Dopiero gdy dziadek wyszedł Dominik uświadomił sobie, jak fatalny był to pomysł, zostać w półmroku obory z tym dziwnym obcym chłopakiem, którego nie powinno tu być i który w jakiś sposób potrafił być niewidzialny dla dorosłych. A jak to jakiś czubek? Dominik nie miał przy sobie nawet ołówka, ani niczego czy mógłby się bronić.
Gdyby wyszli, przez całą noc nie zmrużyłby oka, myśląc o chłopcu z obory. Teraz wiedział, że i tak nie zmruży. Jak to mawiała babcia? "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła"?
Już słowa "niebezpieczeństwo" i "upiór" nie wróżyły dobrze. Potem było tylko gorzej. Niko poczuł, że jego stopy przywierają do ziemi, jakby podeszwy kaloszy pokryte były klejem. Nie był w stanie się ruszyć a jedynie zezować dookoła, wypatrując w mroku w głębi obory wspomnianego upiora. Owładnął nim paraliżujący strach. Gdy chłopiec... Alek skończył mówić i ruszył do drzwi, Dominik przywarł plecami do ściany. - Ja-jak to... zaginąłeś? - wydukał.
Ostatnio edytowane przez Bounty : 28-11-2016 o 19:28.
|