Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2016, 20:58   #6
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Zaprawdę w ciekawym miejscu się znalazł. Wyspa ta była spokojna i piękna. Wręcz idealna, by można tutaj ćwiczyć i doskonalić kolejne elementy jego życiowego spektaklu. Nim jednak udało mu się ruszyć na poszukiwanie ewentualnych aktorów do pomocy w próbach pojawił się przed nim bogato ubrany jegomość. Elf... Po prawdzie nie był zaskoczony, tylko zainteresowany. Bardzo zainteresowany. Wręcz można by powiedzieć, iż wyzierała ona z jego błękitnych oczu. Wsłuchał się więc w powitanie czarodzieja...



Łańcuch błyskawicznie pomknął ku nogom hobgoblina. Oplótł się wokół jego kostki, a szybki, nerwowy ruch Artysty zwalił go z nóg. Drugorzędny aktor nie miał nawet czasu na wypowiedzenie swej kwestii, gdy rozgrzane płomieniami kolce rwały jego skórę w akompaniamencie ryku leżącego. Chwileczkę, przecież to właśnie była jego rola w tej scenie. Nie zdążył się nawet całkiem podnieść, kiedy to ujrzał przed sobą biel maski. Nie minęło nawet uderzenie serca, kiedy po placu znów rozległ się ryk bólu, a kamienne płyty zostały okraszone deszczykiem świeżej krwi, która zaczęła opadać po tym jak została wyrzucona na kilka metrów w górę przez tnący powietrze łańcuch.


- Wybacz, ale twój występ był tragiczny. NIE... On MIAŁ być tragiczny, ale nie spisałeś się! Powinieneś odczuwać ból z większą EKSPRESJĄ! PASJĄ! A co ty robisz? Nie starasz się! Śmierć to jeden z najważniejszych elementów dobrego spektaklu! To właśnie ona porusza widza do głębi! Ale to jest niemożliwe, gdy ŹLE umierasz! - miał zakończyć już ten tragiczny w wykonaniu epizod, gdy dogorywający aktorzyna ni z tego ni z owego zniknął w chmurce białego dymu. -Nie pozwoliłeś mi dokończyć tego aktu!

Ci "nauczyciele" byli do niczego. Czy oni nie rozumieją, że prawdziwą sztukę można uzyskać tylko we współpracy z żywą istotą? Z kimś, kto normalnie ŻYJE? Z kimś, kto jest jakoś zakorzeniony w otaczającym go świecie? Tylko wtedy można zacząć mówić o prawdziwym artyzmie! Nie mogąc wpłynąć na tego głupca z którym przyszło mu pracować wrócił do ćwiczeń.




Na krześle stojącym najbardziej na lewo zasiadał dziwny mężczyzna. Odziany w strój podobny do tego noszonego przez cyrkowców, czy błaznów. Błękit silnie kontrastował z wręcz krwisto czerwonymi zakończeniami rękawów, czy kołnierzem. Dziwaczny strój dopełniały bufiaste, zielone spodnie w paski, których nogawki znikały w wysokich butach. Elementami, które najbardziej przyciągały wzrok, one jednak nie były, bowiem to miano należało do srebrnego napierśnika oraz białej maski, a właściwie masek. Jednej na twarzy oraz pięciu przywieszonych z przedniej strony pasa okrytego fragmentem krzykliwego materiału. Maska na twarzy wyrażała w tej chwili delikatny uśmiech, zaś po bokach głowy układały się dłuższe czarne włosy, spod których wyzierały czasem koniuszki szpiczastych uszu.

Powierzchownie wyglądał na bardzo spokojnego, lecz gdyby ktoś wejrzał w jego oczy dostrzegłby jak te wręcz niespokojnie przemykają po pomieszczeniu.

- Ależ PANOWIE! Skąd ten niepokój na waszych twarzach? - rzekł po części rozbawionym, a po części drwiącym głosem zaraz po tym jak niezwykle miękkim krokiem zerwał się z krzesła i stanął na środku pomieszczenia wpatrując się w Revaliona i Samwisa. -Wszak zaskoczenie jest właśnie tym, co jest najważniejsze, by poruszyć widza!
Zrobił szybki piruet w miejscu, a na jego twarzy widniała już zupełnie inna maska.
-Kolego! - zwrócił się do Cliffa. - Ograniczenia? Jakie ograniczenia?! Wszak sztuka teatru walki, życia i śmierci nie zna takiego słowa! Zna tylko jedno - a właściwie dwa: Możliwości i spektakl!

W tejże chwili Artysta poczuł na sobie wzrok Theadalasa. Wykonał więc kolejny piruet, tak, iż stanął maską do gospodarza.
- Wybaczcie zachowanie moich współaktorów w tej jakże i doniosłej chwili - upadł z wolna na kolana. - Ale oni nie wiedzą co czynią, ale czynią prawdziwie, z ekspresją, z kunsztem! - jak szybko padł na kolana, tak momentalnie z nich powstał, by jednym szybkim, kocim susem znaleźć się znów w krześle.

- Na czyim pytaniu skończyliśmy? - rzekł żywo rozglądając się po reszcie zgromadzonych.

 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 16-12-2016 o 19:58.
Zormar jest offline