O ile deszcz odpuścił, o tyle wiatr wciąż nie pozwalał zapomnieć o nieprzyjemnej aurze towarzyszącej ich poszukiwaniom. Przynajmniej było spokojnie.
Do czasu - grupa przypadkowo zebranych ludzi połączonych wizją łatwego, zdawałoby się, zarobku poderwała się na odgłos kogoś lub czegoś przedzierającego się przez zarośla. Tutaj ujawnił się silny indywidualizm każdego z obecnych - wszyscy próbowali na swój sposób to zaskoczyć, to gonić, albo chociaż bronić się przed nieznanym dotąd zagrożeniem. O ile było to zagrożenie.
Estalijczyk postanowił zostać tam, gdzie był - bieganie na ślepo po zaroślach mogło skończyć się co najwyżej kontuzją lub nawet zarobieniem żelaza pod żebro. Zamiast tego zarepetował kuszę i czekał na rozwój wypadków.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |