Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2016, 19:36   #27
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Alice i Sharif cz. 1

Nieważne jak bardzo Alice by tego chciała, sama nie była w stanie nic zrobić. To miało być bezpieczne miejsce, a przywiozła Tylera i Max do jaskini lwa. Alice słyszała krzyk swej najbliższej przyjaciółki jakby dochodził do niej z wnętrza studni. Prawdziwność, czy Nieprawdolandia… Mahoniowe loki spłynęły po jej ramionach do przodu, kiedy niczym nawiedzona pochyliła się do przodu i jedną rękę oparła na zwłokach, jakby się miała zaraz przewrócić na miękkich nogach, a drugą dłonią odnalazła odbezpieczoną broń, z której niestety nie oddano strzału. Gdy wyprostowała się, stała już prosto. Jej piękne oblicze prezentowało teraz ponurość i zawziętość godną kogoś, kto zgubił właśnie jakiś hamulec. Kogoś kto nie był zagubiony, a zdeterminowany. Kobieta kompletnie olała stojących i dyskutujących nieco dalej arabów. Tych samych, którzy próbowali dostać się do windy.
Max groziło niebezpieczeństwo. Alice podbiegła do samochodu od strony kierowcy i na wszystkich Bogów świata. Była teraz Sędzią Dreddem i chciała wbić się do szopy tym wozem.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=oNwqVUyqqTY[/media]


- Hara! - warknął Sharif, patrząc za uciekającą kobietą. Zerknął szybko na swoich towarzyszy i napiął się, jakby nie wiedział, w którą stronę się rzucić. Minę miał zaciętą, jakby nad czymś intensywnie myślał. Czyżby chodziło o tą rudą? A może o wspomniane przez rosyjskich znajomych “IBPI”? Cóż, tak czy owak, nic nie stało mu na przeszkodzie, by zabrać teraz Fahima i Jimm’iego do samochodu i spieprzać gdzie pieprz rośnie. Trup na podwórku nie świadczył o niczym dobrym. Coś tu się działo. Pytaniem było co.
- Fahim, ładuj się do auta, tak, żeby nie było cię widać. Jimmy, stój tu! - zakomenderował i popędził za nieznajomą, niczym wilk za swoją zwierzyną, próbując powstrzymać ją przed wskoczeniem do jej wozu.


- T-tak jest! - Fahim przełknął ślinę, zanim postąpił zgodnie z poleceniem.


Alice wskoczyła do pojazdu niczym kaskader w filmie akcji. Sięgnęła ku stacyjce z zamiarem przekręcenia kluczyka... jednakże okazało się, że go tam nie ma! Czyżby spadł gdzieś pod nogi? A może był w przedniej przegródce? Harper mogła szukać kluczyka w samochodzie, lub też... powrócić do uprzedniego kierowcy, Tylera, i przeszukać jego kieszenie. Kątem oka dostrzegła Araba w eleganckim, białym uniformie pracownika hotelu Miriam. Być może należało wpierw pozbyć się zagrożenia, jakim był ten człowiek?


Sharif z ulgą zauważył, że kobieta wciąż nie ruszyła z miejsca. Z każdą sekundą wzrastały jego szanse na zatrzymanie jej. Czuł metaliczny ciężar pistoletu na łydce. Czy powinien go wyjąć? Jeśli tak, to w jaki sposób użyć? Choć z drugiej strony... widok pistoletu mógł tylko dodatkowo rozjuszyć już teraz zdeterminowaną nieznajomą o mahoniowych włosach.

Alice, odnotowując, że brak kluczyków, zmarszczyła nosek, co w jej głowie miało być poważnym grymasem niezadowolenia. Zaczęła się rozglądać po podłodze, a potem pomyślała o Tylerze… Cholera, a jeśli wyjął ten klucz i miał przy sobie
- Psia krew. - mruknęła i zaraz wygramoliła się nieco z siedzenia, by lepiej widzieć podłogę.
Gdy zbliżył się w jej stronę Arab, Alice wyprostowała się, mierząc do niego z pistoletu. I po arabsku rzekła mu…
- Spróbuj mnie zatrzymać, a nacisnę spust. Ci mężczyźni zrobią krzywdę mojej przyjaciółce, to poczekam, a potem rozwalę ci łeb o pierwszą rzecz, jaka napatoczy mi się w ręce. Więc. Zejdź. Mi. Z. Drogi. - oznajmił przyjemny dla ucha głos śpiewaczki, tonem godnym rasowego ‘sędziego’ z ulicy. Nie opuszczała broni, a czas uciekał, więc się Arab musiał spieszyć z odpowiedzią.


Sharif stanął w lekkim rozkroku i uniósł dłonie na wysokość głowy. Tak jak to już raz uczynił tego dnia. Ile jeszcze osób wymierzy do niego z pistoletu przed zachodem słońca?
- Uspokój się. Nie jestem zagrożeniem - odezwał się w swym ojczystym języku i przyłożył prawą dłoń do serca, jakby próbując podnieść wagę swoich słów. - Odłóż ten pistolet i porozmawiajmy na spokojnie o tym, jak pomóc twojej przyjaciółce.
Głos Khalida jak zawsze był opanowany. Wpatrywał się spokojnie w oczy swojej rozmówczyni, wyraźnie nie zestresowany jej postawą oraz tym, że mierzyła do niego z broni.

Alice Sędzia niosąca sprawiedliwość, tam gdzie prawo jej zanieść nie daje rady, była tak uprzejma, że nawet wysłuchała go do końca.
Opuściła nieco broń, nadal trzymając na niej obie ręce. Patrzyła mu w oczy
- Porozmawialiśmy. - oznajmiła, po czym nacisnęła na spust celem oddania strzału mu w nogę.


Zdenerowanie sprawiło jednak, że nie udało jej się dobrze wycelować. Gniew, stres, resztki specyfiku krążącego w żyłach... przez to wszystko kula ominęła goleń Sharifa... jednak bynajmniej nie utkwiła w ziemi.
- Aaargh! - rozległo się wycie trafionego w oddali Jimmy'ego. Mężczyzna złapał się za krwawiącą kończynę dolną i przewrócił. W tym czasie z samochodu wyskoczył Fahim.
- J-Jimmy! - wrzasnął. Uklęknął przy przyjacielu, spoglądając na niego z rozpaczą. Dopiero po sekundzie odwrócił się do Alice, posyłając jej gniewne spojrzenie. - Rozpierdolę cię, suko!
Ruszył z powrotem do samochodu i zapalił silnik. Wszystko wskazywało na to, że ma zamiar staranować samochód Maxinne, w którym znajdowała się Alice.
- Co tu się do cholery dzieje - wybełkotał pijany Sasha, wychodząc z Chatki Gwałtki. Rozpięte spodnie spadły mu do kostek, tym samym ukazując niezbyt atrakcyjną nagość Rosjanina. - Kurwa, pizda ma pistolet! - krzyknął do swoich tavarishy wewnątrz szopy.


- Wszyscy spokój! - wrzasnął Sharif, rozkładając ramiona na boki, jakby próbował uspokoić stado drapieżników, które chce się na siebie rzucić.
Takie krzyki zazwyczaj jedynie dolewają oliwy do ognia i tak samo było tym razem. Jimmy zaczął jęczeć jakby głośniej, Fahim wdusił klakson, a Sasha rzucił stekiem przekleństw. Khalid jednak kontynuował.
- Ahmad, bierz Jimm’iego i jedźcie na pogotowie. Sasha, zakładaj portki i idź do Bogdana przekazać, że koniecznie muszę się z nim spotkać. I weźcie stąd tamtą dupę. Jak papa się dowie, że byliście pierwsi, to się wkrurwi. A ty… - Sharif nabrał powietrza, wskazując palcem Alice. - Oddasz mi ten pistolet. Kontroluję sytuację, nikomu więcej nie musi stać się krzywda.

Cóż, nie dostał Arab, ale i tak ktoś winny krzyknął z bólu. Alice miała minę, jakby to było zaplanowane. Spojrzała jednak w stronę Ruska, który wyłonił się z szopy i błyskawicznie to on był teraz na muszce. Wzrok Alice spoczął na stojącym w pobliżu Arabie
- Nic ci nie oddam. To nie twoja sprawa, więc do diabła… - zawiesiła się na chwilę. Czy ona właśnie postrzeliła kogoś? Iskra zagrała w głębi jej oka. Pokręciła jednak głową i znów zmarszczyła brwi
- Chcieli zrobić krzywdę Maxinne. Zabili Tylera. Muszą zapłacić. - oznajmiła z uporem automatycznej sekretarki w biurze obsługi telekomunikacyjnej. Spojrzała w kierunku szopy i nie celując już tak super dokładnie, ponownie nacisnęła spust. Odsunęła jednak jedną nogę od auta, żeby stać od niego kawałek dalej.
W tym samym też czasie na Alice ponownie rzucił się Khalid, próbując obezwładnić ją… i może osłonić przed ewentualną salwą ze strony Rosjan.


Khalid skoczył do przodu, próbując powstrzymać kobietę, jednakże potknął się i w rezultacie wylądował na otwartych drzwiach samochodu Maxinne. Padł na ziemię, trafiając głową w kamień. Na dwie sekundy stracił przytomność. Podparł się ręką, próbując podźwignąć się na nogi, jednak niepełnosprawna kończyna wygięła się i Sharif znowu załomotał potylicą o kamień.


Harper natomiast wyskoczyła do przodu niczym młoda sarenka i wpakowała pocisk prosto w czoło Sashy. Mężczyzna nie miał szans. Bez najmniejszego odgłosu padł na ziemię - akurat tam, gdzie stał. Droga przed Alice stała otworem. Mogła pobiec prosto do Chatki Gwałtki i nikt nie mógłby jej przed tym powstrzymać... a na pewno nie Sharif.
Rozległ się jednak warkot zbliżającego się samochodu. Fahim pędził prosto na Alice, starając się ją rozjechać.


