Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2016, 19:40   #28
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Alice i Sharif cz. 2

- Proszę cię, Alice - wyszeptał Sharif, patrząc jej prosto w oczy. - Pomóż mi, a ja pomogę tobie i twojej przyjaciółce. Inaczej obie zginiecie - mruknął niemal błagalnie. Kątem oka dostrzegł Rosjanina z kałachem. Nie było czasu na kombinowanie, trzeba było działać natychmiast. Dlatego posłał rudowłosej ostatnie spojrzenie swoich brązowych oczu, szukając u niej porozumienia.

Alice poczuła jak jej dusza siada jej na ramieniu. Sądziła, że to może już koniec. A jednak nie. Wciągnęła powietrze jakby to był pierwszy oddech po nurkowaniu. Spojrzała ponownie na Sharifa. Wysłuchała co powiedział i ona też dostrzegła Ruska. Zdążyła jedynie kiwnąć głową i przymknęła oczy. Postanowiła, że niewiele ma teraz do stracenia poza życiem swoim i Max, więc jeśli ten człowiek który leżał pod nią, do tej pory jej nie zastrzelił, na pewno miał ku temu jakiś powód. Usilnie starała się nie być nikim innym, niźli tylko sobą. Przez co dalej jej ręce dygotały.

Sharif nie zwlekał. Widząc, że upór i wojownicze zapędy rudowłosej na chwilę osłabły, położył jej prawą dłoń na jej dłoni, która trzymała pistolet i odsunął go od swojej piersi. Następnie oparł rękę na jej barku i sprawnym ruchem zrzucił ją z siebie w bok, samemu lądując na górze i przysiadając na niej. Wyciągnął pistolet z jej ręki, zabezpieczył i włożył za spodnie. Cały czas patrzył jej w oczy, upewniając ją, że nie zmienił swoich zamiarów. Choć przy jego opanowaniu mógł to być równie dobrze blef. Alice wylądowała pod Sharifem i obserwowała, co mężczyzna dalej robi.
- Mam ją! Mam! Rozbrojona. Szybko, sprawdź co z Sashą, widziałem, że dostał, bierz Siergieja i wołaj chłopaków! Mamy tu sytuację - zawołał do Aleksieja, krępując Alice w parterze i mierząc do niej z broni.
- Dziękuję - szepnął jeszcze do Alice i uśmiechnął się leciutko, w oczekiwaniu na reakcję Rosjanina. Alice na to zmusiła się również do niesamowicie bladego uśmiechu. Próbowała wykrzesać więcej, lecz nie mogła… Sharif miał nadzieję, że tamten nie zacznie strzelać jak opętany, biorąc wzór z rudowłosej. To by się mogło źle dla nich skończyć

Aleksiej spojrzał na Sharifa, jak na szaleńca. Sasha dostał pocisk centralnie w mózg i nie było potrzeby szukania pulsu, aby orzec zgon.
- Siergiej, przestań jebać i wyjdź, mamy sytuację! - rzekł, patrząc na zwłoki sprzymierzeńca. Wszystko wskazywało na to, że nie byli ze sobą szczególnie blisko, gdyż nie przejął się specjalnie widokiem denata. - Jak, kurwa, mogłeś do tego dopuścić? - zapytał Sharifa. - Osobiście będziesz odpowiadał za śmierć Sashy przed Papą Bogdanem. Miałeś jedną robotę. Miałeś jedną robotę i ją spierdoliłeś - rzekł, wskazując na Harper, po czym wykręcił się z powrotem do wnętrza szopy. - Siergiej, na litość boską, zostaw tę sukę i wyjdź tu do nas!

W następnej chwili Aleksiej znów spoglądał na Sharifa i Alice, jakby zastanawiając się nad kolejnymi krokami.
- Chodź no tu z nią - rzekł do Irakijczyka.

- Aleksiej, mówiłem, wołaj chłopaków, a nie baw się w pieprzonego detektywa - warknął Sharif, podnosząc się z ziemi i przejmując inicjatywę. Spojrzał na Sashę, jakby faktycznie dopiero teraz zdał sobie sprawę z jego śmierci.
- To nie ona. To ten zasrany Jimmy. Wystawił mnie, skurwiel! - rzucił zdenerwowany i pochylił się nad Alice, by pomóc jej wstać. Kiedy już wstała, objął ją prawym ramieniem w pasie, a lewą ręką przystawił lufę do boku, udając, że wreszcie kontroluje zakładniczkę.
- Wciąż, to ty go tu sprowadziłeś - warknął Rosjanin. - A to ty odpowiadasz za pojebów, których zaprosisz do zarzynania niewinnych tavarishów.
- Pomagał mi ją ścigać, ale tak naprawdę pracował dla Włochów, rozumiesz to, Aleksiej?! Kropnął Sashę, bo ten się połapał, a ta ruda wykorzystała zamieszanie, łapiąc za broń. Ale jest już niegroźna, widzisz? - powiedział przekonująco i na potwierdzenie dźgnął ją lekko lufą.
- Jak ją zostawiliśmy, też kurwa była niegroźna! - Aleksiej krzyknął, gwałtownie gestykulując prawą ręką. - Tuż przed tym, jak zaczęła biegać i wymachiwać gnatem. Ani na chwilę nie spuszczaj z niej wzroku, kurwa!
- Próbowałem go załatwić, ale nie mogłem upilnować dwóch celów, bo wy oczywiście byliście zajęci dymaniem jakiejś laski! - dodał, oskarżycielsko. - Na koniec spierdolił, jednak zdążyłem zobaczyć, jak wyjmował telefon. Wiedzą, gdzie jesteśmy i wiedzą, że ona tu jest, więc może posłuchasz wreszcie rozsądku i zawołasz resztę chłopaków, zanim Włosi spierdolą się na nas z opuszczonymi gaciami!

Alice była zdruzgotana faktem, że nie zdołała uchronić Max przed tym, co działo się z nią aktualnie w szopie. Jednocześnie, była wdzięczna Sharifowi, że z nią do nich nie podszedł. Że jej nie oszukał. I co więcej, że obrócił sytuację tak, że to nie ona była winna śmierci tego Ruska. Drżała cała od nadmiaru szarpiących nią emocji, co zapewne tylko podkreślało prawdopodobieństwo tego, że była niewinna i siedziała na Sharifie jedynie w akcie przerażenia i paniki. Spojrzała na zwłoki Rosjanina i napięła się cała. Wlepiła zaraz swoje duże, zaczerwienione teraz ślepia w stojącego przed garażem/chatką Ruska i modliła się do Boga, żeby spadł piorun z nieba i spalił go. I tego, który nie wychodził ze środka przede wszystkim. Jak dobrze kojarzyła, ten cały Siergiej to ten co chciał od niej dowód. A niech go gęś kopnie i w tyłek jajko wsadzi. Panna Harper nie mogła teraz zrobić nic, poza wymyślaniem zmyślnych fantastycznych tortur dla złych Rosjan. Żeby cień jej myśli nie wyszedł na wierzch, opuściła zaraz głowę i wpatrzyła się w trawnik.
Chciała tylko miłego wieczoru, a dostała już niemal 24 godziny terroru. Czy to było za wiele, że chciała poprawić sobie humor? Ponoć nieszczęścia chadzają parami, ale to już istna parada w Rio! Przełknęła ślinę i westchnęła nerwowo.

W tym czasie niezadowolony Siergiej wynurzył się z wnętrza szopy. Dla odmiany był w pełnym ubiorze. Pewnym krokiem szedł w kierunku ruin, posyłając Sharifowi i Alice nienawistne spojrzenie.
- No idźcie za nim, kurwa! - Aleksiej krzyknął. Mimo wszystko niespodziewanie wydał się jakby weselszy. Alice zrozumiała w lot, że to dlatego, bo zostanie z Maxinne sam na sam i nie będzie musiał się nią z nikim dzielić.

Sharif wyraźnie się rozluźnił, jakby więcej nie musiał wiedzieć i sytuacja przybrała taki obrót, na jaki liczył. Zacisnął mocniej ramię w pasie Alice i pociągnął ją ze sobą, kierując w stronę posiadłości. Zatrzymał się jednak po paru krokach i odwrócił do Aleksieja, pstrykając w niego palcami, jakby chciał zwrócić jego uwagę.
- A, jeszcze jedno… Ta w szopie. Jak tak teraz o tym myślę, to to musi być jedna z kobiet Dona Lorenzo. Pewnie byłaby z niej niezła karta przetargowa… Wiesz, gdyby faktycznie wpadli tu Makaroniarze. No i musi mieć jakieś ciekawe informacje. Na pewno chcesz, żebyś to ty ją pierwszy “przesłuchał” przed Bogdanem? Chyba nie będę musiał powiedzieć Papie, iż Aleksieja tak kuśka świerzbiła, że nie mógł wytrzymać i spartaczył robotę, która nazywa się negocjacja.

Alice starała się nie patrzeć na Siergieja, ale miała mu zdecydowanie parę słów do powiedzenia. Było jej niedobrze na samą myśl, że któryś z tych Rusków położył ręce na jej przyjaciółce. Naprężyła się jak kot do skoku, a Sharif na pewno to napięcie odczuł. Nie zrobiła jednak nic, zjeżona na Ruska jak wkurzony jeżozwierz dalej milczała, pozwalając by Sharif uratował sytuację. Nie doszła jeszcze do siebie. Szalona biedna Alice, nie mogąca nawet pomóc swojej przyjaciółce…
Kiedy się tak od siebie oddaliły. Kiedy Max zaplątała się w sprawy z mafiami… To było straszne. I nawet bardziej dla niej bolesne, niż śmierć rodzicielki…
Słysząc co Arab powiedział na temat Maxinne, zerknęła na niego. To zadziała, czy na Boga czasem nie pogorszy sprawy? Wolała, żeby już nikt nie brał się za Max. Już dość jej było. Im obu. To nie był pieprzony film akcji! Rudowłosa pociągnęła leciutko nosem, próbując utrzymać się w kupie i znów nie załamać.

Siergiej natomiast popchnął Sharifa do przodu, przez co Alice o mało się nie przewróciła.
- Kto, jak kto, ale ty, skurwysynie nam grozić nie będziesz - warknął.
Zaprowadził ich do pomieszczenia wewnątrz ruin. Było puste i oboje od razu rozpoznali je. Znajdowali się w jednej z dwóch kawalerek na parterze budynku. Na środku zakurzonego pomieszczenia stała kanapa i stół, na którym postawiono popielniczkę. Sterta popiołów sugerowała, że Rosjanie korzystali z tego pomieszczenia jak z palarni.
- Macie tutaj zostać i być grzeczni. Ja w tym czasie pójdę do Papy Bogdana i wyjaśnię mu sytuację. Na pewno usłyszał twoje strzały, suko - mruknął do Alice. - I nawet niech wam nie przyjdzie do głowy uciekać. Inaczej skończycie tak, jak twój przyjaciel. Aleksiej już się o to zatroszczy - mruknął kobiecie. Podszedł do jednej szafki, wyjął z niej sznur, po czym zawiązał węzeł na nadgarstkach Alice. Następnie spojrzał na Sharifa. - Oddaj mi broń. Nie będzie ci już potrzebna. Dasz sobie radę z nią w tym stanie.

- Siergiej… - zaczął Sharif, przyjmując na twarz zdenerwowany wyraz. - Co ty odpierdalasz? Wiesz ty w ogóle kim jestem? Mieszkałem z Bogdanem i pracowałem dla niego, kiedy jeszcze nie miał nic. To, że aktualnie nie żyję w tej melinie nie oznacza, że coś się w tej kwestii kurwa zmieniło - Khalid naprawdę nieźle potrafił odgrywać oburzonego Araba. Co jak co, ale w tym przypadku nawet nie musiał za bardzo udawać. W końcu wychował się u Bogdana tuż po tym, jak trafił do Stanów. Zasłużył chyba na odrobinę szacunku.
Zerknął na wiązaną Alice, a następnie wrócił z morderczym spojrzeniem na Rosjanina.
- Więc poproś mnie o moją broń jeszcze jeden raz. No dalej, zrób to.

Alice nie była zachwycona z tego jak Rosjanin się odnosił do Araba, czy do niej. W gruncie rzeczy nie dziwiła mu się, ale… To on nie łyknął tego co powiedział Sharif o tym, że nie ona strzelała? Denerwowała się dodatkowo, ponieważ martwiła się o Max po stokroć mocniej. Było jej tak okropnie żal. Przecież… To ona kazała im tu przyjechać, bo to było bezpieczne miejsce! Wyrzuty sumienia niemal przygniotły ją do podłogi i Harper potknęła się z tego wszystkiego. Popatrzyła potem jak Siergiej wiąże jej ręce. Lepsze to, niż strzał w głowę, pomyślała z ironią o tym jak potraktowała tamtego pana. Mieszanina emocji buzowała w niej i dziwne, że Alice jeszcze się nie rozpłakała po raz kolejny, ale była w tak nerwowym szoku, że po prostu nie mogła wydusić choćby jednej łzy. Podniosła lekko głowę i zerknęła na obu mężczyzn.

Siergiej zawahał się. Słowa Sharifa kazały mu zastanowić się nad tym, jak blisko Irakijczyk był z Bogdanem. Niepewność migotała przez sekundę w oczach Rosjanina. Mimo to mężczyzna był nieugięty z charakteru. Złapał Khalida za biały uniform i przyciągnął do siebie, wpatrując się mu głęboko w oczy.
- Dzień, w którym Bogdan wybierze jakiegoś arabskiego śmiecia ponad rosyjskiego brata będzie początkiem jego końca - rzekł, jednak nieco mniej agresywnie, niż wcześniej. - Bogdan nie zdobył swojej pozycji, tylko zastraszając. On również daje bezpieczeństwo. A ty... a ty zawsze będziesz co najwyżej outsiderem. Lepiej, abyś o tym nie zapominał, bo pewnego razu po prostu się przeliczysz.

Niespodziewanie otworzyły się drzwi prowadzące do salonu. Olbrzym pochylił się, aby zmieścić się we framudze i wszedł do środka. Bogdan Gorelev zastraszał samą swoją posturą. Promieniowała z niego pewna szczególna aura swoista jedynie wodzom oraz ludziom... których należy się bać.

Spojrzał wpierw na Siergieja, potem na Alice i wreszcie na Sharifa. Wydawało się, że chce przemówić, ale... jakby zrezygnował w ostatniej chwili. Zamiast tego przesunął wzrok niżej. Na biały materiał koszuli z wszywką informującą o przynależności do obsługi hotelu Miriam. Własności Dona Lorenza. Największego wroga Bogdana Goreleva.

To, co uratowało Sharifa w starciu z Francesco mogło pogrążyć go w oczach rosyjskiego wodza. Natomiast Khalid w międzyczasie poczuł, że zaczyna mu się robić słabo. Kiedy dotknął dłonią potylicy... poczuł krew. Dopiero wtedy dotarło do niego uczucie piekącego świądu. Dwa razy uderzył głową o kamień i zdawało się, że niestety... nie bez konsekwencji.

Alice natomiast poczuła, że węzeł na jej nadgarstkach wcale nie był mocny. Mogłaby próbować się z niego uwolnić... właśnie teraz, gdyby tylko chciała.

Sharif starł krew z głowy, plamiąc swoją śnieżnobiałą rękawiczkę na szkarłatny kolor i skrzywił się lekko. Spojrzał na Bogdana i westchnął z nieukrywaną ulgą.
- Możesz powiedzieć temu tygrysowi, żeby mnie puścił, zanim zacznę się bronić? Powiem ci, że nie mam na to ochoty - warknął i wychwytując spojrzenie szefa Rosjan, szybko zatrybił.
- Cały dzień uganiałem się za twoją laską, a wierz mi, musiałem się nieźle nakombinować, żeby zdobyć to wdzianko i dotrzeć do tej tutaj - mruknął i głową wskazał Alice. Jego spojrzenie w tej chwili przedstawiało pogardę do kobiety, jakby faktycznie przez nią spotkała go jakaś męka.
- Swoją drogą dobrze cię widzieć. - Sharif zachowywał się tak beztrosko, jak tylko potrafił. Jeśli stresował się całą sytuacją, w której się znalazł, to nie dał tego po sobie poznać. - Musimy pogadać. Ty i ja możemy mieć problem.

Alice widząc postać wchodzącego do pomieszczenia Rosjanina w pierwszej chwili osłupiała, zapominając nawet na moment o swym odkryciu w postaci luźno zawiązanych rąk. Po chwili jednak zerknęła na Sharifa i wróciła wzrokiem do podłogi. Słuchała rozmowy planując już sobie działanie ‘awaryjne'. Wiedziała dziś już tylko jedno - nie chciała dziś już nikogo więcej zabijać. Jeden trup z jej dłoni to o jednego za dużo. Zaciskała dłonie w pięści, zdenerwowana.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline