Waldemar, Basima i Hildur ruszyli ostrożnie za goblinami. Skradając się, ukradkiem przemykali miedzy zaroślami podążając za zielonoskórymi.
Kluczyli leśnymi ścieżkami idąc za hałasem i smrodem. Nagle przystanęli widząc, jak grupa goblinów rozgląda się nerwowo, jakby czegoś szukali. Bohaterowie przycupnęli w odległości kilkudziesięciu metrów za zwaloną kłodą. Zielonoskórzy rozeszli się przeczesując okolicę. Kilku z nich szło w waszą stronę.
***
Telchar
zaatakował szarżując na przeciwnika. Jednak Orroz wykonał szybki piruet na jednej pięcie i
uniknął ciosu.
-Ole! - Zakrzyknął niczym do byczka.
Takiej zniewagi nie mógł zdzierżyć Balgrim, który zamachnął się dwa razy toporem. Oba ataki trafiły Orroza!
Cios poważnie zranił nogę Orroza. Drugi
cios uderzył niemal w to samo miejsce.
Kolejna strzała pomknęła w kierunku Telchara,
trafiając go w nogę. Krasnolud został odczuwalnie
zraniony.
Nagle na placu boju pojawił się znikąd Halgrim. Cały był obczepiony rzepami, a dookoła nogi zaplątały mu się kolczaste pędy dzikich jarzyn. Do buta przywarła mu zaś rozdeptana po drodze wiewiórka, a włosy Khazada pokrywała pajęczyna zerwana w trakcie przebiegania między dwoma blisko rosnącymi drzewami.
Orroz widząc Khazada szybko ocenił sytuację.
-Panowie, chyba zaszło jakieś nieporozumienie. Może się dogadamy? Ja to tak wiecie, w żartach...