Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2016, 09:42   #7
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
***

Tej nocy Dominika miała dziwny sen. Dziwny dlatego, że jej samej w nim nie było. Zupełnie jakby oglądała film lub czytała książkę. Wśród zieleni drzew, w świetle gwiazd i starych latarni gazowych, Ducheskova dostrzegła dwie postacie. Choć parę szczegółów się nie zgadzało, rozpoznała scenerię tej sceny. To musiało w okolicy stawu, należącego do Stromovki - największego parku w centrum Pragi, utrzymanego w stylu angielskim.

Twarze postaci pozostawały w cieniu, jednak ich sylwetki sugerowały, że są to kobieta i mężczyzna. Stali w oddaleniu od siebie. W dłoniach trzymali szpady. Czyżby szykowali się do pojedynku? Wzrok Dominiki, czy raczej “kamera” wizji przesunęła się nieco w bok. Ktoś obserwował dwójkę, która właśnie starła się w walce. Przekrwione, mroczne ślepia o czerwonych tęczówkach. Czyżby to... Kvetoslav?!

Pukanie do drzwi wyrwało Dominikę ze snu. Najwyraźniej Ramona postanowiła dziś wcześniej ją odwiedzić tego wieczora. No tak, ta noc miała być wyjątkowa dla młodej Nosferatu.

Dominika mechanicznie sięgnęła nocnej półki i chwyciła zeszyt snów oraz długopis. Zanotowała cały sen oraz pierwsze spostrzeżenia i refleksje tak jak na okultystkę przystało. Wydłubała też kawałek dziąsła… “cholera!”

- Proszę, proszę wejść.

Hinduska uśmiechnęła się powitalnie, kładąc talerz z krwawą zupą na stole. Następnie wyszła na korytarz, nie zamykając za sobą drzwi. Wróciła po chwili, niosąc na wieszakach trzy wieczorowe suknie. Najwyraźniej nie wypadało pokazywać się u Księżnej bez formalnego stroju - nawet w przypadku Nosferatu.

[MEDIA]http://www.veaul.com/bmz_cache/0/056ef171f7fed52b0caec93b55161861.image.340x439.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]http://www.veaul.com/bmz_cache/d/d21c648cb6f510a38fb42876344ddc34.image.340x447.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]http://www.veaul.com/bmz_cache/4/49f1d0ee095cf74f76e35ce76b9e4516.image.340x447.jpg[/MEDIA]

Ramona przekrzywiła pytająco głowę, wskazując na kreacje.
Ducheskova wlepiała ślepia w kreacje przez dłuższą chwilę. Były piękne tylko… za dużo odkrywały! co nie było problemem kiedy miało się co pokazać. A może inaczej… kiedy to co się miało do pokazania było ładne. Czary (bo to przecież były czary) jakich używał Kvetoslav by stać się ciachem były wciąż poza możliwościami Dominiki. “kurwa!”

- Ta przynajmniej ma rękawy. - powiedziała Dominika wybierając czarną suknię. Tak naprawdę zapach zupy zbyt ją teraz pochłaniał.

Ramona odwiesiła wybraną suknię do szafy, po czym podeszła znów do Ducheskovej i podała jej niewielki liścik. Od razu rozpoznała staranne pismo Kvetoslava.

Cytat:
“Bądź gotowa na 19.30. Pod domem będzie czekała limuzyna. Gdybym nie zdążył do Ciebie dołączyć, jedź sama. Kierowca zna adres.
Nie lękaj się.
K.”
Tymczasem służąca jak zwykle dyskretnie wycofała się, pozwalając zjeść w spokoju wampirzycy.

Po wychlipaniu czerwonej polewki, Dominisia rozpoczęła ofensywę na szafę. Szukała dodatków, jak rękawiczki, oraz inne elementy które pozwolą ukryć naj najwięcej skóry… i jej braków.


***

O ustalonej godzinie Kainitka zjawiła się w holu - opatulona w najszerszy szal jaki znalazła, na dłonie miała wciągnięte długie rękawiczki, zaś na głowie toczek z woalką - wszystko w kolorze głębokiej czerni. Po chwili namysłu, podeszła do wieszaka przy drzwiach i zarzuciła jeszcze na ramiona obszerny, czarny płaszcz, w którym przybyła do domu Kvetoslava po raz pierwszy. Ty było zaledwie tydzień temu, a jej wydało się jakby minęły miliony lat.

Tak, jak zapowiedział rodzic, pod dworkiem czekała czarna limuzyna z kierowcą. Ojca nigdzie nie było. Oczywiście, kto by tam się przejmował jej pierwszą wizytą u Księżnej? i jeszcze jakimś testem, od którego być może zależała egzystencja Dominiki.

Nastrój Nosferatu z każdym pokonanym kilometrem pogarszał się, osiągając apogeum, gdy kierowca zatrzymał na chwilę samochód pod zdobioną ornamentami potężną bramą. Wrota rozchyliły się leniwie, kiedy kierowca potwierdził tożsamość gościa, ukazując widok na pałac niczym z bajki.

[MEDIA]http://dconheels.com/wp-content/uploads/2013/08/smithsonian-castle-garden-night.jpg[/MEDIA]

Dominika podziwiała bogactwo, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła - nawet wśród kościelnych włości, które nieraz zwiedzała. Tymczasem samochód zajechał pod główne wejście, gdzie kręciło się kilka postaci w smokingach i sukniach wieczorowych. Wszyscy ci ludzie... czy raczej spokrewnieni byli co najmniej przystojni, a niektórzy wręcz olśniewająco piękni. Jak Dominika miała pokazać się im na oczy?

Tymczasem drzwi otworzyły się, a służący - ghul posłusznie czekał aż pasażerka wysiądzie. Nie poganiał jej, jednak jego oziębła doskonałość manier bynajmniej nie przynosiła Nosferatu pewności siebie.

- No ile można wyłazić? - usłyszała niedaleko znajomy głos, a potem ujrzała w otwartych drzwiach wyciągniętą, kobiecą rękę. Podążając jej tropem Ducheskova zobaczyła ramię, piersi, które groziły pęknięciem srebrzystego gorsetu, który je okalał... no i wreszcie zobaczyła też twarz. Helga machnęła ręką niecierpliwie.

- Wyłaź. A to paskudztwo, które założyłaś na grzbiet zdejmij natychmiast, albo spalę to na tobie. Masz chyba pod spodem jakąś kieckę, nie?

To był moment w którym Dominika poważnie rozważała rozkazanie kierowcy ruszenia z piskiem opon i ucieczkę z miasta, wyskoczy gdzieś na leśnej drodze zaszyje się w chaszczach i… no właśnie.

- Tak, tak, oczywiście tak, w rzeczy samej tak. - zapętliła się nieco kiedy zrzucała z siebie płaszcz. Spalić? Dominika miała wrażenie, że już się pali ze wstydu, taka pociecha że nie mogła się spocić…. przynajmniej miała taką nadzieję. Ducheskowa wygramoliła się z samochodu.

- Niech bę… znaczy chciałam powiedzieć Dobry wieczór, tak tak właśnie tak.
- Będzie dobrze
- dodała jej odwagi Helga, która wyglądała dzisiaj jak milion dolarów - Już się tak nie łuszczysz. Chodź, wprowadzę cię. Twój stary jest u księżnej na dywaniku na razie.

Dominice ze stresu kręciło się w głowie, dała się prowadzić jak ciele. Choć nikt nie krzyczał na jej widok, Ducheskova czuła na sobie większośc spojrzeń. Gdy zaś weszła do środka pałacu i została wprowadzona do obszernej sali bankietowej, uczucie to pogłębiło się. Przyjęcie było wystawne i co najmniej burżujskie - jedyna różnica względem “ludzkich” imprez polegała na tym, że na stołach nie serwowano jedzenia - jedynie wszędzie stały butelki z “winem”.

