Dominik długo nie mógł zasnąć, obserwując spod kołdry błyskawice za oknem oraz cienie rzucane przez poruszanie wichurą drzewa. Przysłuchiwał się wyciu wiatru, spodziewając się wychwycić w nim tętent kopyt lub demoniczne rżenie. Wreszcie zasłonił szczelnie okno a na parapecie, wokół łóżka i przy drzwiach rozstawił straże z plastikowych żołnierzyków.
Wstając rano wdepnął w jednego z nich, krzyknął "ała!" i złapał się za nogę. Ale noc minęła spokojnie i wyglądało na to, że w domu są bezpieczni, przynajmniej dopóki upiór o nich nie wie. W świetle dnia wszystko wyglądało inaczej.
Z Izą i Kamilem niestety nie zdążyli pogadać i pewnie nie zdążą przed wieczorem. Z Natalką w obecności babci też nie było okazji.
Zresztą zaraz po śniadaniu w świetlicy Dominika porwał Michał. - No chodź, w nocy widziałem mapę skarbu! - szepnął podekscytowany. Gdy znaleźli się przy szkolnej ławce w rogu pokoju rozejrzał się dookoła i machnął ręką dając znać, by Dominik wyjął szkicownik. - Ja ci powiem co i jak, a ty rysuj. Tutaj jezioro, tu wieś… - Chłopiec opisywał najdokładniej jak tylko pamiętał.
Niko usiadł przy ławce i nawet wyjął z plecaka szkicownik, lecz wydawał się dziś jakiś dziwnie osowiały. Przytknął ołówek do kartki obok palca Michała, ale nie zaczął rysować. - Ta mapa była u pana Zbyszka w pokoju - ciągnął Michał. - Mama mówi, że on nam urlop zrujnuje, ale jak dla mnie to on jest mutantem i dogadał się z ryboludźmi z jeziora. Mutanci wyglądają przecież tak, no, zwierzęco. I mają sekrety, jak ta mapa. I jeszcze pan Bagniarz jest z zwierzoludźmi w zmowie, był u nich wczoraj w nocy. Spotkali się w wypożyczalni kajaków. Wujek Robert poszedł tam, bo go namówiłem, ale nie widział nic dziwnego. Może dorośli nie widzą potworów?
- Nie widzą - potwierdził konspiracyjnym szeptem Dominik. - My spotkaliśmy wczoraj ducha.
- My? Był u Was w domu? Ale wiesz, że duchy mogą zmusić do ucieczki jak dotkną? - Michał wlepił pełne oczekiwania spojrzenie w kolegę. Ten się wzdrygnął. - Nie dotknął nas. Wyglądał jak chłopiec, trochę starszy od nas. Był w oborze, dziadek w ogóle go nie widział chociaż stał obok niego. Powiedział, że nazywa się Alek i że… - Dominikowi zadrżał głos - że zaginął rok temu! Że porwał go jakiś upiór i że ten upiór teraz chodzi za nim, żeby porywać inne dzieci. Ostrzegł nas i zdążyliśmy uciec do domu, zanim upiór przyjechał na koniu. Nie widzieliśmy go, tylko słyszeliśmy - Niko zakończył chaotyczną relację. Każdy dorosły na miejscu Michała powiedziałby coś w stylu “kurwa, Niko, mamy kłopoty”, ale chłopiec wydusił z siebie coś krótszego. - O kurde.
Kompletnie stracił grunt pod nogami. Szukał w pamięci czegokolwiek o upiorach, ale jedyne co sobie przypomniał to numer strony, na której opisano tego stwora. Po raz pierwszy doznał ulgi dzięki posiadaniu odpowiedniej książki. - Musimy iść do mnie do domu, w podręczniku jest opisany każdy upiór i każdy duch. Wasza babcia nas puści? - Jasne - skinął głową Niko. Pomysł kolegi wyraźnie dodał mu otuchy. - Może weźmy Monikę? W końcu razem spotkaliśmy ducha.
- Noooo dobra. Wtedy na pewno nas puści - uśmiechnął się Michał. Nie miał nic przeciwko tej kobiecie, ale to nie była jego babcia, potrafiła być dla niego i innych dzieci stanowcza niczym wychowawczyni w szkole. Jednak ze starszą od nich Moniką powinna zgodzić się na krótkie wyjście. - Potem narysujemy mapę - obiecał Dominik i skinął na kolegę, wstając od ławki.
Razem podeszli do Moniki, która wraz paroma innymi dziećmi oglądała bajkę. - Monika - Niko nachylił się nad siostrą i szepnął jej konspiracyjnie przez ramię. - Powiedziałem Michałowi o wczorajszym. W jego podręczniku do Łorhamera pisze o duchach i upiorach. Idziesz z nami przeczytać?
- Yhmm - odpowiedziała wstając z krzesła. - I tak nie lubię tej bajki. Jest sto razy gorsza od Czarodziejki z Księżyca. Co to właściwie ten Łorhamer? - spytała spoglądając na Michała. Ten wyraźnie się speszył na tak bezpośrednie pytanie. - Nooo, to jest gra erpegie. W inny świat. - Rozpędził aparat mowy. - Tam Chaos jest winien tego co złe. Brat mi dał podręcznik na wakacje. To dzięki niemu wiem, że ryboludzie z jeziora coś knują z tym mutantem, panem Bagniarzem. Auw! Ugryzłem się. Ale wiesz, co to erpegie?
- Yyyy nie - przyznała szczerze. - Ale mutanci i ryboludzie brzmią całkiem zabawnie i wydają się dużo ciekawsi od Sally - machnęła głową w stronę telewizora, żeby zobrazować swoje słowa. - To gdzie idziemy? - Spytała chłopców.
- Do domku Michała - odpowiedział jej brat, wskazując na wyjście ze świetlicy. Za oknami świeciło już piękne słońce i nawet upiory wydawały się trochę mniej straszne. - Ale ty mówisz waszej babci. Ja nie chcę.
- No dobra.
We trójkę poszli do kuchni, gdzie babcia, a dla pozostałych Pani Jadzia, zmywała po śniadaniu. - Babciu, idziemy do domku Michała. - oznajmił Dominik.
Była to właściwie formalność, bo babcia była wyluzowana i mogli włóczyć się po całym ośrodku i okolicy, pod warunkiem, że mówili gdzie idą.
Ostatnio edytowane przez Bounty : 04-12-2016 o 22:41.
|