Mel słysząc propozycję Franka jedynie uderzył trzykrotnie w dłonie, niezbyt entuzjastyczne klaskanie było jednak poparte słowami poparcia. - Masz już dwóch ochotników. Doktor Kruger wysunął mi propozycję wspólnej wyprawy w celu pozyskania jadalnej flory pod uprawy. W tym celu proponowałbym jednak udać się na zachód. Tak jak mówisz Frank, 150 kilometrów, może trochę dalej. Jest tam rzeka, i to nie jedna, bliskość lasu oraz wybrzeża. To nasza jedyna szansa. Tu możemy jedynie czekać na śmierć z głodu, pragnienia lub rąk tubylców.- Mel spojrzał na Kropeckego. - Następnym razem, Jim, gdy statek będzie spadać i będę musiał ratować zarówno życia kolonistów w lodówkach jak i ekwipunek wyprawy, upewnię się dwa razy, że wyląduje on na złocistej plaży obok pierdolonego baru z palemką.- Ostanie słowa wypowiedziane z uśmiechem, jak zwykle,w przypadku Mela, były przypomnieniem ocalonym, że gdyby nie on to byli by teraz pewnie truchłami rozszarpywanymi przez padlinożerców we wraku statku.- Do transportu można użyć mojego robota.- Dodał na koniec siadając na miejsce. Wcześniej.
Gdy doktor Kruger podszedł do niego przed "ambulatorium" Mel przywitał profesjonalnie. Kruger był szefem działu naukowego. Więc i jego szefem. - Doktorze Kruger, oczywistym jest że się zgadzam. Obecna baza ma charakter tymczasowy, o czym wielu chyba zapomina. Te miejsce, to zwykły przypadek. Losowe wspórzędne, które podałem przed zrzutem nie mając nawet dostępu do podstawowych danych. Jedynie Fortuna sprawiła, że nie wylądowaliśmy w morzu. Znajdę dla nas ludzi i pojazdy. Pan niech jedynie załatwi zgodę gubernatora. - Mel wyciągnął rękę do Krugera, a ten uścisnął ją pieczętując umowę. - Zrobimy z tej planety ośrodek cywilizacji Kruger. Musisz mi jedynie zaufać Kruger.-
Ostatnio edytowane przez Baird : 23-11-2016 o 17:25.
|