Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2016, 23:43   #8
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Livenshyia była kobietą, która zwracała na siebie uwagę pod wieloma względami, choć rzadko kiedy był to ubiór. Jak przystało na przedstawicielkę swej rasy, elfka cechowała się długimi, spiczastymi uszami, których końcówki wystawały spod gęstej czupryny. Długie, proste, lekko roztargane włosy, połyskiwały miedzianymi refleksami, przykuwając uwagę do rudych kosmyków. Twarz Liv była smukła i podłużna, trójkątnego kształtu. Nos idealny, usta szerokie, duże i pełne zaś kości policzkowe były mocno zarysowane. Oczy koloru soczystej zieleni dopełniały wizerunku rudowłosej urody. Dla zwykłej osoby Livenshyia wyglądała jak typowa elfka, choć kto miał więcej chęci na przyjrzenie się, mógł wyciągnąć z jej urody znacznie więcej. Kobieta była bardzo niska, wizualnie mogła mieć nie więcej jak metr pięćdziesiąt. Ze względu na ubiór, mniej ściśle dało się określić jej wagę, ale zważywszy na rasę, nikt nie przypuszczał by ważyła więcej niż pięćdziesiąt kilo; i to bez ubrania. Niestety, obnażona nie była, a wręcz przeciwnie, dlatego więcej uwagi jej osobie poświęcać nie było trzeba. Luźna, szara koszula wciśnięta w długie, brunatne długie spodnie z brązowym, skórzanym pasem, zasłaniała wszystko prócz szyi i wystających zarysów obojczyków. Jej przedramiona okryte były skórzanymi karwaszami. Między niewielkimi piersiami przechodził pas podtrzymujący znajdujący się na plecach kołczan ze strzałami, nie dało się również ukryć dużego łuku kompozytowego. Nogi odziane były w buty aż po kolana, zaś w ręku trzymała zielony, futrzasty płaszcz, przypominający krzew, który właśnie co zemdlał. Kto wcześniej odwrócił wzrok, ten nie zdążył dojrzeć uroczego, dinozaurzego pyszczka, który na chwilę wyjrzał zza kobiety, idąc za nią krok w krok i skrywając się za jej cieniem.




Z całego towarzystwa elfka znała jedynie Skowyt. Liv nigdy nie traktowała nikogo gorzej, nie brzydziła się innymi, ani nie oceniała ich z góry. Krytyka z jej ust to była rzadkość, a chęć pomocy wyraźna w każdym geście i mimice. Ta zaś najczęściej jaśniała zrozumieniem i kojącym ciepłem, czuć było, że kobieta jest osobą miłą i przyjazną. Na próżno było szukać u niej gniewu czy użalania się. Jej głos był przyjemny i melodyjny, z rozkoszą można było słuchać słów płynących z jej ust.
Orczycę przywitała z uśmiechem na ustach i pogładziła jej ramię smukłą dłonią. Nie bała się jej, nie czuła do niej odrazy, nawet nie spojrzała krzywo choć na sekundę.
- No i co się dzieje? Ale tu tłoczno, huh? - szepnęła do Skowyt stając blisko niej i patrząc w kierunku przemawiającego Theadelasa. Prędko jednak jej wzrok powędrował po reszcie zebranych i każda persona zasłużyła na chwilę uwagi ze strony rudowłosej elfki. Najbardziej przykuł jej uwagę młody mężczyzna, skrupulatnie notujący coś w jakimś notesie. Choć może nie do końca sam on, a nietoperz, który zaczepiał go oraz dzienniczek, co według Liv było nie tylko zabawne, ale i bardzo urocze. Stwierdziła, że nietoperz był zapewne chowańcem ów człowieka, a co za tym szło, ten zapewne był jednym z czaromiotów.
Innych mogła ocenić z większą lub mniejszą trafnością, jednak każdy był charakterystyczny na swój własny sposób. Przychodziła nawet na myśl pewna refleksja, jakoby członków wybierało się po oryginalności, a nie zasługach.




Ganadriel był cierpliwy i spokojny. Co prawda nie należał do weteranów Srebrnej Gwiazdy, ale był tutaj wystarczająco długo, aby pomóc Livenshyii w jej pierwszych krokach. Nie pełnił jednak roli zwykłego nauczyciela, który surowym tonem głosu karcił za każde potknięcie i oburzał się na widok karygodnych błędów.
- Źle. - powiedział powściągliwie, stojąc oparty plecami o ścianę i wpatrując się w elfkę.
- Jak to "źle"? - zmrużyła oczy kobieta, patrząc na niego ze zdziwieniem - Przecież jeszcze nie puściłam strzały, skąd możesz wiedzieć, że "źle"? - dodała szybko, opuszczając łuk i zwalniając delikatnie cięciwę.
- Nie ten kąt. - odparł, choć nie była to precyzyjna odpowiedź. Odepchnął swoje ciało od ściany i bez pośpiechu podszedł do Livenshyii, stając tuż za jej plecami. Przybliżył się do niej, chwytając jej rękę zaciśniętą na broni i drugą na lotce strzały. Wspólnie powędrowali za ruchomym celem, przymierzając się do celnego strzału. Livenshia jednak puściła. Nie czekając na rady nauczyciela, po prostu zwolniła uścisk, a strzała poszybowała z niesamowitą prędkością, jakiej nadała jej siła kobiety. Grot ugrzązł w trzecim okręgu od zewnątrz, zamiast trafić w sam środek.
- Przecież mówiłem ci, że źle! - podirytował się Ganadriel i odsunął o krok od elfki, z którą dotychczas stykał się ciałem. Ta zerknęła na niego przez ramię i obserwowała przez chwilę z poważną miną, nie ustępując wzrokiem swoich zielonych tęczówek. Szybko jednak zbyła zdenerwowanie elfa beztroskim uśmiechem.
- Oj daj spokój, przecież trafiłam! - oznajmiła z subtelnym śmiechem na ustach, mrużąc przy tym oczy.
- Ale nie w środek! - elf nie przestawał w swych lamentach i wyglądał jakby zaraz miał wyrwać sobie włosy z głowy. Jedynie bardziej rozbawił tym wszystkim Liv, niż zdenerwował lub wymusił bezwzględne posłuszeństwo. Możliwe nawet, że zrobiła to celowo, jedynie po to by się z nim podroczyć lub naprostować nadgorliwe w jej mniemaniu zachowanie.
- Oj no już już - uspokoiła go odwracając się przodem. Podeszła do Ganadriela i wręczyła mu swój łuk oraz kołczan ze strzałami, na co w odpowiedzi uzyskała pytające spojrzenie jego stalowych oczu - Chodźmy odpocząć. Porozmawiamy, napijemy się, zjemy coś. Co ty na to? - uśmiechnęła się ciepło i przesunęła opuszkami palców po jego policzku. Mężczyzna kiwnął jedynie głową i ujął jej dłoń na krótką chwilę. Następnie odwrócił się i odłożył broń, a potem opuścili salę treningową. Mieli jeszcze kilka dni, aby udoskonalić technikę.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline