Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2016, 16:24   #29
Reinhard
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Marius prowadził kamratów po brukowanej drodze z coraz większymi ubytkami - wydawało się, że mieszkańcy pobliskich domów nawet kamień kradli w jakimś celu. Gdy przechodzili koło oberży "Pod powrozem i suchą gałęzią", kilku lokalnych osiłków ożywiło się na widok poborcy, z wyraźnie smutną miną powracając do glansowania krawężnika, gdy pokręcił odmownie głową.

Z krótkiej, acz zadbanej Kaletniczej skręcili na Powroźników. Pośród niedbałych, drewnianych zabudowań stało tam kilka kamienic - wąskich w parterze, szerszych u góry, z ostrymi czapami dachów, w których braki w dachówkach upchano słomą. Kamienice liczyły sobie po cztery piętra, przy czym górne były pokryte siecią śladów licznych napraw - użyto tu taniej, lichej zaprawy i im wyżej, kwatery były coraz tańsze, coraz zimniejsze i coraz mniej bezpieczne. Kamienice wybudowano niegdyś z lokalnego piaskowca, co było całkiem solidną robotą. Potem nagle ktoś stwierdził, że takie kwestie, jak drzwi, okna, tynk i inne elementy trzeba wykonać tanio i szybko.

Mało które okno nie było osłonięte zaryglowaną okiennicą, niektóre wręcz zabito, używając tanich, drewnianych czopów. Czereda wychudłych dzieci o coś walczyła ze sparszywiałymi kundlami w pobliskim rynsztoku.
Mieszkańcy ulicy pozdrawiali Mariusa i uciekali od niego wzrokiem, niby przypadkiem wybierając trasę jak najdalszą od jego i odruchowo się kuląc. Spojrzenia rzucane spode łba, lub na plecy poborcy były dalekie od szacunku, nie mówiąc już o sympatii.

Na blaszanej tablicy przy wejściu do jednej z kamienic ktoś wyrył gwerk, którym posługiwali się Wollenbergowie - trójkąt wpisany w koło, symbolizujące złotą koronę i grot oszczepu - tradycyjnej ostlandzkiej broni. Taki sam znak znajdował się na żelaznym pierścieniu, noszonym przez Mariusa.

Krótki korytarzyk prowadził drewnianymi schodami na górę; przejścia z niego prowadziły po lewo do kuchni i po prawo - do zakładu powroźniczego. Drzwi do pomieszczeń na pierwszym piętrze były zamknięte, ale sądząc z dobrej ich jakości, musiały być pomieszczeniami prywatnymi średniozamożnego mieszczaństwa. Dopiero na drugim piętrze Marius otworzył zamek przy drzwiach po lewo i gestem zaprosił gości do środka. Miłe ciepło biło od kominka, którym niosło się od parteru, od pieca kuchennego.

Łóżko było niegdyś wystawne, ale kilka ciosów toporem bezpowrotnie pozbawiło go świetności - widać było ślady pospiesznych napraw oraz miejsce, z którego ściągnięto tarczę herbową. Stół był prostym blatem na krzyżakach, a na kilka stołków każdy był inny, i każdy miał oznaczenie innego rzemieślnika. Okno niegdyś składało się ze szklanych gomółek osadzonych w ołowiu, część z nich była nieobecna. Przestrzeń wielkości kostki brukowej wypełniono drewnianymi płytkami. Pulpit do pisania nosił gmerk skryptorium kancelarii adwokackiej, dekadę temu zamkniętej z powodu dochodzenia inkwizycyjnego. Kufer na rzeczy pomalowany było na czerwono - ulubiony kolor contessy de Tarvaux, której mąż kilka lat temu przeprowadził głośny rozwód ze skandalicznie wręcz faworyzującym go orzeczeniem w kwestii rozdzielności majątkowej. Umywalkę przesłaniał parawan z jedwabiu, którego wartość nieodwracalnie przekreśliły duże plamy krwi, sądząc po solidnie sczyszczonych śladach, pochodzące z tętnicy udowej, rozerwanej haczykowatym narzędziem. Kto by pamiętał sprawę sprzed piętnastu lat, gdy uznany chirurg zastał swoją piękną żonę w ramionach pewnego dandysa ze znanej arystokratycznej rodziny? Oprócz skazania sprawcy na publiczne męki, magistrat skonfiskował też jego ruchomości...
Marius wyjął ze skrzyni kubki i butelkę miejscowego cienkusza, ustawił na stole, polał gościom i zachęcił do zajęcia miejsc, sam natomiast przystąpił do dorzucenia kilu drew do węgielków z rannego przepalenia.
 
Reinhard jest offline