Dimitri dopiero w czasie ucieczki spostrzegł, że jednooki jest zraniony, miał tylko nadzieję, że nie spowolni to całej grupy. Dacie rade?, później pajęczyny się poszuka z chlebem wygniecie, ranę zaciśnie, tylko dajcie rade biec!. Kozak życzliwie motywował towarzysza.
Gdy zwierzoludzie odpuścili, był lekko zdziwiony, jacyś bogowie czuwali nad nimi. Widząc osadę, nie myślał o tym zbytnio. Miał nadzieję na trochę wytchnienia.
Widząc barykadę miał też nadzieje, że ludzie w wiosce nie odmówią im schronię, albo co gorsza przy tych zwierzoudziach nie ustrzelą ich z kuszy, od tak dla pewności. W końcu zmierzch, ulewa nie działa na ich korzyść. -żyje tu kto! ludziska!Kozak wolał okrzyczeć się nim wejdą między domy, ale nikt i mnie odpowiedział. ~"dziwne, wart nie ma, cicho, pies nie ujada"myśli Sapiehy wzbudzały jego niepokój, z tego powodu dłonie mocniej zaciskał na broni. uważajcie, cicho tu czujek nie ma dziwne to wyszeptał do najbliższych towarzyszy
Kozak szedł w stronę największej budowli, nie zważając na kupy końskiego i krowiego nawozu, idąc na wprost przez wielką kałużę. Pokiwał głową z zadowoleniem gdy Esmer przeczytał nabazgrany niemrawo napis na szyldzie.
Wszedł jako pierwszy, ociekając wodą. -dzięki Ci gospodarzu. Jam jest Dimitri Sapieha i podajcie no jadła i miodu, nie będziemy stać tak o suchym pysku, gdy nas te zapachy kuszą!
powiedział krótko kozak ścierając wodę z twarzy. -Mówicie, że do Juketborga zawitali my. Dobrze, ale dajcie tego miodu, uczciwie zapłacimy! kontynuował
Gdy znalazł wolną ławę/alkowę rozsiadł się, ściągnął buty i wylał z nich wodę na podłogę. - owszem niebezpiecznie się u Was zrobiło, ale bądźcie dobrzy gospodarzu i sołtysa wsi do nas zawołajcie, a i poślijcie po jakiego golibrodę, balwierza, dziabły paskudniki towarzysza.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |