Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum, adveniat regnum tuum, fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra.
Szerokie plecy pokrywał tatuaż przedstawiający miecz z rękojeścią w kształcie gotyckiego krzyża kruszący okowy. Dzięki kunsztowi artysty zdawało się, że pryskające na boki ogniwa zaraz zaczną wirować i połyskiwać.
- Procedura wyjścia z celi rozpoczęta. - poinformował komputerowy głośnik klęczącego mężczyznę
Panem nostrum quotidianum da nobis hodie; et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris, et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo. Amen.
Języki piekielnych płomieni w tle zadrżały gdy poruszyły się mięśnie prawego ramienia robiącego znak krzyża.
- Pozostało 23 sekundy na zajęcie pozycji - nagabywał komputer.
In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti. Amen.
Mężczyzna wstał z kolan i ruszył spokojnym krokiem w kierunku prostokąta namalowanego na podłodze. Na ścianie za sobą pozostawił wymalowaną krwią repliką tatuażu. Wsunął ramiona w rękawy więziennego kombinezonu wciągniętego do tej pory tylko do bioder i założył go. Zasunął suwak, ukrywając wytatuowaną napisami pierś.
---------------
Niecały rok temu
Spojrzał w oczy klęczącej kobiety. Patrzyła z miłością i ufnością. Splecione kiedyś w ciasny warkocz włosy teraz zmieniły się w zlepione potem strąki.
- Zaczekaj - powiedziała szeptem -
Weź to - Ich palce zetknęły się na moment, który zdawał się trwać i trwać.
- Requiem aeternam dona vos, - zaczęli jednocześnie, wciąż patrząc sobie w oczy
- Domine, et lux perpetua luceat vos. Requiescant in pace. Amen.
Twarz kobiety znikneła w strudze ognia. Ciało bezgłośnie osunęło się na podłogę. Padre opuścił pistolet. Holograficzny smok wciąż szczerzył zęby po bokach lufy, z której sączył się dym zwijając się wokół jego stóp niczym żywy.
Popatrzył w bok, siedem innych ciał z pełnym rynsztunku bojowym leżało na podłodze z przestrzelonymi głowami. Jego apostołowie. Alarm dekompresyjny wył potępieńczo. Kanonada z korytarza zbliżała się coraz bardziej.
Odwrócił się do drzwi rozkładając ramiona.
- Oto jestem - oznajmił wpadającym komandosom celującym do niego z karabinów.
---------------
Obecnie
Padre włączył system rozszerzonej rzeczywistości, nad parchami pojawiły się ich imiona i nazwy kodowe. Przywołał mapę, ale jedynym efektem był komunikat “niewystarczające uprawnienia”. Jakby miał jakiekolwiek.
Przywołał na terminalu formularz zamówienia, dopisał dodatkową amunicję i granaty. Dodał też broń długą do zwarcia.
- Wysyłam prośbę co do ekwipunku Checkpoint1 - powiedział w przestrzeń -
Nie wiem czy uwzględnią czy nie. Dodałem dodatkową amunicję, trochę zwykłej trochę ekspandującej i granaty, dla siebie broń zwarcia, uwzględnić w tym i was?
- Nazywam się Emanuel “Padre” Zciwicki, byłem pułkownikiem kompanii najemnej.
Niektórym to nazwisko mogło wydać się znajome. Zwłaszcza tym śledzącym losy Federacji na Pograniczu.
- Zanim wyruszymy musimy coś ustalić, jeśli chcemy wrócić. - powiedział odwracając fotel do pozostałych. -
Przejmuję dowództwo od chwili lądowania. Wiem, że połowa z was może chcieć mi wpierdolić już teraz, z czego połowie tej połowy może się to nawet udać. Nie mamy czasu na obmacywanki. Ilu z was było w wojsku lub innych formacjach? Ilu ma doświadczenie dowódcze? I ilu z was chce wrócić?
Milczał przez chwilę.