Negocjacje nie poszły tak dobrze, jak sądził Elvin. A może właśnie poszły? Według Akermusa berło było nasączone magią, a przecież magiczne przedmioty osiągały na każdym rynku bardzo dobre ceny. Przywódca Drużyny Błyszczącej Włóczni chciał za nie ledwie dwieście złotych monet. To było nic, bo przecież dzięki temu będą w posiadaniu wszystkich insygniów królewskich, może jako pierwsi od wieków w całym Vast. Z drugiej strony nawet ktoś ciągle dość naiwny jak Blacktower doskonale zdawał sobie sprawę, że jego nowy miecz jest warty o wiele więcej niż owo berło.
Błyszczyki wyrazili chęć pozostania z Letusem, albo przynajmniej towarzyszenia mu w drodze powrotnej. Nie chcieli szukać ruin wymienionych przez widmowego króla zamków, wydawało się jednakże, że knują coś innego, o czym nie mówili głośno. Po wysłuchaniu wszystkich, kupiec pokiwał głową.
- Doskonale. Tutejsi twierdzą, że sprowadzenie towarów zajmie im około jednego dekadnia. Tyle więc będę tutaj na pewno. Kto się spóźni na drogę powrotną, wraca sam. A teraz wypijmy za dotarcie do celu, a także tych poległych po drodze towarzyszy.
Wszyscy unieśli swoje kufle. Tutejsze piwo było zaskakująco dobre. Ponurzy Woźnice oraz Heshera rzecz jasna się nawet nie wypowiadali. Było jasne, że zostają z Letusem, skoro stanowili integralną część jego karawany.
Wioska Rodu Wulf nie miała jako takiego składu towarów, lecz mimo wszystko dało się kupić wszystko co się chciało - oprócz ma się rozumieć towarów rzadkich. Tu jednak prowadził trakt i każdy kupiec trafiający na te ziemie, handlował właśnie w tym miejscu. Był nawet targ, sprzedający pojawiali się na nim wczesnym świtem i pozostawali do południa. Bez trudu dało się więc uzupełnić ekwipunek, naprawić zbroje i naostrzyć broń. Zakupić prowiant i załatać wychodzone buty.
Niestety miejscowi, kogo by nie pytać, nie kojarzyli nazw zamków. Pytani o ruiny wskazywali w stronę gór, twierdząc, że jedynie tam stoi jakaś zrujnowana kamienna wieża. Drugiego nie kojarzyli wcale. Z ciekawszych miejsc wymieniali pełny wodospadów i ukrytych jaskiń górski potok zwany tu Grzmotem oraz mokradła na południu, zarośnięte gęstymi zagajnikami, gdzie spływało kilka rzek i rozlewało się, tworząc malowniczy widok. Podobno nad powierzchnię wody wystawały tam wysokie menhiry ciągle częściowo pokryte malowidłami. Nikt nie wiedział jednak czy cokolwiek znaczą, z kiedy pochodzą ani kto je tam postawił. |