Wątek: Wojna o Miguaya
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2007, 18:39   #128
Panda
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gerard
Ciężkie to żelastwo...- pomyślał.
Zbroja ciążyła na nim niemiłosiernie, dawno nie dźwigał tak wielkiej kupy złomu. Jego zbroja była lekka jak na tak wytrzymałą. Ta, którą teraz miał na sobie, pewnie dorównywała wytrzymałością jego zbroi, lecz była o wiele cięższa.
Szedł za grupą, starając się nie dawać po sobie poznać, tego co się z nim dzieje.
Toczyła się w nim wewnętrzna walka. Z jednej strony chciał zrzucić tą kupę metalu. Po drugiej stronie barykady stał honor i silna wola, która mówiła mu, że da radę, przezwycięży ból i trud.
Każdy krok był wyczynem, każda kropla potu zapłatą...
Co kilka kroków nogi samoczynnie uginały mu się w kolanach. Starał się nad tym zapanować i póki co, szło mu to dobrze.
Dam radę, spokojnie, to bułka z masłem, niewielki ciężar, który muszę znieść- powtarzał sobie w myślach. Te słowa dodawały mu otuchy, siły mentalnej, zaciekłości. Każdy krok, przy którym ugięły mu się nogi, był dla niego upokarzający, z całych sił starał się zapanować nad tym. Był zawzięty i to mu pomagało.
W końcu zebrał się w sobie i wyprostował się. Pewniejszym krokiem ruszył za resztą. Strużki potu, spływające po jego twarzy, zalewały mu oczy, to też co kilka minut przecierał je skórzaną rękawicą. Wyrównał.
-Daleko jeszcze?- zapytał, ukrywając sapanie.
 
Panda jest offline