Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 03:00   #26
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Wężyca wkłada mi na głowę kapelusz. Jest on nieco za duży na moją łepetynę, kapelusz spada mi na oczy i przesłania wizję. Chyba wolę mieć bandanę na głowie lub muszę sobie sprawić do niego pasujące kolorystycznie wstążki, by miał odpowiednią stabilność. Poprawiam piracki kapelusz i biorę się w garść.
Jedna decyzja już podjęta na dzień dobry.
Moim problemem nie jest przywiązanie do Yuteala. Nie jest też niepokój o niego czy kogokolwiek innego w tej załodze. Nie dowodziłam dotychczas tak dużą ilością stworzeń, a tym bardziej tak kolorową watahą. Brakuje mi doświadczenia. Zbiera się już większość załogi, a wszystkich członków jest trzydzieści. Mam wrażenie, że zasycha mi w gardle, a w łbie rozpanasza się pustka. Inna sprawa, że poza tym nikogo się nie boję, raczej mało kto mi da radę podskoczyć.
Boję się popełnić błąd, który zadecyduje o naszej zagładzie. Że skończę jak Wężyca.


Ktoś powiadamia mnie o nieprawidłowościach w liniowaniu statku. Gruby białas z legendarnym upodobaniem do dawaniu wpierdoli.
Zapada decyzja druga. Zostaje jeszcze obadać sytuację na dole.
Przypominam sobie słowa Wężycy o sprawdzeniu, kto dysponuje wiedzą medyczną.
Pozostaje jeszcze kwestia zapasów, które skończą się w przeciągu paru dni. W mej głowie zapada kolejna decyzja. I tworzy się nowe pytanie do załogantów.
Za pewne jeszcze wiele potrzebnych pytań nie padnie prędko z mych ust ani tym bardziej nie wyklarują mi się w głowie. Czuję głód. Chcę jeść. Pić.


Spoglądam na Liskę. Nie wiem, dokąd mieliśmy lecieć, ale niezależnie od wcześniejszych planów powierzam jej zadanie:
- Będziemy lądować na odpowiednim terenie, musimy sprawdzić stan statku i dokonać potrzebnych napraw. Mogą być okolice starorzecza, mam nadzieję, że nie natkniemy się na bagno.
Biorę pod uwagę poprawki mędrka w czarnej sukience. Nie wiem kto to jest, ale wygląda na dość ogarniętego.
Jestem hardkorem. Pewnie niektórzy też. Ale niektórzy to nie wszyscy, nie chcę zbędnie narażać załogantów na hardkorowe zakończenie podniebnego wojażu.

Inaczej Yuteal w zaświatach będzie mnie smażyć żywcem w oleju silnikowym tego statku na wieki wieków amen.


Spoglądam na tych bardziej rosłych i dobrze zbudowanych.
- Przy okazji uzupełnimy zapasy jedzenia i wody. Chcę się dowiedzieć, kto z was jest dobry w łowiectwie i ponadto wytrzymały. Zapolujecie na zwierzyny i pozbieracie owoce oraz jagody i korzonki.
Bo do diabła - ile można żreć szczury i byle ptactwo? A szkorbut - idź pan w chuj z tą cholerą.


- Ponadto kto dobrze się zna na lecznictwie i ziołach, niechaj się pochwali. Spuszczanie wpierdolu nie wlicza się do lecznictwa - uprzedzam przy okazji białego jebakę. Nie pamiętam, jak mu było na imię, ale za to pamiętam, że jego ulubionym daniem jest piwo, proteiny, białko, koksu i wpierdol.
Wszystkie lisy, jaszczurki i inne sierściuchy powinny dziękować wyższej sile, że nikt ich jeszcze nie wpierdolił, bo przy takiej ilości białka, jaka przydałaby się na pokładzie, i niedoborze białka, jaki w najbliższych dniach zapanuje na pokładzie, to Liska skończyłaby jako dywanik, a łuskowaty czarnuch (cholera, kolejny, którego imienia nie pamiętam, ale tych czarnuchów na świecie tyle, że kto ich tam liczy) jako buty.
A ja parę tysięcy stóp niżej jako truchło - oczywiście tylko w mojej wyobraźni.


Po załatwieniu najpotrzebniejszych spraw ogłaszam czas na jedzenie.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 16-11-2016 o 03:08.
Ryo jest offline