Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2016, 21:35   #19
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Eric



Sen nie przyniósł ulgi, wręcz przeciwnie, wybudzony z niego mężczyzna, mógł swobodnie żałować, że w ogóle zamknął oczy. Za zamkniętymi powiekami, świat prezentował się bowiem nawet gorzej niż na jawie. Jeden po drugim, scenariusze pełne śmierci bliskich, pełne krwi, pełne bólu. Słyszał krzyki konających przyjaciół, których zostawił za sobą. Widział ich ciała rozrywane na strzępy, szatkowane kulami wrogich karabinów. Widział Elenę, tulącą w ramionach ciało Jenny. Łzy matki skapywały na zalaną posoką twarz córki. Z jej ust wydobywał się długi, zawodzący dźwięk, który najbliższy był wyciu zranionego zwierzęcia, nijak nie pasującym do istoty ludzkiej.


Ten właśnie dźwięk go wybudził, mieszając się z jękiem budzika, który zdawał się sprzeciwiać swemu zadaniu. Słońce, ledwie widoczne zza zasłony mlecznego obłoku, tuliło się do ziemi, gotowe by odpocząć. Jego brat, księżyc, zapewne już tkwił gdzieś na nieboskłonie, jednak wciąż trzymał się z boku, czekając cierpliwie na swą kolej. Najwyższa to była pora by poczynić ostatnie przygotowania do nocy.


Zmrok nadszedł szybciej niż można się tego było spodziewać. Czy jednak można go było nazwać mrokiem? Owszem, słońce już nie świeciło, śpiąc sobie w najlepsze, księżyc zaś wciąż jakby nieśmiało i niechętnie rzucał jedynie odrobinę swego blasku by oświetlić powoli szykującą się do snu ziemię. Mgła jednak… Ta zdawała się lśnić własnym. Zupełnie jakby jakaś upiorna siła dawała jej moc, której naturalny fenomen pogodowy nie powinien posiadać. Czaiła się na obrzeżu posiadłości Lestard’a, snując leniwie, ciekawie wypuszczając swe macki na oświetlone setkami żarówek terytorium. Badała je, kotłowiła się nad nim, wypełniała każdą szczelinę, aż wydawać się mogło, że oto świat zniknął. To zaś, co po nim zostało, błyszczało niczym choinka na Boże Narodzenie. Śliczny był to obrazek dla kogoś kto stał z boku, kto nie brał udziału w koszmarze, jaki przeżywał właściciel owego lśniącego kryształu, który tej nocy pojawił się w High Beach. Nieliczni przechodnie zatrzymywali się na chwilę lub dwie, kręcili głowami i szli dalej. Wszak ludzie mieli różne odchyły, a w noc taką jak ta… Jedynie pani Henderson przystanęła na dłużej by przywitać się i zapytać o powody dla których Eric tak swój dom wystroił. Nie wydawała się przy tym szczególnie owym faktem rozgniewana, prędzej posądzić ją można było o lekką niechęć ku takiej ekstrawagancji i zaskoczenie ową zmianą w sąsiedzie. Mgła kłębiła się wokół jej sylwetki niczym chmara żarłocznych komarów, pragnąca wyssać ostatnią kroplę krwi, ostatnią życiodajną esencję jaka tkwiła w kobiecie.
Ona sama w końcu sobie poszła, by zaszyć się w swym bezpiecznym domu, nieświadoma tego, co działo się na zewnątrz. Bezpieczna w tej nieświadomości niczym niemowlę w ramionach matki, które dopiero poznać miało przeciwności życia jakie właśnie rozpoczynało. Eric jednak… Eric znał owe przeciwności nader dokładnie, tkwiąc przyczajony na swym stanowisku, wypatrując wroga, który móg ale też nie musiał, tkwić jedynie w jego umyśle. Nie mógł wszak ryzykować. Jenny miała przyjechać przed południem, a do tego czasu…

I właśnie w tym momencie, gdy jego myśli zbczyły w stronę córki przyjaciela, wszystkie światła, jak na komendę, zgasły…






Aiden



Czy olśnienie, którego doznał miało mieć jakieś znaczenie w najbliższych godzinach, tego nikt przewidzieć nie mógł. Sprawiło jednak, że w miarę zrelaksowany mężczyzna, począł nagle nieco uważniej zerkać na szyby i nasłuchiwać odgłosów, które wydawał dom. Odgłosów, których nie słyszał. Za oknem zaś… Tam panowała mgła, odcinając go od świata i zamykając w swym mlecznym, upiornie lśniącym kokonie. Nagle dom, który powinien wszak być miejscem bezpiecznym, ciepłym i przytulnym, stał się obcy, chłodny i wrogi. Owa cisza, która zapadła, wydawała się być zapowiedzią czegoś strasznego, potwornego, złego…

Z głośnika telewizora, który przecież nie był ustawiony szczególnie głośno, rozległ się nagle przerażający krzyk, który wstrząsnął ścianami. Wstrząsnął w sposób dosłowny, sprawiając że na podłogę pospadały obrazy, z szafek zaczęły wysypywać się leżące tam książki, płyty i wszelkie bibeloty jakie zwykle w takowych szafkach się znajdowały. A krzyk brzmiał i brzmiał, zupełnie jakby taśma w magnetowidzie się zacięła, w kółko powtarzając tą samą scenę.


Cud zatem prawdziwy, a może przekleństwo, że Aiden był w stanie usłyszeć kolejny dźwięk. Wyraźne, upiorne drapanie, dochodzące do niego od strony okien. Na ich powierzchni, jedna po drugiej, pojawiały się ślady towarzyszące owemu dźwiękowi. Na każdej szybie, każdej szklanej powierzchni w salonie. Raz bliżej, raz dalej od mężczyzny. Wciąż od nowa, wciąż wyraźnie słyszalne, aż…

Wszystko ucichło, niczym nożem ucięte. Magnetowid stęknął i ruszył dalej ukazując kolejne sceny doskonale znanego horroru. Od strony telefonu rozległ się ponaglający dźwięk oznajmiający przyjście nowej wiadomości na fb. Zegar cicho pykał odmierzając czas, na piętrze jęknęło coś w rurach. Można było wziąć uspokajający oddech i zająć się znalezieniem racjonalnego wytłumaczenia…
I właśnie wtedy, w połowie owego oddechu, gdy powietrze wciąż wpychane było w płuca, zgasły wszystkie światła, pogrążając dom w ciemnościach rozjaśnianych jedynie blaskiem mgły wpadającym do środka przez porysowane szyby…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline