Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2016, 19:19   #10
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Psyche w klubie jazzowym pojawiła się jako pierwsza. Potrzebowała więcej pewności siebie i opanowania, wybrała więc swój własny wygląd z drobnymi modyfikacjami. Skóra nie była tak blada, a włosy sięgały za ramiona. Ubrała także obcisłą sukienkę przed kolano, z odważnym dekoltem i w swoim ulubionym kolorze. Na wysokich obcasach bez trudu zwracała uwagę, ciesząc się z drobnych spojrzeń gości i prowadzącego ją do stolika kelnera. Usiadła i na razie odsyłając obsługę wertowała kartę, zakładając nogę na nogę.
Mik dotarł chwilę później.
W dżinsach i skórzanej kurtce średnio pasował do miejsca, ale też nie odstawał zbyt mocno. Na ścianach wisiały stare zdjęcia z gośćmi ubranymi w garnitury i smokingi, jednak współcześnie dominował styl bardziej casualowy: zwykłe porządne ubrania oraz modne obcisłe kostiumy korporatów, podkreślające wyrzeźbione na siłowni lub przez chirurgów wysportowane sylwetki. Wbrew nazwie klubu palić też już oczywiście nie było wolno.
- No no… - zmierzył wzrokiem Psyche, po czym skomplementował ją z uśmiechem. - Klasa.
Powiesił kurtkę na wieszaku, zostając w czarnej koszuli i usiadł.
- Sorki, mosty wciąż zapchane - usprawiedliwił spóźnienie.
- Lubię dobrze wyglądać - Psyche przywitała go spojrzeniem i uśmiechem, wygładzając nieistniejące zagięcie na sukience.
- Założę się, że wszyscy mężczyźni na tej sali mi teraz zazdroszczą - powiedział. - Stwierdzam, że to… przyjemne. Sądzisz, że po zmianie wyglądu jestem przystojny? - dodał, jakby zaskoczony tą myślą.
- Sądzę, że tak - zatrzepotała rzęsami, patrząc na niego łakomym wzrokiem. - Mocne trzy na dziesięć - kącik ust uniósł jej się w najmniejszym z uśmiechów.
Roześmiał się głośno, odchylając głowę.
- Muszę naciągnąć firmę na więcej... Cholera, przecież Remo mnie nie pozna - zreflektował się, odszukał wygrawerowany na blacie numer stolika i przesłał hakerowi.
- Jak następnym razem będą mnie zmieniać pozwolę ci zaprojektować mi twarz - zaproponował Psyche. - Taka mała zabawa w stwórcę, co ty na to?
- Och tak, to może być bardzo… fascynujące - odłożyła kartę alkoholi, wiedząc co wybierze zanim w ogóle na nią zerknęła.

Remo odebrał wiadomość od Maroldo już po wejściu do Smoke Jazz & Supper Club. Nowa twarz zaskoczyła hakera jedynie odrobinę, nie potrzebował jej jednak. Bez większego problemu rozpoznał bowiem Psyche, której wizerunek obejrzał sobie w tej ściśle tajnej bazie pracowników Corp Techu. Poprowadził Ann prosto do stolika, gdzie siedzieli we dwoje. Sam pasował do wnętrza, w swojej marynarce i koszuli pod nią, tym samym stroju co na rodzinnym obiedzie. I tak samo o piętnaście lat młodszy od tego, co ostatnio widział Maroldo.
- Dobry wieczór - uśmiechnął się, tym rodzajem uśmiechu przeznaczonym na oficjalne okoliczności. - Poznajcie Ann - przedstawił Azjatkę, przytulając ją odrobinę. - Nasze sprawy łączą się ze sobą, jej obecność w niczym więc nie przeszkadza - odsunął przed dziewczyną krzesło, jednocześnie przedstawiając upoważnienia i powód wizyty. Zerknął przelotnie na Mika i dłużej na Psyche, ciekaw jej reakcji. Mieli w końcu rozmawiać o sprawach tajnych z punktu widzenia firmy.
Azjatka ubrała się może bardziej elegancko niż wymagały tego standardy lokalu, ale skoro takie stroje podobały się Kye, postanowiła zrobić mu przyjemność. Mocny makijaż pasował do kolacji, a błyszcząca na jej przegubie, szeroka bransoleta błyszczała od diamentów. Jeśli były prawdziwe, musiała kosztować fortunę
- Poznaliśmy się już wczoraj na wernisażu - Uśmiechnęła się do Maroldo i dodała z uśmiechem. - Choć wyglądałeś wtedy… bardziej pasująco do swoich dzieł.
Przeniosła spojrzenie na Psyche i siadając na odsuniętym dla niej miejscu, powiedziała wyjaśniająco:
- Pracowałam już dla Dirkauera i w sumie jestem wolnym strzelcem C-T.
Dru, który trzymał się nieco z tyłu, skromnie zasiadł przy wolnym stoliku niedaleko. Miał ich w zasięgu wzroku, ale nie mógł słyszeć prowadzonej rozmowy.
Mik na pierwszy rzut oka nie poznał Remo, dopiero głos Murzyna sprawił, że uśmiechnął się pod nosem i pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Dobry wieczór. - wstał i uścisnął dłonie przybyłym. - Nie tylko ja się zmieniłem.
- Psyche, moja nowa partnerka - przedstawił swoją towarzyszkę, która uniosła się odrobinę i także wyciągnęła dłoń na powitanie.
- Jestem pewna, że sławny Key Remo dobrze wybiera swoich współpracowników… - zawiesiła głos z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach - ...i nie tylko - dodała odczytując gest i ściskając delikatnie dłonie obojga. Usiadła ponownie na krześle i zerknęła na Mika, niewielkim gestem wskazując w stronę Murzyna.
- Patrz, tak wygląda przystojny mężczyzna. Naturalny wygląd, odrobina wygładzenia. Nad twoją kanciastością będziemy musieli popracować.
Maroldo zaśmiał się krótko, lekko zaskoczony, że Psyche podjęła zaczęty przez przybyciem pozostałej dwójki temat.
- Urodziłem się kanciasty - usprawiedliwił się, gładząc kwadratową szczękę. - Jakbym już wtedy przeczuwał, że będę maszyną. Ale kanciaste rzeczy mają zalety: są stabilne i dają oparcie. Na rzeczach i ludziach zbyt gładkich łatwo się poślizgnąć.
Remo uścisnął dłonie obojga i usiadł zaraz po Ann.
- Uważasz, że jestem śliski, Maroldo? - rzucił lekkim tonem, uśmiechając się przy tym. Przejrzał kartę napoi, nie interesując się zupełnie jedzeniem. - Czego się napijesz? - spytał Azjatki.
Mik marszcząc brwi i gładząc po brodzie, w udawanym skupieniu świdrował wzrokiem Kye’a.
Pozorował przy tym pełną powagę, lecz przeczyły temu lekko uniesione kąciki ust.
- Nieee, raczej nie - pokręcił wreszcie głową odpowiadając hakerowi, a następnie wyszczerzył. - Choć bardziej statecznie wyglądałeś z przyprószoną siwizną brodą. Jeśli o mnie chodzi to nie zmieniłem wyglądu, żeby podobać się Psyche.
- Twoja mama ocaliła mi wczoraj życie - zwrócił się do Ann. - Po wernisażu Free Souls czy jakieś ich przydupasy próbowali mnie porwać. Miałem inne plany, więc zabiłem kilku, potem oni mnie, na koniec znów ja ich. W każdym razie, jak myśleli, że jestem martwy zawieźli mnie do swojej dziupli. To magazyn należący do Kalisto. Nie zdążyłem go zwiedzić, bo musiałem dość pilnie odwiedzić szpital.
- Moja matka traktuje swoją pracę jak powołanie. - Azjatka uśmiechnęła się do cyborga i dodała żartobliwie: - Gdyby była katoliczką pewnie uznaliby ją za świętą. Poproszę lampkę czerwonego, półwytrawnego wina. - Odpowiedziała na pytanie Remo, a potem kontynuowała:
- Swoją drogą to czwarta próba porwania o jaka ocieram się w ciągu ostatnich godzin. Możecie coś więcej opowiedzieć o tej sprawie?
- Nas próbowano zabić dzisiaj dwa razy - Remo wyglądał jakby traktował to nieco humorystycznie - więc nie czuj się wyjątkowy, Mik.
Krótkim gestem przywołał kelnera i zamówił karafkę czerwonego wina, pytająco zerkając na pozostałą dwójkę. Kiedy zamówili i kelner odszedł, powrócił do przerwanego wątku.
- Wy uderzacie w skutek, my znaleźliśmy przyczynę. Skoro przechodzimy do rzeczy to zacznijmy od was - skinął im głową. Pytanie zadała już Ann, więc nie powtarzał. I tak mieli mnóstwo kropek do połączenia, w grę wchodziła więc maksymalnie jedna kwestia na raz.
Psyche zamówiła martini i nie ukrywając ciekawości, spojrzała na Ferrick a następnie na Remo.
- Prowadzimy ciekawe życie, nieprawdaż? - spytała lekko unosząc brew, choć samo pytanie było retoryczne i nie czekała na odpowiedź na nie. - Ja nie zostałam porwana, opowiem jednak jak widzę to swoimi oczami, ze względu na różnicę względem spojrzenia Mika. Otóż - zaczęła po sekundzie przerwy - spotkaliśmy się osobiście z dwoma rodzajami porwań. Nie liczę porwania Maroldo, bowiem to osobista zemsta za wtrącanie się w sprawy gangów. Pierwszy rodzaj dotyczy dzieci, drugi hakerów i netrunnerów. Oba przypadki związane są ze wszczepami. Wkładają je ofiarom do głów i wykorzystują do manipulacji nimi. Netrunnerzy pracowali dla kogoś, kogo w światku nazywają Zbawicielem. Nie mamy na to bezpośrednich dowodów, ale powiązania są tak silne, że nie wierzę w przypadek. Ten sam Zbawiciel jawi się jako przywódca grupy zwanej Free Souls. Jest jak na razie nieuchwytny, posługuje się innymi ludźmi. Uważam, że to wszystko uchodzi na sucho tylko dzięki zamieszaniu w innych miejscach i wojnie gangów. Nie wiadomo kto jest z kim, a kto przeciw komu, więc nikt sobie nie ufa. Idealne warunki do wejścia na rynek - opowiedziała neutralnym tonem sprawozdawcy. - To ogólne, moje spojrzenie. Teren fabryki, do której zabrano Mika, należy podobno do Kalisto. Nie wierzę jednak, że powiązanie i wina są tak oczywiste, na jakie obecnie wyglądają - dodała, patrząc na Mika i czekając na jego wersję. Ogólne przedstawienie sprawy wydało się jej konieczne przed wdaniem się w dalsze szczegóły.
 
Lady jest offline