Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2016, 09:36   #7
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sherrin siedziała na ostatnim krześle w szeregu z doskonale obojętną miną. A przynajmniej tak jej się wydawało. Drobna i niska - jedynie ciut wyższa od krasnoluda - nie budziła respektu. Zbyt długie, nieco patykowate ręce i nogi wskazywały na to, że dopiero zmieniała się z podlotka w kobietę, choć skoro znalazła się na Wyspie to musiała prowadzić intensywny awanturniczy żywot i zapewne przekroczyła już szesnastą wiosnę. Ale nie wyglądała na to. Zblazowana poza nastolatki, która gwiżdże na cały świat i wszechwiedzące spojrzenie kogoś, kto pozjadał wszystkie rozumy było tym, co Sherrin zwykle prezentowała nowym znajomym. Z jej intelektem nie było to zazwyczaj dalekie od prawdy. Teraz, siedząc w podróżnym stroju niemal wtapiała się w otoczenie, lecz przy posiłkach dbała o elegancki wygląd, makijażem umiejętnie podkreślając wyraźnie południową urodę. Akcentu z Calimshanu pozbyła się wraz z imieniem; niestety Theleoniusz nie przejmował się dyskrecją, dziewczyna musiała więc odzwyczaić się od przedstawiania się jako Tersa. Cóż, prawdopodobieństwo, że ktoś z ojcowskiej Gildii tu zawita było na prawdę niewielkie, nie miała więc zamiaru martwić się na zapas.

Na myśl o swoim "roboczym" imieniu Sherrin odruchowo sięgnęła do karku, gdzie zwykle spała jej fretka. Niestety Szept (podobnie jak Esmeralda) zostały w Silverymoon. Najwyraźniej medalion nie uwzględniał w transporcie zwierząt. I choć koń nie przydałby się w podziemiach, to dziewczyna tęskniła za drobnymi pazurkami drapiącymi ją w kark, lub cichym posapywaniem w plecaku. No nic; Paszka się nią zaopiekuje, Będzie ją niemożebnie przekarmiać, aż stanie się tak spasiona jak jego Eleonora, a Tersa wtedy powie: Al-Khazeemie Hudhayfahu Tumo Ibn Kellahu Abdul Azizie! Co zrobiłeś z moją fretką!? Teraz zamiast Ogniste Łasice będą na naszą drużynę wołać Ogniste Grubasy!

Sherrin westchnęła. Czas Ognistych Łasic przeminął. Paszka wybrał studia w silverymoońskiej bibliotece, Hildur pojechała na rodzinne wesele w Kopcu Kelvina i od tej pory nie dawała znaku życia, Tore był zajęty budową świątyni Kossutha w Sundabarze, Rael ścigał orki w lasach Marchii, Quazar... Po ostatniej misji zrobił się jeszcze bardziej dziwny i zamknięty w sobie. Może to gorsze pół drowa dawało o sobie znać? A ona...? Nie wiedziała kiedy wróci do ich przytulnego mieszkania w Silverymoon, czy w ogóle chce wracać... Teraz miała nową misję i nową drużynę. Za coś żyć było trzeba, zwłaszcza że Paszka nie miał głowy do finansów, ale potrzeby już owszem. Podobnie jak i Tersa. Może przynajmniej spotka Hildur - od przełęczy do Kopca chyba nie było aż tak daleko.

Dziewczyna dyskretnie przyjrzała się zgromadzonym w pokoju awanturnikom. Samwise i Revalion nie wyglądali imponująco, co akurat o niczym nie świadczyło. Sama też nie wyróżniała się z tłumu; tylko wprawne oko mogło dostrzec na jej ciele lekki magiczny mithryl czy dyskretnie schowany pod płaszczem rapier. Reszta zbieraniny wyglądała mniej lub bardziej na wojowników; trafił się też jeden pajac.
- Już drowy z tobą zatańcują - pomyślała kwaśno Sherrin. Quazar nie opowiadał wiele o swoich rodzinnych stronach, ale jakie-takie pojęcie o mrocznych elfach miała. I nie było w tych informacjach nic wesołego.
Póki co skupiła się na słowach Theadalasa. Nie miała pytań dotyczących misji; więcej dowiedzą się na miejscu. Chciała wiedzieć tylko jedno.
- Medalion umożliwia powrót na wyspę. Czy potem można wrócić w miejsce, z którego się wyruszyło, czy to podróż w jedną stronę?
 
Sayane jest offline