Naprawienie portalu w ten sposób nie było łatwe. Płaskorzeźba głowy wilka scaliła się w całość, ale bardzo wiele elementów skruszonych było na pył, a naruszenia całej konstrukcji na tyle poważne, że proste zaklęcie nie potrafiło im sprostać. Udało się zrekonstruować dwie wilcze łapy, kilka nieznanych Lunie herbów i załatać kilka innych pomniejszych dziur. Dawało to ogólne pojęcie na temat wyglądu portalu w czasach jego świetności, jednocześnie jednakże nijak nie dało się tego nazwać naprawioną konstrukcją. Luna zmęczyła się, nie wiedząc jakie elementy do jakich ma dopasowywać kawałki gruzu i zdążyła zniechęcić i jeszcze burczało jej w brzuchu, a jeden mały kamyk odpadł od portalu i spadł jej na głowę. Przyjrzała się więc swojemu dziełu zanim zdecydowała na powrót na górę. Wszystko wyglądało całkiem normalnie, oprócz naprawionej w pierwszej kolejności głowy wilka. Znajdowała się wysoko - niziołka nie była w stanie tam nawet doskoczyć, lecz dzięki temu mogła też patrzeć od dołu. A tam, w środku paszczy, najwyraźniej znajdował się jakiś mały otwór.
Tymczasem na górze pozostała trójka raczyła się ciepłą, całkiem dobrą kolacją, ogrzewając i napełniając swoje brzuchy. Na zewnątrz zrobiło się już zupełnie ciemno i nawet Walaja wróciła, kładąc się przy wejściu do wieży. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie okrzyk, który dotarł do nich z dużej odległości, odbity wielokrotnie od otaczających ich gór. Brzmiał jak ostrzeżenie. Lub zawołanie wojenne. Cokolwiek widziała Girlaen, to coś umiało krzyczeć.