Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2016, 12:25   #11
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
Dziadek przez chwilę przyglądał się wnukom, a z jego twarzy niewiele dało się wyczytać.

-To są zwierzęta - oznajmił oczywistość.-Dla nich to normalne, że w nocy jest ciemno. Jak się pali za długo światło, to myślą, że jest dzień - mówił do nich powoli, jak do wyjątkowo tępych dzieci. Widać było, że dbanie o psychologiczne potrzeby zwierząt stanowiło dla niego absolutną, niezgłębialną abstrakcję. Nawet przyjrzał się krowom i starej klaczy, jakby szukając potwierdzenia bzdur, które usłyszał przed chwilą.

-Eee. - machnął ręką.-Chcecie to se siedźcie. Tylko buty wytrzyjcie jak będziecie wracać. I ręce. A, i ty - wskazał palcem na Dominika - masz nie trzymać drzwi do obory otwartych, jasne? - dziadek miał groźny wzrok.-Jak mi się zwierzaki pozaziębają, to inaczej pogadamy. Pilnuj dzieciaka - rzucił do Moniki i zostawił ich samych w oborze.

Samych z chłopcem, oczywiście. Fakt, że dziadek wyszedł, zdawał się nie robić na nim większego wrażenia. Dalej wpatrywał się w rodzeństwo, ale pierwszy szok minął.

-Kurde, wy tu mieszkacie? - zapytał. Głos miał zupełnie normalny, może trochę lekko zachrypnięty.-Gdybym wiedział… A. Przyjechaliście tu na wakacje - domyślił się.-To dobrze. Słuchajcie. Jesteście w niebezpieczeństwie. Do końca wakacji nie wolno wam tutaj wchodzić. On… Upiór w sensie - chłopiec sprawiał wrażenie, jakby chciał powiedzieć za dużo naraz-może wejść tylko tam, gdzie ja jestem. Przychodziłem tutaj, żeby trochę popatrzeć na zwierzęta… No i posłuchać jak się kłóci wasz dziadek i babcia, bo to bardzo zabawne, a ja… nooo… nie mam zbyt wielu rozrywek - uśmiechał się przepraszająco.-Upiór jest niebezpieczny tylko dla dzieci, więc trzymałem się tych osób, które nie mają dzieci, żeby… no… żeby ich nie porwał, tak jak mnie. Dobra, to ja już pójdę. On może wywęszyć, że rozmawiam z wami. Tak przy okazji, jestem Alek. Może o mnie słyszeliście. Zaginąłem w zeszłym roku. No to cześć!

Po tej dziwnej przemowie chłopak ruszył w kierunku drzwi obory.

***

Kasia przyglądała się przez chwilę Natalii zdziwiona - trochę przestraszona, ale niedługo. Widocznie pan Zbyszek, podobnie jak ojciec Natalii, na tyle często okazywał swój gwałtowny charakter, że dziewczyna do tego przywykła.

-Ty go znasz - powiedziała, uśmiechając się nagle szeroko, zaraźliwie.-No tak, mogłam się domyślić! Kto jak nie ty? Ty tutaj przecież znasz każdy kamień i każde drzewo, to i na pewno każdego ducha! - podekscytowana, teraz ona wstała i zaczęła by krążyć po pokoju, gdyby nie to, że pokoik był za mały na takie manewry.-Przestaje padać - rzuciła rzeczowo. Rzeczywiście, deszcz stracił na intensywności i coraz rzadziej niebo było rozdzierane przez kolejne rozbłyski. Burza oddalała się.

Łomot i głośne przekleństwo wskazywało, że i pijący mężczyźni - a przynajmniej jeden z nich - próbowali się podnieść i skończyło się to wprawdzie w widowiskowy, ale mało pomyślny sposób.

-KAAŚKAAA! - rozległ się krzyk.-Ruszaj dupę, idziemy!

Dziewczyna skrzywiła się z niesmakiem, obrzydzeniem wręcz.

-No nic, chyba na mnie pora - uśmiechnęła się.

Przy wyjściu doszło do awantury. Pan Zbyszek zataczał się mocno, był dużo bardziej pijany od ojca Natalii. Bełkotał. Kasia oświadczyła, że sama wróci do ośrodka.

-Cooooooooooo? - pan Zbyszek próbował na niej skoncentrować wzrok.-Nieee… Nieee… Idziesz ze mną! Jeszcze cię porwą… zgwałcą… Jak ty żeś się ubrała, co? Jak mała kurewka! - przyglądał się jej spódnicy i bluzeczce, jakby zobaczył ją po raz pierwszy.

Twarz dziewczynki pociemniała.

-Jedyną niebezpieczną osobą, jaką widzę teraz, jesteś ty, wujku! - rzuciła i wybiegła z domu.

-Coooo? Wracaj, kurwa! Gdzie ty kurwa biegniesz?! - rzucił się za nią w pogoń, ale nie trafił do końca w drzwi, odbił się od framugi. Kasia była już daleko.

-To jest dramat, kurwa… Józek, czy ty żeś to widział?! Szacunek dla starszych… Szacunek, ja kurwa mówię! Jak ją dorwę… To ją… To ją zapierdolę, kurwa. Nóżki jej siekierą obetnę, będzie kurwa pełzać…

Ojciec Natalii roześmiał się. Wykrzykując kolejne przekleństwa, pan Zbyszek w końcu z sukcesem opuścił ich dom.

***

Pokój zajmowany przez pana Zbyszka i Kasię nie był duży, ale dość dziwny. Pod dwiema ścianami stały dwa wąskie łóżka. W poprzek pokoju stała duża szafa. Między szafą a ścianą, gdzie znajdowało się łóżko Kasi, przeciągnięto sznurek do którego agrafkami przyczepiono prześcieradło, służące za przepierzenie, dające dziewczynce minimum prywatności. Wyglądało to fajnie, Michał musiał to przyznać. Trochę jak łóżko z baldachimem. Fakt, Kasia czasami zachowywała się jak księżniczka.

Po stronie pana Zbyszka, poza łóżkiem i szafką nocną niewiele było do zobaczenia i sprawdzenia. Chociaż w sumie… Uwagę Michała od razu przykuła stara mapa, leżąca na szafce. Mapa była przedwojenna i po niemiecku. Długopisem zaznaczono okolice Kortumowa (“Cor-Tuum” na mapie), zobaczył też, że przed wojną we wsi były dwie wsie w miejscu, gdzie teraz była tylko jedna. Altimker i Neuimker. Michał wiedział, że Altdorf to Stara Wieś, rozpoznał “Neu” jako “Nowe”, zresztą, wieś teraz nazywała się Bartniki Nowe. Nieistniejąca wieś musiała się nazywać Bartniki Stare. Przy tej wsi długopisem dopisano “Weinrebe”.

Natomiast, jak na prawdziwej mapie skarbu, był też krzyżyk. “X” został zaznaczony na samym jeziorze. Raczej nie zaznaczył w ten sposób łowiska szczupaka, króla wody jak lew był królem dżungli, chociaż Michał mógłby się założyć, że jego tata właśnie tak by właśnie postąpił.

Nagle usłyszał kroki na schodach. Ktoś po nich zbiegał. Usłyszał głos swojej mamy:

-Kaśka! Poczekaj! Co się dzieje!

-Nic się nie dzieje! - zawołała Kasia, najwyraźniej płacząc.-Chcę być sama!

Michał miał jeszcze może kilkanaście sekund na reakcję.
 
Cooperator jest offline