[MEDIA]http://www.spahotele.pl/photos/341_4821.jpg[/MEDIA]

W sali było już 23 Kainitów - jak zdążyła policzyć Dominika. 23 z 37, którzy obecnie przebywali na terenie Pragi. Widać jej “chrzest” był naprawdę sporym wydarzeniem dla miejscowej koterii. A może po prostu zbiegł się z jakimś wydarzeniem?

“Szczurzyca”, “Potwora”, “Ugh” albo w najlepszym wypadku “samica Nosferatu” słyszała z różnych kierunków Dominika. Aż jej się kręciło w głowie. Helga ujęła ją jednak pewnie pod ramię.

- Nie przejmuj się. Jesteś pierwszą kobietą w swoim klanie od... no tak, od schizmy w 1971. Nic dziwnego, że się interesują.

“Co za obrzydlistwo”, “Ciekawe czy wcześniej też była łysa”, “A słyszałeś, że samice Nosferatu mają penisy?”, “Jak można było zrobić coś takiego niewieście? Kvetoslav to potwór!” - tak, z pewnością byli nią zainteresowani.

Dominika szybko zrozumiała jedną prawdę. Bycie Nosferatu oznaczało w świecie kainitów, bycie największym możliwym brzydactwem, na skali porównawczej. To nie było coś co mogła zmienić a jej próby przemknięcia, schowania się nie służyły jej w żaden sposób, dawała tak jedynie pożywkę tym którzy chcieli szydzić. O szydzeniu i poniżaniu innych Dominika akurat wiedziała dość sporo. “Mogą ze mnie szydzić tak długo jak szepczą, mogą mnie nienawidzić, ważne żeby się mnie bali” - postanowiła w jednej chwili. Ducheskova nienawidziła swojej nowej formy ale jeszcze bardziej nienawidziła tych którzy zabawiali się jej kosztem “moja słabość stanie się moją siłą”

- Schizmy? co to była za schizma? - zagadała prostując się i machając ręką by zwrócić na siebie uwagę kelnera, który roznosił na tacy kieliszki z krwią. Kiedy mężczyzna znalazł się obok, nosferatka zmusiła się do zdjęcia nakrycia głowy, czuła się kropnie ale… zdała sobie sprawę iż wyglądała tak tragicznie, że nikt na tej mordzie nie dostrzeże wstydu czy zakłopotania.

- Gorąco tu nieprawdaż? - skomentowała gdy wpychała kelnerowi szal, czapkę i rękawiczki na tacę z której to wcześniej zdjęła kieliszek.
- Och… jeszcze to… - zdjęła z dekoltu pasek wysuszonej skóry i podała go mężczyźnie.

Ten nawet się nie wzdrygnął. Po prostu ukłonił się i odszedł z tacą gdzieś na zaplecze. Tymczasem Helga roześmiała się perliście, klepiąc Dominike dość mocno po plecach.

- Wiedziałam, że się w końcu rozruszasz. Twoje zdrowie! - schwyciła kieliszek i uniosła go w geście toastu.

- Dzięki - Dominika stanęła tak, żeby jej wzrok ogniskował się jedynie na Heldze, na razie ciągle więcej grała swoją pewność siebie, ale przynajmniej miała już plan. Wampirzyca siorbnęła z kieliszka - I twoje. To co z tą schizmą?

- Kvetoslav wspominał ci coś o Diablicy?

- Nie, nie przypominam sobie.
- Dominika schowała twarz w kieliszku.
- On nigdy nie mówi o ciekawych rzeczach. Tylko pieprzy o księdze Nodd i Gehennie, co nie? - Helga podprowadziła Dominike do stołu, gdzie sama przysiadła na jego blacie.

- To był rok 1971 kiedy wszystko wybuchło, ale zaczęło się... zaczęło się dużo wcześniej. Księciem Pragi był wtedy Robert Dasko z Tremerów. Robert władał Praga od czasu wojny i był podobno całkiem niezłym księciem. Do czasu aż jego killerka Nina Dobrava nie zaczęła świrować. Generalnie to ona ratowała mu dupe podczas wojny i zaraz po. Brujaszka. Wysiepana w trzy dupy. I podobno zajebiście piękna... um, sorry. W każdym razie Robert podpadł jakimś tam czarodziejom czy innym wiedźmom. Jak zwykle Nina go obroniła, ale ci magowie... zrobili coś z jej bestią. Bestia wyłaziła bez zaproszenia. W dodatku okazała się na tyle perfidna, że zabijała w podobny sposób - odgryzała twarz ofierze. Jak łatwo się domyśleć - seryjny zabójca to nie jest coś, czego rodzinka sobie życzy. Po masakrze na dworcu pkp, gdzie naprawdę napracowano się, by zatuszować ślady działania wampirzej killerki miarka się przebrała. Na Roberta zaczęto naciskać by ogłosił krwawe gody. On jednak się nie zgodził. No i powstała schizma.- Helga rozłożyła ręce w geście bezradności, strącając przy tym jakiś wazon. Naczynie zostało jednak zaraz sprzątnięte przez służących.
Dominika analizowała fakty.
- Z twojej wcześniejszej wypowiedzi wynika, że ta “schizma” zmieniła liczbę miejscowych spokrewnionych… czy to oznacza, że jacyś wyjechali? No i kto wygrał?

Kątem oka Ducheskova zauważyła, że kilkoro spokrewnionych z uwaga słucha opowieści.

- Cóż, Dasko rozegrał to po swojemu. Wiesz, Nina podobno starała się opanować. Podobno nawet poddała się elektrowstrząsom i innym zjebanym metodom “leczenia”. Nic nie pomagało. Robert zdecydował się więc zamiast ogłosić krwawe łowy - wyzwać ją na pojedynek. Zrobił to zresztą po cichu, zostawiając tylko list w swojej posiadłości. Jeśli pokonałby Ninę - ściąłby jej głowę, w przeciwnym razie... rozumiesz, i tak nie mógł być dłużej księciem. W liście jednak zobowiązał się, że w przypadku porażki, puści Dobravę wolno. Na swojego następcę wskazał natomiast nie kogo innego, jak Kvetoslava, który był wtedy jego doradcą. Pojedynek podobno odbył się bez wampirzych giftów, po dawnemu - na szable. Oboje wywodzili się ze szlachty. Takie bzdury. - Helga machnęła zamaszyście ręką, lecz tym razem niczego nie rozwaliła - Jak łatwo się domyśleć, książę dostał w ciry i został zabity. Nina, nazywana Diablicą, spieprzyła z kilkoma poplecznikami, a koteria odmówiła uznania twojego ojczulka za księcia. Zamiast tego powołaną obecną Księżną Marcelinę de Balliad z Ventrue. Tak po prawdzie to twój ojczulek sam się za nią wstawił, chociaż podobno miał poparcie. Trochę łyso, nie? Mogłaś być księżniczką... tak jakby. - zakończyła opowieść Kainitka.
- O tak! księżniczką z penisem! i to by wcale nie było chujowe. - powiedziała Dominika na tyle głośno by uszy mogły usłyszeć jak głęboko w poważaniu ma ich komentarze - no dobra, komentarze, przynajmniej niektóre ją bolały ale oni nie mieli tego wiedzieć.
- W twojej opowieści jest jeden błąd, Malkavianko - odezwała się nagle wampirzyca, która jakiś czas temu, w trakcie opowieści przysiadła się do stołu.

[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/profiler0_anareee.jpg[/MEDIA]

- Hę? - zapytała niezbyt mądrze Helga.
- Sama mówiłaś, że byli szlachcicami i mieli stoczyć tradycyjny pojedynek. - mówiła obca - Tradycyjny pojedynek to taki, który trwa do pierwszej krwi. Nie zaś by zabić.

Dominika wykorzystała moment w którym ktoś trzeci znajdował się blisko i nie był skupiony na jej brzydocie. Chciała posłużyć się swoją magią by wejrzeć w aurę blondyny, ale ojciec przestrzegł ją, przed używaniem mocy w Elizjum. Dominika szczerze wątpiła, czy ktoś mógłby to rozpoznać, ale nie zamierzała próbować… dziś. Zamiast tego chowając twarz co raz w kieliszku obserwowała i słuchała. Nie tylko rozmowy.

- Dobrava była potworem, który zżerał ludziom twarze. Choćby samo to mogło być powodem. - odparła Helga, marszcząc brwi.
- Owszem, aczkolwiek nie od dziś znany jest w psychologii motyw winnego obwinionego, gdzie osoba, która bezsprzecznie jest winna jakiejś zbrodni i dostaje łatkę złoczyńcy, staje się kozłem ofiarnym dla innych zbrodniarzy, którzy nie zostali złapani wcześniej. - nieznajoma uśmiechnęła się lekko - Nina po prostu nie miała powodu, by zabijać Roberta, skoro ten już w liście zagwarantował jej wolność.

Trudno było nie zgodzić się z tą logiką, przynajmniej na bazie przedstawionych Dominice faktów. I szczerze… to, że czarodziej walczy w ogóle na szable? to tak jak piekarz założył się z murarzem na śmierć i życie o to kto lepszą ścianę postawi. Dominika nie miała zamiaru dzielić się swoimi spostrzeżeniami. Na jej twarzy, można było za pewne wyczytać masę rzeczy jeśli było się wprawnym empatą, nie zmieniało to jednak faktu, że pierwszą wczytaną rzeczą będzie to, że ta twarz się rozkłada. Dominika musiała przyznać przed samą sobą, że ta maska brzydoty dawała pewne plusy. “plusy dodatnie” Ducheskova analizowała zachowanie dwojga kobiet, starała się zrozumieć, co spowodowało, że ta druga sama się wtrąciła? była z tego samego klanu co owa “diablica”? a może po prostu z klanu który miał w interesie podważyć jakiś autorytet występujący w tej opowieści. Nosferatka postanowiła zbierać informacje poprzez cierpliwe słuchanie co inni mają do powiedzenia.

- Nie miała? Mówisz tak, jakbyś tam była, a tymczasem... nie znam cię. - powiedziała Helga do nieznajomej, najwyraźniej dochodząc do podobnego wniosku, co Dominika.
- Wybaczcie, proszę. Gretta Howk, historyczka z Pensylwanii. Przebywam w Pradze dopiero od kilku tygodni, przybyłam na zaproszenie Księżnej. Naprawdę nie chciałam nikogo urazić, po prostu analizuję fakty. - uśmiechnęła się przepraszająco, po czym wstała z krzesła i oddaliła w kierunku jednej z bocznych naw.
- Sucz. - skomentowała całe zajście Helga.
- No to… jak to było dalej? - Dominika zapamiętała twarz i imię blondyny oraz kierunek w jakim się oddaliła i skupiła uwagę na Heldze.
- Nijak. Marcysia została Księżną. Było kilka burd, ale w końcu sobie podporządkowała miasto. I rządzi nim do dziś, jak widać. A jeśli chodzi o Ninę, to sprawą zajęła się Najwyższa Rada Camarilli, więc tutaj nic nie wiadomo, czy żyje jeszcze, czy ciągle ją ganiają po świecie.
- Aha…
- Dominika pokiwała głową, zdążyła już opróżnić cały kieliszek krwi.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline