Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2016, 19:35   #9
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Umilkł, przez kilka długich chwil delektując się dotykiem ciała i dłoni Ann, samemu także czule sunąc palcami po delikatnej skórze dziewczyny, która w końcu przesunęła się do przodu, obejmując go za szyję i unosząc nogę na jego biodro w zachęcającym geście. Nie trzeba mu było powtarzać. Chwycił ją mocno za biodra i uniósł, opierając o ściankę prysznica i całując mocno w usta. Przylgnął całym ciałem, przyciskając ją do kafelków i siebie. Druga noga Ann także owinęła się wokół sprężystego ciała otwierając ją szeroko na jego wejście. Popatrzyła mu w oczy przez strugi wody i uśmiechnęła zmysłowo oblizując usta. Uznał to za zaproszenie. Powoli, smakując każdą sekundę, wszedł w nią na całą długość, tym samym jeszcze bardziej dopychając na ściankę. Odpowiedział spojrzeniem i uśmiechem, szybko przymykając oczy z odczuwanej błogości. Rozkoszowała się tym momentem pełnego połączenia nie zamykając oczu. Taka bliskość możliwa była tylko dla ludzi połączonych ze sobą czymś więcej, niż jedynie potrzeba seksu. Ciepła woda zmysłowo opływała ją tam gdzie nie dotykało jej rozpalone ciało. Po dłuższej chwili zacisnęła się, a potem poruszyła lekko, zachęcając kochanka do dopełnienia aktu. Brał wszystko co mu dawała. Piękno, intymność, namiętność, rozkosz. Pchnął. I znowu. Śliskie ciała ocierały się o siebie, dodatkowo drażniąc wszystkie zmysły. Pocałował znowu, przelewając całą gamę pozytywnych emocji. Z jej ust wydobył się cichy jęk, a nogi zacisnęły mocniej w odruchowej reakcji na odczuwaną przyjemność, ręce przesunęły wyżej i wplotły we włosy Kye. Sutki drobnych piersi, sztywne niczym żołnierze na warcie, otarły się o jego skórę. Namiętność zawładnęła ruchami, co było łagodnym pchnięciem, zamieniało się w pożądliwe posunięcia. Ciała o ciało i kafelki, gdy przesuwał niewielką Ann po nich, nie ustając w swoich wysiłkach przyniesienia chwili pełnego uniesienia im obojgu. Kontrolował się w tym akcie spełniania wzajemnych potrzeb, nieustannie pracując najpierw nad nią, wchodząc do końca gorącego, ciasnego przejścia i pragnąc słyszeć dźwięki samoistnie wypływające z ust Ann, która rozkoszowała się każdą chwilą coraz bardziej zbliżając do szczytu. W końcu jej ciało naprężyło się i eksplodowało w gwałtownych wstrząsach, a z ust wypłyną pełen satysfakcji krzyk. Jakby na to właśnie czekał. Jego orgazm wypełnił ją po kilku następnych, mocnych pchnięciach, dźwięk własnej rozkoszy zlał się z końcem kobiecego krzyku. Zatrzymał się, wraz z falami orgazmu napięcie ustępowało z jego ciała przytulonego do ciągle trzymanej i opartej o ściankę prysznica Ann.

Po dość długiej chwili dziewczyna poruszyła się lekko i uśmiechnęła. W jej oczach było widać zadowolenie, satysfakcję, ale jeszcze zdecydowanie więcej:
- Cudownie odprężająca kąpiel. - Pogładziła Remo po policzku. - Szkoda, że musimy niedługo wychodzić.
Pozwolił jej osunąć się w dół i stanąć na własnych nogach i westchnął odrobinę teatralnie.
- Niestety. O ile taki prysznic jest cholernie przyjemny, to jednocześnie pozostawia wielki niedosyt - zlustrował całe jej mokre ciało, uważnie śledząc spływającą po niej wodę. - Nasz ochroniarz pojawi się pewnie za jakieś pół godziny.
- To chodź do łóżka. - Podeszła do ściany i wysunęła z ukrytej tam półki podgrzane ręczniki. - Zrobię ci ten obiecany masaż.
Wziął od niej jeden z nich i zaczął od wycierania dziewczyny, czerpiąc z tego dużą przyjemność. Potem wytarł siebie, owijając się na koniec ręcznikiem w pasie z przyzwyczajenia.
- Zrewanżuję się czymś jak uda nam się wrócić o przyzwoitej porze. Ostatnio spędzam u ciebie więcej czasu niż u siebie.
- Całkiem mi się to podoba - powiedziała prowadząc go do sypialni i popychając na łóżko. Wzięła po drodze flakonik z balsamem, więc od razu dołączyła do niego siadając mu na biodrach. - Myślisz, że ten ręcznik jest ci potrzebny?
- Myślę, że lubię jak mnie rozbierasz - roześmiał się, układając się wygodnie na łóżku. Rozleniwienie natychmiast objęło całe ciało. Podłożył dłonie pod głowę, resztę pozostawiając Ann.
Odpowiedziała mu uśmiechem, uniosła się lekko i zsunęła z niego przesłaniający ciało kawałek bawełny odrzucając go na bok. Potem nalała na dłonie odrobinę olejku i zręcznymi ruchami zaczęła nacierać jego ramiona, tors i biodra. Przymknął oczy, z błogością oddając się jej dotykowi.
- Myślisz, że to wspólna praca i zagrożenie tak nas do siebie zbliża? Normalnie chodzimy na randki, teraz niemal u ciebie mieszkam.
- Na pewno w dość dużej mierze. - Uśmiechnęła się - To chyba jednak nic złego prawda? - Jednocześnie nie ustawała w masowaniu poszczególny partii jego mięśni, teraz przesuwając się na uda i łydki.
- Od adrenaliny można się uzależnić, a związki oparte na ekstremalnych przeżyciach nie są trwałe - nie było wiele powagi w jego słowach.
- Mam nadzieję, że takie chwile jak teraz będą stanowić jedynie przerywniki w naszym codziennym, nudnym życiu. - Odpowiedziała równie żartobliwie. - Odwróć się teraz na brzuch - Dodała tonem sierżanta.
- Tak jest! - zameldował, nie mogąc jednak strzelić obcasami. Odwrócił się tak jak zasugerowała. - Wiesz, lubię te chwile. Zdecydowanie nie zagrożenie życia, ale zagadki i wyzwania, zmuszanie do działania, przerywane chwilami z Tobą. Nie chcę starzeć się na farmie jak mój przybrany ojciec. Swoją drogą, muszę Cię kiedyś do niego i reszty zabrać.
- Chętnie poznam toją rodzinę. - Azjatka z zaangażowanie zabrała się za tylne partie jego mięśni. - I też nie mam nic przeciw przygodom, choć nie przepadam, kiedy do mnie strzelają i kiedy to co robię zagraża rodzinie. Tego w sumie nienawidzę!
- To lubią wyłącznie psychopaci - roześmiał się. - Myślałem, żeby jednego dnia w święta ich odwiedzić, ale nie mam pojęcia co z tego wyjdzie. Ojciec mieszka w Kentucky, kiedy spadnie śnieg to jest tam pięknie. I można oszaleć z nudów na dłuższą metę.
- W pierwszy dzień świąt mamy obiad rodzinny u babci Dorothy. To niemożliwe, by się z niego wykręcić. Zresztą - Pogładziła go po plecach - ja lubię te spotkania. No i będziesz mógł poznać pozostałą część mojej rodziny.
Milczał przez kilka sekund, zanim się znowu odezwał.
- Nie sądziłem, że chcesz mnie ze sobą zabrać. Obiad z rodzicami to jedno, święta to jakby większy kaliber.
Na chwilę znieruchomiała, a kiedy podjęła masaż kontynuowała poważnie:
- Traktuję to co jest miedzy nami bardzo poważnie. Babcia Dorothy nie byłaby zadowolona, gdybym Cię nie zaprosiła. Wiesz, ona tak naprawdę nie jest moją babcią, tylko żoną brata mojego ojca, ale praktycznie wychowywała go od trzeciego roku życia. Wraz ze swoją siostrą uratowała jego i dwójkę własnych dzieci przed tym szaleństwem w 2016r. To naprawdę niesamowita historia.
- Musisz mi ją opowiedzieć - spojrzał na Ann z uśmiechem. - Teraz chyba jednak powinniśmy się zbierać. Mam nadzieję, że to wcale nie będzie zły wieczór.
- Opowiem na pewno. - Pocałowała go w ramię, wstała raźno z łóżka i pobiegła do garderoby. - Skoro tak lubisz ładne suknie ubiorę jakąś specjalnie dla ciebie. - Zawołała już z wnętrza.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedział, powoli zwlekając się z łóżka. Po ubrania musiał wracać do łazienki. Na szczęście nowoczesny materiał nie miął się, ani specjalnie nie brudził.

Po kilku minutach z garderoby wyłoniła się Ann, w czarnej eleganckiej sukience i wieczorowym makijażu. W uszach miała wielkie, srebrne kolczyki, a na przegubie, szeroką bransoletę z platyny nabijanej diamentami. Uniosła w górę rękę i powiedziała z rozbawieniem:
- Prezent od babki Dorothy na dwudzieste pierwsze urodziny. Pomyślałam sobie, że skoro idę w towarzystwie dwóch postawnych facetów, to mogę sobie pozwolić na jej założenie.
Remo bez krępacji przesunął po niej wzrokiem i uśmiechnął się szeroko.
- Ta babka ma dobry gust - mrugnął do niej, samemu też będąc już gotowym do wyjścia.
 

Ostatnio edytowane przez Widz : 25-11-2016 o 20:18.
Widz jest offline