No i boczenie się przeszło Yetarowi, kiedy został zasypany dwoma kocami i płaszczem przez Elvina i Lunę. Zamiast tego zaczęło mu być trochę wstyd i głupio, że tak się na nich wszystkich poobrażał za takie byle co.
Uśmiechnął się, zakrywając się szczelniej kocami i płaszczem, by zrobiło mu się jeszcze cieplej i z wyczekiwaniem zaczął wpatrywać się w powoli gotującą się zupę.
Wywar pachniał bardzo aromatycznie, aż ślinka ciekła. Fetchling miał wielką nadzieję, że smakowała równie dobrze.
Zaczęło mu być trochę żal, że nie wybrał się z Luną na poszukiwania. Kiedy przeszły mu fochy, a żołądek nasycił się chociażby zapachem pysznej zupy, wróciła jego wrodzona ciekawość. Spojrzał w stronę miejsca, w którym wcześniej zniknęła wesoła niziołka.
Już nawet chciał zaproponować Elvinowi, że to on przejdzie się sprawdzić, co z Luną, ale jednak głód w nim wygrał i jednak został na miejscu, grzejąc się i pilnując zupy.
Posiłek okazał się nawet lepszy w smaku, niż można było tego oczekiwać. Ciepły płyn rozgrzewał od środka, a do tego napełniał żołądki. Yetar czuł, że dobry humor mu powraca, jakby zupa była jakimś magicznym eliksirem - i nawet przez chwilę podejrzewał Girlaen o jakąś elfią magię.
Wtedy wszyscy usłyszeli krzyk. Ostrzeżenie? Yetar nie miał pojęcia, ale odłożył ostrożnie miseczkę z zupą i zaczął nasłuchiwać.
Nie wróżyło to wcale spokojnej nocy. Na szczęście Luna do nich wróciła, więc przynajmniej jedno zmartwienie mniej.
Yetar wstał i najciszej jak mógł ruszył na krótkie zwiady. Nie zamierzał wędrować zbyt daleko, jedynie w okolice wyjścia, którego pilnowała Walaja, coby móc spojrzeć w wieczorne ciemności swoim bystrym wzrokiem i może coś tam dostrzec w oddali. |