- Co za uparta kobieta… - mruknął Sharif, szybko podwijając nogawkę i odklejając od łydki pistolet. Uniósł go w lewej ręce, wciąż leżąc na ziemi i wycelował w samochód Ahmada.
Plan był prosty. Przestrzelić mu oponę i zaburzyć jego tor jazdy, zanim ten rozjedzie rudą komandoskę.
- Uważaj! - krzyknął jeszcze do Alice.

Wszystko wydarzyło się tak zaskakująco szybko, że Alice była w szoku. Po pierwsze, właśnie zastrzeliła kogoś na śmierć. Po drugie, Arab wywinął takie fiki miki przy drzwiach auta, że gdyby miała chwilę, aby się nad tym zastanowić to i ją by empatycznie zabolało. Po trzecie, ten drugi chyba musiał być mocno ugryziony w dumę, że mu postrzeliła kumpla (choć planowała innego), bo wyraźnie chciał ją rozjechać, a to byłaby bardzo smutna śmierć. Z drugiej strony byli Ruscy i była Max. Ale jak miała ją ratować, jeśli sama zostałaby miazgą na trawniku?
Impulsem rozsądku i chyba instynktu przetrwania, zwróciła obłąkane spojrzenie na Sharifa i jakby ją przypalali biegiem wróciłą do jego osoby, wskakując na niego i celując w niego, liczyła że ten narwaniec w aucie nie ma w planach rozjechać swojego drugiego kumpla, skoro na strzał w nogę pierwszego już tak się rzucał. A co z Ruskimi? Najwyżej zwali na Sharifa. Jednakże odezwało się w niej ponownie cichutkie echo.
Czy była szalona jak swoja matka?
Szalona?
W końcu normalna osoba nie byłaby w stanie zrobić czegoś takiego.
Oczy jej się zaszkliły, ale przełknęła gorzką ślinę i zamrugała. Była jeszcze Sędzią, czy już Alice? Trudno było orzec. Na pewno miała ostro przechlapane…


Zaskoczony reakcją kobiety, Sharif nie zdołał się przygotować, toteż bez trudu na niego wskoczyła, kiedy ten nadal leżał na ziemi. Miał już jednak wyciągniętą spluwę. Ona mierzyła mu w pierś, on z kolei przytknął lufę do jej podbrzusza. W jego przypadku broń była zabezpieczona, o czym dobrze wiedział.
Spojrzał bezradnie na Alice, wiedząc, że niewiele może w tej sytuacji zrobić. Jeśli Ahmad postanowi dokonać zemsty, nie powstrzyma go.
- Sharif… - wymówił swoje imię, mrużąc oczy i w duchu modląc się, by ten narwaniec wdepnął hamulec. A jeśli nie? No cóż, nie zginie sam.


Kobieta już raz słyszała, że tak go nazwano, więc pojęła, że to jego imię. On jej się przedstawił. W tej kompletnie surrealistycznej sytuacji? Coś jej w środku pękło i po 13 mrugnięciu długich rzęs pociekły jej łzy
- Alice - odpowiedziała mu własnym imieniem. Bo tak się w końcu nazywała. Alice Harper. Ręka z bronią jej zadrżała i nawet Sharif mógł odnotować, że coś w jej osobie zupełnie się zmieniło od tego kim była jeszcze 5 chwil temu.


Fahim wdusił hamulec. Zatrzymał się co najwyżej metr od Alice i Sharifa. W jego oczach rysowała się konsternacja. Wciąż jeszcze był w szoku po postrzeleniu Jimmy'ego. Nie mógł zrozumieć, że Khalid - osoba, którą uważał za kogoś na kształt przyjaciela - celowała w jego samochód i ostrzegała ich wspólnego wroga! Samą w sobie zdradę jeszcze byłby w stanie zaakceptować, gdyby tylko Sharif w następnej chwili nie został zaatakowany przez kobietę, co kompletnie przeczyło wcześniejszej hipotezie. Wszystko pogmatwane.


Ahmed być może miał ochotę rozjechać tę dwójkę, ale nie mógł się na to zdobyć. Nie był mordercą. Jedynie wyjął plastikowy telefon, wykręcił numer i zaczął rozmawiać... co znaczyło, że musiał kontaktować się z włoską mafią! Gdyby tylko jakieś jego słowa mogły przebić się przez szczelną barierę, jaką tworzyła przednia szyba... Niestety żaden dźwięk nie dobiegał do Sharifa i Alice.


Następnie Fahim gwałtownie zawrócił i podjechał do Jimmy'ego. Otworzył drzwi po drugiej stronie kierowcy i pomógł przyjacielowi wczołgać się do środka. Po czym skierowali się na drogę i zniknęli za zakrętem.


Rosjanin z dwoma czyrakami w tym czasie wychynął z Chatki Gwałtki z przyszykowanym kałasznikowem. Podniósł go do góry, by wycelować w Alice.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline