Craig Lowell
Drzwi ustąpiły i Craig błyskawicznie zlustrował pomieszczenie. Było puste. Odstawił Dentona na leżankę, tak żeby w razie czego mógł dać ognia w stronę drzwi od pomieszczenia (zamkniętych) a sam podbiegł do przeszklonej szafki. Otworzył ją błyskawicznie zlustrował zawartość. Bandaże! Gaza! Co jak co, ale byli nieźle wyposażeni. Wyciągnął dwa pojemniki i otworzył je na stole. Miał zamiar zrobić Dentonowi porządny opatrunek, który wytrzyma obciążenia, szczególnie na nodze. Tak samo na jego piersi, porządny opatrunek, który wytrzyma poruszanie się, co w tym stanie było przecież głupotą.
Craig przetrząsał słoiczki i fiolki, odcyfrowując ich zawartość. Szukał czegoś do odkażania, a nie maści na ból dupy. Jodyna, spirytus, woda utleniona, cokolwiek. Odkazi, przyciśnie dużo gazy i ciasno owinie bandażem, choćby i ze dwa razy, opatrunek nie może się poluzować! .
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |