Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2016, 18:16   #25
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
- Kieran, słuchaj ja… tak, chętnie cię wezmę na konferencję. Nie wiem, czy koleżanki kogoś biorą, ale w zasadzie dlaczego nie - skoro miało mu to sprawić przyjemność. - Tylko nie wiem, jak to będzie, bo na konwój z eksponatami napadli jacyś bandyci i zasadniczo muszę się dowiedzieć co dalej. No i eee… taki jeden mój znajomy policjant, z którym jechałam radiowozem jeszcze się nie znalazł i się martwię. - W zasadzie miała nadzieję, że jej głos jest spokojny. Nie było się czym denerwować. Na konwój z eksponatami napadła banda, która zabiła człowieka i chciała zabić ją, w ręku miała magiczną kukłę, w perspektywie zaginionego przyrodniego brata. Nie, no naprawdę… czym się tu denerwować.

Zapadła cisza. Po chwili Natalie spojrzała na ekran, aby upewnić się, że połączenie nie zostało przerwane.
- Och - Kieran jęknął, próbując przyswoić sobie wszystkie informacje. - Nie wiem, co powiedzieć. To znaczy... mam w głowie setki pytań, ale nie wiem, od czego zacząć - znów chwila ciszy. - Jesteś bezpieczna? - rzucił. Te dwa, proste słowa odblokowały coś w jego głowie. - O mój Boże, Natalie! Gdzie jesteś, musze jak najszybciej po ciebie pojechać! Jesteś cała?! Dzwonię na policję... Zadzwoniłaś na policję, prawda?!
- Tak, tak, bezpieczna już, zadzwoniłam, nie przyjeżdżaj - zawahała się. Spojrzała na stojącego niedaleko niej policjanta. - Jadę jeszcze z jakimś funkcjonariuszem. On mnie podrzuci do domu. Nie wiem, czy jeszcze nie będę musiała składać jakiś zeznań na posterunku. Nic mi nie jest, jakieś tam otarcie na łokciu. - Postanowiła oszczędzić Kieranowi szczegółu, że jest cała umazana we krwi kogoś innego. - Mogę do ciebie zadzwonić, jak już będę po wszystkich sprawach z policją? - To było dobre wytłumaczenie, które nie powinno wzbudzać wątpliwości.
Postanowiła zabrać się z policjantem, który oferował podwózkę, chciała wypytać go o poszukiwania Petera, a jeśli jeszcze nikt na to nie wpadł, to złożyć oficjalne zawiadomienie o zaginięciu. W końcu to był też policjant i to jeszcze taki, który zaginął w trakcie akcji!

Funkcjonariusz policji skinął głową, chcąc nie chcąc słysząc wypowiedź Natalie. Uczynił znak wskazujący, że kobieta ma pójść za nim. Następnie zaprowadził ją do ustawionego nieopodal radiowozu i otworzył prawe, przednie drzwi. Sam przeszedł na drugą stronę, siadając na miejscu kierowcy.
- Będę mieć cały czas telefon przy sobie. Zadzwoń do mnie, gdy będziesz mnie potrzebowała, nawet w najbardziej błahej sprawie - Kieran przerwał na moment, a Natalie usłyszała w słuchawce jego ściszony głos tłumaczący komuś postronnemu, że jest w trakcie bardzo ważnego telefonu. - Wyjdę z pracy i od razu przyjadę. Obiecasz mi, że do mnie zadzwonisz? Możesz na mnie polegać, Nat.

- Jasne, zadzwonię. Oczywiście, że wiem. Kieran ja… - zawiesiła głos - Tak wiem. - Nie powiedziała chyba do końca tego, co chciała powiedzieć, ale chyba zrozumiał. Wyłączyła smartfona i schowała do kieszeni. Przygarnęła bliżej siebie kukłę, byle wyglądać nieco swobodniej.
- Co z poszukiwaniami tego zaginionego funkcjonariusza? Petera Morrisa? Słyszał już pan coś? - Zagaiła do siedzącego obok niej policjanta.
Mężczyzna ruszył samochodem. Wystarczyła niespełna minuta, aby wyjechali z obszaru obławy policyjnej.
- Jeżeli chodzi o Petera Morrisa... niestety, nie mamy informacji na jego temat - z ociąganiem wyjaśnił funkcjonariusz. Natalie już miała odpowiedzieć... kiedy poczuła chłodną lufę pistoletu przyłożoną z tyłu do szyi.

Nie byli sami w samochodzie. Ktoś jechał z nimi na tylnym siedzeniu.

Policjant pisnął jak dziewczynka, ale nawet nie zwolnił. Natalie ujrzała ogorzałą, męską twarz w odbiciu lusterka wstecznego.
- Czy aby na pewno nic o nim nie wiesz, skurwysynie? - rozbrzmiał chrapliwy głos naznaczony mocnym, rosyjskim akcentem. - To za twoimi przyjaciółmi pojechał. Czemu do nich nie zadzwonisz?
- Ja nie... - mężczyzna próbował wydukać.
- Przysłał mnie Bogdan Gorelev. Mam za zadanie odzyskać Natalie Douglas z waszych łap - mężczyzna spojrzał na kobietę. - Ale tylko poruszysz się, suko, i może czekać cię nieszczęśliwy wypadek. Bacz na swe kroki.
- Proszę, ja nic nie wiem, to jakaś pomyłka... - strużka potu spłynęła wzdłuż skroni policjanta.
- Nie pierdol, bałwanie! Marcello wszystko wyśpiewał. Tak, zajebaliśmy go. To ty przekazałeś mu radiowóz, aby mógł oszukać Imogen Olander. Jednak Bogdan pierwszy dotarł do pizdy.
- Ja... czego chcesz?
- Jedź do miasta. I nie zatrzymuj się, o ile cię o to nie poproszę.

Natalie zrozumiała z tego, że policjant miał informacje na temat Petera Morrisa. A w każdym razie... mógł je zdobyć pojedynczym telefonem. Tylko czy powinna coś z tym zrobić?

A to było niemal retoryczne pytanie. Oczywiście, że powinna. W końcu było, nie było, Peter to była krew Douglasów. Musiała zrobić wszystko, aby dowiedzieć się gdzie jest, co się z nim dzieje i jak może mu pomóc. Odetchnie, kiedy będzie wiedziała, że brat jest bezpieczny.
- Masz za zadanie mnie odzyskać, ale może mnie spotkać nieszczęśliwy wypadek? To trochę nielogiczne, nie sądzisz? - zagaiła, wygodnie rozkładając kukłę w swoich rękach, oczami do napastnika - chciała dać jak najlepsze spojrzenie na sytuację swojej potencjalnej sojuszniczce. Jej moce w końcu nie były znane Natalie w pełnym spektrum.
- Och, to jak najbardziej logiczne - odparł Rosjanin. - Jeżeli złota rybka ma wściekliznę, to spuszcza się ją w klozecie - zdawało się, że lubił oryginalne metafory. - Jeżeli nie będziesz posłuszna, ciebie to samo trafi - dodał. - Zjedź na bok - warknął tym razem do policjanta. - Tutaj, w tę uliczkę. Tam jest opuszczona baza strzelecka. Pozostań na parkingu. I módl się, aby dalsze rozkazy, jakie otrzymam od szefa, były dla ciebie pomyślne.
Natalie postanowiła nie dyskutować z mężczyzną. Nie miała za dobrego zdania na jego temat. Nigdy nie lubiła pustogłowych mięśniaków, którzy wulgaryzmami zasłaniali własne braki umysłowe. I w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach miała rację.

Kiedy radiowóz zatrzymał się na parkingu, kobieta sięgnęła do Zbioru Legend, karcąc się w myślach, że nie wpadła na to wcześniej. Kukła pojawiła się wraz z zagrożeniem eksponatów z Pittock Mansion, a to nie mógł być zwykły przypadek. Dlatego postanowiła sprawdzić oba wątki oraz czy nie pojawiają się jakieś punkty wspólne. Ta wiedza mogła okazać się w tej chwili przydatna.

Natalie przymknęła oczy, jak gdyby nagle opanowała ją migrena. W rzeczywistości jednak sięgnęła do Skorpiona i już od dłuższego czasu nieużywanego modułu Skorpiona. Białe pasma liter i tekstu pojawiły się pośród czerni, jak gdyby Douglas miała wypisane akapity po wewnętrznej stronie powiek. Utrzymanie efektu wymagało absolutnej koncentracji. Niekoniecznie było to łatwe z lufą przystawioną do szyi, jednak mijały kolejne kwadranse... i w rezultacie Natalie zebrała pewien zasób informacji, posługując się swoim zielonym kodem dostępu.


Cytat:
PITTOCK MANSION.


Podwójne Paraspatium II i III stopnia.


PWF: 34 dJO (Piaskowiec z Tenino) i 38 dJO (czterdzieści sześć akrów ziemi).


Opis zwykły: Rezydencja w stylu francuskiego renesansu położona na Zachodnich Wzgórzach w Portland, Oregon, USA. Posiadłość została zbudowana w 1909 i od tego czasu pełniła funkcję prywatnego domu londyńczyka Henry'ego Pittocka - wydawcy gazety Oregonian - oraz jego żony, Georgiany. To przybytek o czterdziestu sześciu pokojach zbudowany z Piaskowca z Tenino (patrz dalej) i położony na dokładnie czterdziestu sześciu akrach ziemi (patrz dalej). W chwili obecnej Pittock Mansion należy do Biura Parków i Rekreacji i jest własnością miasta. Mieści się w nim muzeum otwarte dla zwiedzających.

Opis Paraspatium: Piaskowiec z Tenino - z którego zbudowana jest Pittock Mansion - został wydobyty z uświęconego rezerwatu Indian z plemienia Heiltsuk. Ma właściwości ochronne przeciwko ludziom ze złymi zamiarami względem właścicieli i dobytku. W związku z tym nigdy nie miały miejsca włamania do Pittock Mansion, a także kradzieże, pobicia, wandalizm, czy dewastacja.

Henry Pittock był wyznawcą kultu o niepewnej charakterystyce. Zbudował Pittock Mansion, dbając o to, aby ilość pomieszczeń odpowiadała ilości akrów rezydencji. Jak wiadomo, akr to z definicji obszar, który może zostać zaorany przez pług zaprzęgnięty w woły w ciągu jednego dnia.

Teren Pittock Mansion (czterdzieści sześć akrów) został zaorany czterdzieści sześć razy w ciągu czterdziestu sześciu dni przez czterdzieści sześć wołów i każdy z tych wołów został zabity w jednym z czterdziestu sześciu pokojów rezydencji.

W rezultacie teren Pittock Mansion ma działanie tłumiące względem objawów podwyższonego poziomu Fluxu (PWF). Paranormalium, Paraspatium i Parapersonum na terenie rezydencji przyjmują faktyczną wartość PWF = 0 dJO. Ze względu na to wszystkie właściwości i zjawiska paranormalne na terenie Pittock Mansion są anulowane.

Działanie protekcyjne Piaskowca z Tenino zostało zachowane, gdyż budulec jest położony na samym skraju, poza zasięgiem czterdziestu sześciu akrów ziemi.
Następnie Natalie przeskanowała ukradzione artefakty - i każdy z nich okazał się mieć odpowiedni wpis w Zbiorze Legend.
Portret z dzieciństwa Henry’ego Pittocka okazał się Paraspatium I stopnia. Został namalowany przez przyjaciółkę z dzieciństwa mężczyzny. Dziewczyna kochała go tak mocno, że zdołała przelać część uczucia na płótno. Każdy, kto spojrzał na portret, przez okres dwudziestu czterech godzin zdawał się być bardziej przychylny względem Henry’ego Pittocka.
Lustro Georgiany Pittock - również Paraspatium I stopnia - zachowało w sobie część próżności pierwotnej właścicielki. Każdy, kto przeglądał się w nim, zaczynał wyrabiać w sobie zachowania narcystyczne.
Diamentowy naszyjnik natomiast był opatrzony wyższym, niebieskim kodem dostępu - niedostępnym dla Natalie. Niestety nie znalazła nic ani na temat chłopca, ani jego kukły.

Nie znalazła “magicznego” rozwiązania, na które liczyła. Jej towarzyszka zaś nie odzywała się, ani nie reagowała, zupełnie, jak zwykła kukła.
- Jakbyś chciała i mogła jakoś pomóc za na przykład… drugą dobę, to nie widzę przeszkód. - Rzuciła cicho w stronę swojej torby, zaglądając w paciorki oczu. Po czym chrząknęła.
- Przepraszam, czasem gadam do siebie, taka zwariowana jestem - skierowała słowa do pana siedzącego z tyłu, lekko przekręcając głowę, żeby zrozumiał, że tym razem mówiła do niego.
- Poza tym mogę o coś spytać? - I nie czekając na pozwolenie, kontynuowała: - Ewidentnie jesteś ogarniętym facetem, a na pewno twój szef jest, bo wiecie więcej niż ja. Nie wiedziałam, że jestem w czyichś łapach, a skoro miałam być, a ty i twój szef mnie uratowaliście, to mogę wiedzieć o co chodzi? W czyich łapach byłam? U kogo będę eee...gościć? - starała się być miła, grzeczna oraz brzmieć nieco uczniowsko. Bycie miłym może nie pomóc, ale nie powinno zaszkodzić - zawsze wychodziła z takiego założenia. - Martwię się, bo nie wiem gdzie jest mój brat - dodała cicho, opuszczając głowę. Rosjanie w końcu wierzyli w rodzinę.

Natalie przerwała ciszę, która trwała od dłuższego czasu. Policjant poruszył się niepewnie, jednak wydawał się mimo wszystko wdzięczny za przerzedzenie napiętej atmosfery. Rosjanin natomiast wydawał się znudzony milczeniem telefonu i wypowiedź Douglas odebrał jako pretekst do drobnej rozrywki.
- No właśnie, gdzie jest jej brat? - rzucił gangster w kierunku policjanta. Natalie tymczasem przyciągnął błysk w oliwkowych oczach kukły. Nie ożyła, jednak zareagowała na te słowa. Douglas przypomniała sobie, że chłopiec także poszukiwał brata.
- Ja... - policjant otarł czoło chusteczką. - Ja zadzwoniłem do nich i powiedziałem, że jedzie za nimi policjant. Bo usłyszałem wezwanie do pomocy w radiu. Poinformowałem, że niejaki Peter Morris przybliża się w ich kierunku, toteż... mogli się przygotować - dodał. Zapadła chwila krępującej ciszy. - Jednak nie wiem, co potem z nim się stało.

- Widzisz, jakie niecnoty są z tych przydupasów Dona Lorenzo? - Rosjanin dalej zaciągał tym swoim wschodnim akcentem. - Powinnaś mi w jakiś sposób podziękować, że cię od niego uratowałem, kobieto - rzekł. - A wiadomo, w jaki sposób kobieta może podziękować mężczyźnie.
- Cóż, mogę cię uścisnąć, bo wierzę, że przysiąg nie macie za nic, prawda? Mam narzeczonego, nie chciałabym go skrzywdzić - tak, tak, świetnie, nie ma to jak wykorzystywanie Kierana w taki sposób. - Mogę też na przykład, służyć pomocą intelektualną, nie jestem warta wiele więcej.
- Jeżeli wszystkie twoje usługi są czysto intelektualne, to współczuję temu narzeczonemu - zarechotał Rosjanin. - A może to jego wina, że nie odkrył w tobie dodatkowych talentów? Wiemy, jacy są teraz mężczyźni - charknął i splunął na tapicerkę.
- Jesteśmy bardzo religijni - odpowiedziała cicho. Cóż, z udawania niewinności może zrobi kiedyś magisterkę.
- Zawsze możemy znaleźć sobie własnego boga, takiego prywatnego - Rosjanin mruknął zachęcająco. - I cieszyć się nim, wielbić go i też modlić się. We dwoje, bardzo żarliwie - uśmiechnął się sprośnie.
Natalie zignorowała ostatnią wypowiedź Ruska i odwróciła się do kierowcy:
- Mógłbyś się więcej dowiedzieć a propos mojego brata? I powiedzieć im…, że jeśli cokolwiek mu się stało to ich rozjebię? Wszystkich? Znajdę i rozjebię. - przekleństwa dodane na końcu było nieco zaskakujące, zmiana tonu głosu również, ale miała nadzieję, że nadała odpowiedni ciężar temu stwierdzeniu.
- No cóż… ja tego na pewno nie ujmę w takie słowa - policjant odparł niepewnie. - Ale… ale mogę zadzwonić i tobie przekazać telefon. Przedstawisz się i wyjaśnisz całą sytuację - ręką zakreślił kółko dookoła jakiegoś bliżej niesprecyzowanego obszaru.
- Dziewucha płonie! - Rosjanin zaśmiał się. - Tak właściwie… chciałbym usłyszeć tę rozmowę. Tylko nie spróbuj podawać żadnych danych na nasz temat, bo rozjebię ci tę śliczną główkę i to nie w sposób, w jaki bym chciał, jasne?! - warknął, niespodziewanie zmieniając ton wypowiedzi. - Daj jej ten telefon, cwelu i wykręć numer.
Policjant rzucił ostatnie niepewne spojrzenie w stronę Natalie, jak gdyby był niepewny, czy kobieta aby na pewno przemyślała to sobie dobrze.
- Dobrze - odpowiedziała krótko. - Nie będę podawać żadnych danych, bo uratowałeś mnie w końcu przed nimi, nie będę dawać namiarów naszemu wrogowi - Nat dalej próbowała budować jakąś nikłą więź między sobą, a Ruskiem. Miała w końcu znajomych różnych narodowości.
- Dziweczka nie kłamała z tą inteligencją, dobrze mówi - mężczyzna ziewnął. - No to dzwoń. Zrób rozpierdol - zarechotał. Cieszył się prawie, jak mały chłopiec.
Policjant przegryzł wargę, wybrał numer telefonu i podał go Natalie.
- Włącz głośnomówiący - ostrzegł Rosjanin.
- Aspetta, Giacomo, qualcuno mi sta chiamando - rzekł ściszony, męski głos w słuchawce. - Tak? - teraz mówił do telefonu. - Mówiłem ci, że to my się z tobą skontaktujemy? - wyczuwane było niezadowolenie.
- Nie ze mną domyślam się - odpowiedziała zdecydowanym głosem - Jeśli odłożysz słuchawkę, to możesz tego gorąco pożałować i to w dwójnasób - dodała, mrugając do Ruska. - Nie wszystko poszło po twojej myśli.
Rozbrzmiała cisza.
- Czego chcesz i kim jesteś? - usłyszała w słuchawce.
- Chcę wiedzieć co dzieje się z funkcjonariuszem, który jechał za vanem z eksponatami - stwierdziła, że nie może powiedzieć “który śledził ekipę”, bo może jeszcze go nie odkryli. Nie chciała ujawniać nic, tylko wyciągnąć jak najwięcej. - W waszym interesie leży, żeby udzielić mi prawidłowej odpowiedzi. - Mówiła wyraźnie, powoli i spokojnie, jakby chciała przekonać samą siebie, że nie szarpią nią żadne emocje.

- Kim jesteś i co... - nagle Włoch jakby połknął język. - Natalie Douglas? - szepnął z niedowierzaniem. - Pieprzony Firenzo miał ciebie załatwić...!
- Nie, nie udało mu się - w tle Nat usłyszała głos mówiący po włosku. - Ten frajer z policji miał się nią zająć, nie mów, że...
- Och, kurwa - Włoch ze zniecierpliwieniem przerwał swojemu koledze, mówiąc do Natalie. - Nie będziemy rozmawiać przez telefon. Podaj swój adres i spotkamy się osobiście, jak przystało na szanujących się ludzi.
Rosjanin za plecami Natalie skrzywił się i wymamrotał coś pod nosem, wpatrując się w Douglas uporczywie poprzez lusterko wsteczne.
- Nie będę ustawiała się na spotkanie z kimś, kto nie potrafi od razu dobrze się zachować. Za to od razu ucieka się do przemocy. I wy ośmielacie się mówić o szanowaniu? Chcieliście mnie PORWAĆ do cholery! - Straciłą nad sobą na chwilę panowanie.
- Mam teraz asystę… organizacji, z którą nie chcielibyście mieć do czynienia - nie, nie miała na myśli IBPI, tylko konkurencyjną organizację przestępczą, do której zapewne należał napalony kolega-Rosjanin. Ale oni nie musieli wiedzieć o kim mówi, a jeśli wiedzieli za dużo, niech sami układają te puzzle.
- Chcę wiedzieć co jest z tamtym policjantem, z którym jechałam - oznajmiła ponownie, zawieszając głos
- I za co mogłabyś przehandlować tę informację? - beznamiętnie odparł nieznajomy.
- Nie postawię sobie za cel życiowy wraz ze współpracującą organizacją, rozjebania was. - Odpowiedziała krótko, ale z mocą i pewnością w głosie. Czy to ich przekona?
- Ewentualnie mogę dodać parę kafli, żeby osłodzić rozstanie się z tą informacją. Tylko pod warunkiem, że funkcjonariusz żywy, kompletny, zdrowy i bez traum podjedzie pod adres, który wam podam.

Nagle rozdźwięczało się radio policyjne. Dyspozytorka podała kilka zwyczajowych, żargonowych zwrotów, po czym doszła do meritum.
- Świadek Barbabietolla Isadora Oatnut podaje adres, pod który zajechali kryminaliści. Funkcjonariusze proszeni są o udanie się na miejsce - rzekła bezbarwnym głosem, po czym zaczęła czytać ulicę i numer lokalu. - Funkcjonariusz Peter Morris został uprowadzony po uprzedniej strzelaninie. Stan zdrowia niepewny - dodała, po czym powtórzyła wiadomość.
- O kurwa, musimy spierdalać. Znajdziemy i wypatroszymy tę cipę - rzekł głos w słuchawce Natalie, choć nie było pewne, czy mówi o niej, czy też o kustoszce muzeum. - Przykro mi, nie tym razem - dodał, zwracając się teraz bardziej do Natalie. Następnie rozłączył się.

- I dobrze - mruknął Rosjanin za plecami Douglas. Zdawało się, że ma małe trudności z nadążaniem za biegiem wydarzeń i analizowaniem informacji. - W międzyczasie otrzymałem informacje od Bogdana Goreleva. Jest już po negocjacjach z IBPI. Twój los... został przesądzony.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline