowała - Nie ukrywałam nikogo mamo. Po prostu potrzebowaliśmy trochę czasu by się przekonać czy lubimy się trochę bardziej. - Przy tych słowach wysunęła rękę i z czułością pogłaskała dłoń Remo.
Remo nie wtrącał się do rodzinnych przepychanek, im mniej uwagi poświęcano jemu, tym lepiej. Nie miał mleka pod nosem i podobnych sytuacji w życiu przeszedł sporo, wiedział więc, gdzie nie wsadzać nosa. Francuzikowi wskazał na steka, do Ann się uśmiechając, kiedy go dotknęła.
- Czasami życie na szczęście zaskakuje również w pozytywnym sensie. Dodam też, że firma jest zainteresowana tym co się dzieje, staram się więc w pełni wykorzystywać dostępne z niej zasoby i odsuwać ryzyko jak najdalej od nas.
Nie dodał, że czym byłaby praca bez odrobiny ryzyka. Ani on, ani Ann nie nadawali się do siedzenia całymi dniami za biurkiem.
- Nie napawacie mnie optymizmem. Z tego co słyszę, to wszystko może być powiązane - Nathan pokręcił głową, niezadowolony ze wszystkich tych rewelacji, a także oporu córki przed udaniem się w bezpieczne miejsce i tam pozostaniem. Dylemat każdego ojca, kiedy ich dzieci dorastają i wychodzą spod bezpiecznego parasola. Susan położyła dłoń na jego przedramieniu, kiedy Gaston nakładał im główne danie. Przez chwilę panowała cisza, kiedy skupiali się na pierwszych kęsach nowych potraw.
- Zebraliśmy się tu w innym celu niż te poważne rozmowy. Ja bym bardzo chciała na przykład lepiej poznać wybranka naszej córki - kobieta skierowała spojrzenie na Remo. - Opowiedz nam coś o sobie, czego Nathaniel nie wyczytał w twojej kartotece. Pewnie gdybyś był młodszy to by zastosował standardowy sposób na zastraszanie - uśmiechnęła się. - Jakie masz hobby? W pierwszej chwili można sądzić, że mocno się różnicie - jej wzrok przesunął się na córkę.
 
Widz jest offline