Psyche w klubie jazzowym pojawiła się jako pierwsza. Potrzebowała więcej pewności siebie i opanowania, wybrała więc swój własny wygląd z drobnymi modyfikacjami. Skóra nie była tak blada, a włosy sięgały za ramiona.
Ubrała także obcisłą sukienkę przed kolano, z odważnym dekoltem i w swoim ulubionym kolorze. Na wysokich obcasach bez trudu zwracała uwagę, ciesząc się z drobnych spojrzeń gości i prowadzącego ją do stolika kelnera. Usiadła i na razie odsyłając obsługę wertowała kartę, zakładając nogę na nogę.
Mik dotarł chwilę później.
W dżinsach i skórzanej kurtce średnio pasował do miejsca, ale też nie odstawał zbyt mocno. Na ścianach wisiały stare zdjęcia z gośćmi ubranymi w garnitury i smokingi, jednak współcześnie dominował styl bardziej casualowy: zwykłe porządne ubrania oraz modne obcisłe kostiumy korporatów, podkreślające wyrzeźbione na siłowni lub przez chirurgów wysportowane sylwetki. Wbrew nazwie klubu palić też już oczywiście nie było wolno.
- No no… - zmierzył wzrokiem Psyche, po czym skomplementował ją z uśmiechem. - Klasa.
Powiesił kurtkę na wieszaku, zostając w czarnej koszuli i usiadł.
- Sorki, mosty wciąż zapchane - usprawiedliwił spóźnienie.
- Lubię dobrze wyglądać - Psyche przywitała go spojrzeniem i uśmiechem, wygładzając nieistniejące zagięcie na sukience.
- Założę się, że wszyscy mężczyźni na tej sali mi teraz zazdroszczą - powiedział. - Stwierdzam, że to… przyjemne. Sądzisz, że po zmianie wyglądu jestem przystojny? - dodał, jakby zaskoczony tą myślą.
- Sądzę, że tak - zatrzepotała rzęsami, patrząc na niego łakomym wzrokiem. - Mocne trzy na dziesięć - kącik ust uniósł jej się w najmniejszym z uśmiechów.
Roześmiał się głośno, odchylając głowę.
- Muszę naciągnąć firmę na więcej... Cholera, przecież Remo mnie nie pozna - zreflektował się, odszukał wygrawerowany na blacie numer stolika i przesłał hakerowi.
- Jak następnym razem będą mnie zmieniać pozwolę ci zaprojektować mi twarz - zaproponował Psyche. - Taka mała zabawa w stwórcę, co ty na to?
- Och tak, to może być bardzo… fascynujące - odłożyła kartę alkoholi, wiedząc co wybierze zanim w ogóle na nią zerknęła.
Remo odebrał wiadomość od Maroldo już po wejściu do Smoke Jazz & Supper Club. Nowa twarz zaskoczyła hakera jedynie odrobinę, nie potrzebował jej jednak. Bez większego problemu rozpoznał bowiem Psyche, której wizerunek obejrzał sobie w tej ściśle tajnej bazie pracowników Corp Techu. Poprowadził Ann prosto do stolika, gdzie siedzieli we dwoje. Sam pasował do wnętrza, w swojej marynarce i koszuli pod nią, tym samym stroju co na rodzinnym obiedzie. I tak samo o piętnaście lat młodszy od tego, co ostatnio widział Maroldo.
- Dobry wieczór - uśmiechnął się, tym rodzajem uśmiechu przeznaczonym na oficjalne okoliczności. - Poznajcie Ann - przedstawił Azjatkę, przytulając ją odrobinę. - Nasze sprawy łączą się ze sobą, jej obecność w niczym więc nie przeszkadza - odsunął przed dziewczyną krzesło, jednocześnie przedstawiając upoważnienia i powód wizyty. Zerknął przelotnie na Mika i dłużej na Psyche, ciekaw jej reakcji. Mieli w końcu rozmawiać o sprawach tajnych z punktu widzenia firmy.
Azjatka
ubrała się może bardziej elegancko niż wymagały tego standardy lokalu, ale skoro takie stroje podobały się Kye, postanowiła zrobić mu przyjemność. Mocny makijaż pasował do kolacji, a błyszcząca na jej przegubie, szeroka bransoleta błyszczała od diamentów. Jeśli były prawdziwe, musiała kosztować fortunę
- Poznaliśmy się już wczoraj na wernisażu - Uśmiechnęła się do Maroldo i dodała z uśmiechem. - Choć wyglądałeś wtedy… bardziej pasująco do swoich dzieł.
Przeniosła spojrzenie na Psyche i siadając na odsuniętym dla niej miejscu, powiedziała wyjaśniająco:
- Pracowałam już dla Dirkauera i w sumie jestem wolnym strzelcem C-T.
Dru, który trzymał się nieco z tyłu, skromnie zasiadł przy wolnym stoliku niedaleko. Miał ich w zasięgu wzroku, ale nie mógł słyszeć prowadzonej rozmowy.
Mik na pierwszy rzut oka nie poznał Remo, dopiero głos Murzyna sprawił, że uśmiechnął się pod nosem i pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Dobry wieczór. - wstał i uścisnął dłonie przybyłym. - Nie tylko ja się zmieniłem.
- Psyche, moja nowa partnerka - przedstawił swoją towarzyszkę, która uniosła się odrobinę i także wyciągnęła dłoń na powitanie.
- Jestem pewna, że sławny Key Remo dobrze wybiera swoich współpracowników… - zawiesiła głos z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach - ...i nie tylko - dodała odczytując gest i ściskając delikatnie dłonie obojga. Usiadła ponownie na krześle i zerknęła na Mika, niewielkim gestem wskazując w stronę Murzyna.
- Patrz, tak wygląda przystojny mężczyzna. Naturalny wygląd, odrobina wygładzenia. Nad twoją kanciastością będziemy musieli popracować.
Maroldo zaśmiał się krótko, lekko zaskoczony, że Psyche podjęła zaczęty przez przybyciem pozostałej dwójki temat.
- Urodziłem się kanciasty - usprawiedliwił się, gładząc kwadratową szczękę. - Jakbym już wtedy przeczuwał, że będę maszyną. Ale kanciaste rzeczy mają zalety: są stabilne i dają oparcie. Na rzeczach i ludziach zbyt gładkich łatwo się poślizgnąć.
Remo uścisnął dłonie obojga i usiadł zaraz po Ann.
- Uważasz, że jestem śliski, Maroldo? - rzucił lekkim tonem, uśmiechając się przy tym. Przejrzał kartę napoi, nie interesując się zupełnie jedzeniem. - Czego się napijesz? - spytał Azjatki.
Mik marszcząc brwi i gładząc po brodzie, w udawanym skupieniu świdrował wzrokiem Kye’a.
Pozorował przy tym pełną powagę, lecz przeczyły temu lekko uniesione kąciki ust.
- Nieee, raczej nie - pokręcił wreszcie głową odpowiadając hakerowi, a następnie wyszczerzył. - Choć bardziej statecznie wyglądałeś z przyprószoną siwizną brodą. Jeśli o mnie chodzi to nie zmieniłem wyglądu, żeby podobać się Psyche.
- Twoja mama ocaliła mi wczoraj życie - zwrócił się do Ann. - Po wernisażu Free Souls czy jakieś ich przydupasy próbowali mnie porwać. Miałem inne plany, więc zabiłem kilku, potem oni mnie, na koniec znów ja ich. W każdym razie, jak myśleli, że jestem martwy zawieźli mnie do swojej dziupli. To magazyn należący do Kalisto. Nie zdążyłem go zwiedzić, bo musiałem dość pilnie odwiedzić szpital.
- Moja matka traktuje swoją pracę jak powołanie. - Azjatka uśmiechnęła się do cyborga i dodała żartobliwie: - Gdyby była katoliczką pewnie uznaliby ją za świętą. Poproszę lampkę czerwonego, półwytrawnego wina. - Odpowiedziała na pytanie Remo, a potem kontynuowała:
- Swoją drogą to czwarta próba porwania o jaka ocieram się w ciągu ostatnich godzin. Możecie coś więcej opowiedzieć o tej sprawie?
- Nas próbowano zabić dzisiaj dwa razy - Remo wyglądał jakby traktował to nieco humorystycznie - więc nie czuj się wyjątkowy, Mik.
Krótkim gestem przywołał kelnera i zamówił karafkę czerwonego wina, pytająco zerkając na pozostałą dwójkę. Kiedy zamówili i kelner odszedł, powrócił do przerwanego wątku.
- Wy uderzacie w skutek, my znaleźliśmy przyczynę. Skoro przechodzimy do rzeczy to zacznijmy od was - skinął im głową. Pytanie zadała już Ann, więc nie powtarzał. I tak mieli mnóstwo kropek do połączenia, w grę wchodziła więc maksymalnie jedna kwestia na raz.
Psyche zamówiła martini i nie ukrywając ciekawości, spojrzała na Ferrick a następnie na Remo.
- Prowadzimy ciekawe życie, nieprawdaż? - spytała lekko unosząc brew, choć samo pytanie było retoryczne i nie czekała na odpowiedź na nie. - Ja nie zostałam porwana, opowiem jednak jak widzę to swoimi oczami, ze względu na różnicę względem spojrzenia Mika. Otóż - zaczęła po sekundzie przerwy - spotkaliśmy się osobiście z dwoma rodzajami porwań. Nie liczę porwania Maroldo, bowiem to osobista zemsta za wtrącanie się w sprawy gangów. Pierwszy rodzaj dotyczy dzieci, drugi hakerów i netrunnerów. Oba przypadki związane są ze wszczepami. Wkładają je ofiarom do głów i wykorzystują do manipulacji nimi. Netrunnerzy pracowali dla kogoś, kogo w światku nazywają Zbawicielem. Nie mamy na to bezpośrednich dowodów, ale powiązania są tak silne, że nie wierzę w przypadek. Ten sam Zbawiciel jawi się jako przywódca grupy zwanej Free Souls. Jest jak na razie nieuchwytny, posługuje się innymi ludźmi. Uważam, że to wszystko uchodzi na sucho tylko dzięki zamieszaniu w innych miejscach i wojnie gangów. Nie wiadomo kto jest z kim, a kto przeciw komu, więc nikt sobie nie ufa. Idealne warunki do wejścia na rynek - opowiedziała neutralnym tonem sprawozdawcy. - To ogólne, moje spojrzenie. Teren fabryki, do której zabrano Mika, należy podobno do Kalisto. Nie wierzę jednak, że powiązanie i wina są tak oczywiste, na jakie obecnie wyglądają - dodała, patrząc na Mika i czekając na jego wersję. Ogólne przedstawienie sprawy wydało się jej konieczne przed wdaniem się w dalsze szczegóły.