Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2016, 21:12   #201
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Kto spodziewał się inkwizycji w lesie ?


W międzyczasie Arija kontynuowała swą ucieczkę jednak wkrótce stanęła przed nią przeszkoda w postaci dołu stworzonego przez gnoma wiedziona instynktem próbowała przeskoczyć i… niefortunnie trafiła na miękki grunt wpadając do dołu z którego wkrótce się wygramoliła i ruszyła dalej. Gdy odzyskała zmysły zdała sobie sprawę że oddaliła się od wysypiska o kilkadziesiąt metrów choć w swoim spłoszonym stanie zostawiła dość wyraźny ślad, ni dostrzegała w oddali jednak żadnego ze swych kompanów zaś jak przez mgłę pamiętała że ruszyli chyba za kozą która czmychnęła w zarośla.
Jednak usłyszała też z oddali trzask łamanych gałęzi oraz między drzewami zamajaczył szkarłat wysilając wzrok mogła dostrzec kilka sylwetek szybko zdając sobie sprawę że inkwizytor wraz ze swą ekipą zdołał zabrnąć całkiem głęboko w las i zaskakująco blisko szukanego celu. Jedyne co jej pozostało to zdecydowanie co począć, wycofać się i spróbować odszukać swych kompanów informując ich o obecności Gregana czy też wyjść mu na spotkanie ?


Jednak zanim zdążyła zareagować lub podjąć decyzję mogła przekonać się że ekipa inkwizytora nie była aż tak nieostrożna jakby mogło się wydawać.
- NIE RUSZAJ SIĘ ! - usłyszała chrapliwy głos i z boku dostrzegła znajomą już z cmentarza postać zarośniętego mężczyzny w skórach dzierżącego kuszę wycelowaną w jej tors.
- No przecie kurwa stoję… - odpowiedziała równie przyjemnym tonem, co głos mężczyzny.
- Ruchy tam ! - ryknął do kompanów po czym zwrócił się do niej - Nie próbuj niczego dziewczynko bo nie zawaham się strzelić najwyżej potem będę żałować ale raczej nie.


Po chwili zjawił się Gregan wraz ze swoją obstawą to znaczy elfią magiczką, Henriciem, oraz jeszcze parą mężczyzn którzy z gęby i usposobienia musieli zapewne być zawodowymi drabami.
- Cóż za interesujące spotkanie w środku dziczy. Czemuż zawdzięczamy obecność pani i gdzież podziali się twoi towarzysze ? Ciekaw jestem waszej obecności akurat tutaj, czyżbyście zdecydowali się dołączyć do mej krucjaty. - powiedział inkwizytor świdrując ją wzrokiem czekając na jej odpowiedź równocześnie dając znać mężczyźnie by opuścił broń ale był w razie czego w gotowości. Jego kompani popatrzyli po sobie zaś Henric wyglądał na lekko zdenerwowanego tym spotkaniem, miała też wrażenie ze przez chwilę w torbie elfki dostrzegła szkaradną miniaturową twarz. Sama zaś kobieta wpatrywała się w nią bacznie a raczej w jej księgę z zaklęciami która była między jej wyposażeniem, w spojrzeniu tym było coś z wygłodniałego psa.
- Jeśli twoja krucjata miała w założeniu ratowanie kozy… - odpowiedziała retorycznie, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą. Poruszyła dwuznacznie brwiami, wyraźnie oczekując odpowiedzi na drobną zaczepkę. - To jak tam z nią u ciebie?
- Patrzcie jaka pyskata. - zarechotał brodacz poprawiając chwyt na kuszy. Inkwizytor zaś był nawet zaskoczony taką odpowiedzią lecz szybko odzyskał rezon.
- Uważaj bo jeszcze pomyślę że próbujesz mnie obrazić lub rozgniewać. Biorąc pod uwagę obecną sytuację tego byśmy nie chcieli praw…
-Po prostu ją zabijmy szefie !
- palnął osiłek stojący z tyłu wyraźnie zadowolony ze swej propozycji którą prawdopodobnie uważał za przebłysk inteligencji. Uśmiech jednak szybko zniknął gdy Gregan rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Jeszcze raz coś takiego zaproponujesz a sam będziesz tu miał mogiłę po tym jak pokaże ci furię godną piekieł czy się rozumiemy ? - wysyczał po czym ponownie zwrócił się do Ariji bardziej uprzejmym głosem.
-Pani widać nie usłyszała podczas naszego spotkania na cmentarzu. Przyświeca mi szlachetny cel wyzwolenia tych okolic spod terroru tutejszej wiedźmy a także dokonania pomsty za wyrządzone krzywdy. To chyba powinno wyjaśniać naszą obecność tutaj chyba pani kolej by wyjaśnić czemu znalazła się tutaj sama. Czyżby pani towarzysze przekonali się i zdecydowali podjąć wyprawę na własną rękę i zgubiła się pani po drodze ? - po wyjaśnieniach wrócił do bacznego obserwowania jej w oczekiwaniu na odpowiedź.
- A ja powtórzę… Moi towarzysze jak ich nazwałeś, postanowili wyzwolić kozę. - odparła rozbawiona opryszkami czarodziejka. Jak widać, inkwizytor nie cieszył się powodzeniem i brał pod skrzydła każdego przygłupa jaki mu się napatoczył. - Ja postanowiłam pozbierać trochę robaczków dla mojej gadziej towarzyszki.
Inkwizytor zmierzył ją wzrokiem w którym można było dostrzec dezaprobatę oraz że domyślał się że z nim pogrywa nie mówiąc całej prawdy ale postanowił podjąć tą grę.
-Rozumiem więc że udało wam się odnaleźć naszą zgubę i jej zwierzaka, Henric należą ci się przeprosiny za to że ci nie uwierzyłem. Rozumiem że Sabina jest pod opieką twych kompanów czy są gdzieś w pobliżu ? Czy też znaleźliście tylko zwierzaka bez dziewczyny ?
-Och a więc coś zgubiliście? - odparła rozbawiona, przeczesując dłonią popielate włosy. Rozmowa z inkwizytorem była dla niej całkiem zabawna. Gość nie potrafił wyciągać informacji nie tylko dlatego, iż nie potrafił interpretować mowy ciała rozmówcy, ale także zadawał niewłaściwe pytania i odpowiedzi na nie brał za pewien rodzaj gry.
Każdy ma w życiu jakieś hobby, czarodziejka postanowiła w to nie wnikać.
- Z tego co widzę to mało rozumiesz, bo gdyby tak było to nie zadawałbyś tylu pytań. - przenosząc ponownie ciężar ciała na drugą nogę, przechyliła głowę, uśmiechając się niewinnie.
Inkwizytor westchnął ciężką pokręcił głową z rozczarowaniem przemówił już mniej uprzejmym tonem.
- Widać w tych stronach nie wszyscy potrafią docenić podstawową uprzejmość w konwersacji. Czemu mam zadawać pytania na które znam odpowiedź lub mogę wydedukować ? Znaleźliśmy panią tutaj w głębszej części lasu do której dostęp jest utrudniony logiczne jest że albo się zgubiłaś albo ty i twoi towarzysze wiecie jak się poruszać po tej okolicy co biorąc pod uwagę “gościnność” tutejszych mieszkańców oznacza że musicie posiadać na to jakiś sposób lub odpowiednie znajomości. Patrząc na pozostawione zaś przez panią ślady proszę darować sobie bajki o zbieraniu “robaczków” chyba że robiła to pani w pełnym biegu na oślep wtedy pogratulować małpiej zwinności. - na komentarz jeden ze zbirów zarechotał zaś inkwizytor zakaszlał i kontynuował - Ślady wskazują że dotarłaś tu w niemałym pośpiechu może panice więc właściwe pytanie to co wywołało taką sytuację. Brak kompanów sugeruje że albo panią porzucili albo sami byli niezdolni do podążenia za panią z jakiegoś powodu. Ciekawy jest też fakt że w całym lesie znalazłaś się akurat tutaj i jak twierdzisz wraz z kompanami ocalaliście kozę… jako że nie wierzę w zbiegi okoliczności zakładam że znaleźliście się tu nie przypadkiem akurat jak na ironię tylko ten fragment pani żałosnego paplania sugeruje ziarno prawdy. Wyglądasz na zmęczoną ale niedawnym biegiem a nie wielogodzinnymi poszukiwaniami tego miejsca czyli oznacza to że wiedzieliście dokąd zmierzacie, być może dowiedzieliście się tego od Shalelu ale nie mogę wykluczyć że jesteście w konszachtach z tutejszymi istotami być może nawet z plugawą wiedźmą której poszukuję. Jednak już udowodniłaś że po dobroci się od ciebie nic nie dowiemy ale chciałem dać szansę niestety niepotrzebnie, zresztą wystarczy że podążymy twoimi śladami do tamtego miejsca i stamtąd spróbujemy odnaleźć ślady reszty twych kompanów Dortlin jest nie najgorszym tropicielem. - wskazał na brodacza po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku -Tym sposobem dotrzemy do prawdy i tego co naprawdę was tu sprowadziło oraz czy moje podejrzenia są słuszne. Jako że nie możemy pani ufać rozsądnie byłoby oddać nam broń w geście dobrej woli przynajmniej do czasu aż nie przekonam się że myliłem się co pani osoby. Inaczej może zrobić się nieprzyjemnie choć trzeba podziękować za wskazanie nam mimowolnie właściwego kierunku.
- Skoroś taki mądry i samowystarczalny to idź po moich śladach a ode mnie się odwal. Już przy pierwszym naszym spotkaniu dałam ci jasno do zrozumienia co o tobie i twoich kompanach myślę… nie każ mi się powtarzać. - czarodziejka rozłożyła ręce, kręcąc w zrezygnowaniu głową. Na wała była ta cała konwersacja?
- Ja rozumiem desperację i chęć poznania nowych kobiet… bo te panienki co cie otaczają to nawet spora dawka alkoholu nie wypiększy. - Arija rzecz jasna mówiła o mężczyznach, na jedyną kobietę w jego schedzie nie zwracała najmniejszej uwagi. Ot zwykły paproch jakich wiele.
- Ostrzegam jednak, że jeśli naruszycie moją przestrzeń osobistą, rzecz jasna całkowicie bezpodstawnie… bo jak sam zdążyłeś zauważyć chadzamy sobie po lesie i każdy robi to na co ma aktualnie ochotę, może zrobić nie nieprzyjemnie. I nie, ptasi móżdżku, nie wyobrażaj sobie, że ci grożę walką… bo tylko pół-mózg pozbawiony wolnej woli na to by się zdobywał… są o wiele lepsze rozwiązania by pogrążyć kogoś takiego jak ty, i jeśliś faktycznie taki błyskotliwy, to doskonale wiesz o czym mówię. A i zapomniałabym… nie trzeba mieć konszachtów z siłami nieczystymi… właściwie z żadnymi siłami nadprzyrodzonymi by odnaleźć drogę w lesie.
Gregan skrzywił się prawdopodobnie rozważając co dalej począć lub też wyobrażając sobie pyskatą babę bez czerepu lecz w końcu westchnął odpowiadając obojętnym głosem.
-Lepiej więc będzie by każdy poszedł w swoją stronę to znaczy lepiej byś za nami nie szła bo nie będę ręczyć za resztę. Są raczej mniej odporni na takie pyskówki…
- Szefie nie lepiej ją załatwić babsztyl jest jakiś pierdolnięty.
- znów odezwał się jeden z drabów na co zrezygnowany inkwizytor tylko westchnął.
- Nie, tym razem czuję że jesteśmy na właściwej drodze i nie mam zamiaru marnować na to czasu, tutejsze fey zapewne znów będą próbowały nam przeszkodzić to ich teren.
- Twierdzi że wcale nie ma układów ani jakiejś pomocy... może wpadli na fey i ta “sprytna” zaczęła im pyskować dlatego jest sama bez reszty. To by pasowało do ich natury taka odpłata za zniewagę ? Choć dziw że jeszcze w jednym kawałku jest z takim podejściem do lepszych od siebie. -
Elfka w końcu się odezwała mierząc ją wzrokiem z dostrzegalną dezaprobatą - Lecz racja szkoda na nią zachodu.
Minęli Ariję część mężczyzn posyłała jej groźne spojrzenia choć w przypadku Henrica było ono bardziej przepraszające choć i on zapewne zastanawiał się czy nie chciała sprowokować inkwizytora. Wkrótce zniknęli w oddali docierając do śmietniska i płosząc gremliny które zapewne liczyły że reszta dnia będzie spokojna. Arija zaś pozostała sama pośrodku zarośli mogła ruszyć za inkwizytorem by odnaleźć resztę ale byłoby to zapewne dość ryzykowne.


Stała tak rozważając swoje opcje, podążanie raczej odpadało jednak sama też miała nikłe szanse na znalezienie drogi powrotnej i odnalezienie reszty zresztą wszystko to była wina tego satyra. Przez jakiś czas przedzierała się przez zarośla złorzecząc w duchu na rogacza oraz swoich kompanów którzy też byli winni jej sytuacji gdy dostrzegła znajomą sylwetkę między drzewami.
- No tu jesteś już się martwiłem że wariat coś ci zrobił i znów było by na mnie... - Dubgagan stanął przed dziewczyną z miną jak gdyby nic między nimi nie zaszło - ... mniejsza trzeba się ruszać ty zapewne chcesz znaleźć swoich kompanów a ja muszę ostrzec resztę. Jakim cudem temu bufonowi udało się podejść tak blisko a jakby tego było mało zostawiliście dość wyraźne ślady prowadzące jeszcze głębiej w las.
- No proszę nagle ktoś się przejmuje i mu się śpieszy. Może tak usłyszę “przepraszam” na dobry początek ? - odparła krzyżując ramiona na piersi.
- Skąd się takie baby biorą ?! Wiesz nie mam na to czasu. - satyr oburzył się najpierw po czym wlepił wzrok w dziewczynę łapiąc za swoją fletnie i grając krótką przyjemną melodię, ta poczuła coś dziwnego na granicy myśli ale nagle złość uleciała a gdy satyr się odezwał ponownie wydał się godny zaufania.
- To jak idziesz ze mną ? - tym razem na pytanie odpowiedziała skinieniem głowy i ruszyła za nim już bez narzekania.


Arija Wola: 5+4=9 vs 18 Porażka - Oczarowanie
 
Rodryg jest offline