Scott poczęstował ją garścią przemyśleń i zniknął w łazience.
W normalnych okolicznościach Leah rozpoczynałaby właśnie dzień od długiego wybiegania. Ale dzień nie byl normalny. Podniosła porzucone na środku pokoju sportowe buty i przyglądała im się chwilę, jakby ponosili winę za całe to zamieszanie.
- Ale syf - cisnęła je na dno szafy i weszła do łazienki w ślad za Ferrem. Mieszkali ze sobą już ponad miesiąc a on nadal nie zostawiał uchylonych drzwi, zupełnie odwrotnie niż Leah, która do prywatności miała bardzo swobodne podejście.
- Moja rodzina spodziewa się nas w szpitalu, najlepiej zaraz. Kurwa, z tego wszystkiego nawet nie zadzwoniłam wczoraj do ojca.
- Tym się nie przejmuj za bardzo - odpowiedział, goląc właśnie policzek automatyczną golarką. - Ich mogę wziąć na siebie na jakiś czas, choć pewnie nie wywiniesz się z pojawienia się tam przynajmniej na chwilę.
- Nie będę się wywijać. Porozmawiam z nimi. - Oplotła Ferra w pasie, oparła czoło o jego plecy i wyobraziła sobie tą scenę, jak mówi rodzicom Asha, że Joe postrzeliła ich syna. Jakiś horror. - Ale ja nie wiem co potem? Powinnam nachodzić Murraya w sprawie śledztwa? Zajmiemy się nim na własną rękę? Czy mam zaufać kolegom po fachu i złożyć los Joe na ich ręce? Ostudzić mózg i wrócić do sprawy Tomkinsów jak jakiś pierdolony cyborg?
Ferro milczał, poczuła tylko, jak lekko się spiął. Odpowiedź mogła przekraczać jego socjalne zdolności i poziom empatii. Z drugiej strony mogło na te pytania nie być dobrej odpowiedzi.
- Z tego co widziałem, to nachodzenie Murraya może odnieść odwrotny skutek. Prędzej musimy być ostrożni. Jak cię nakryją na grzebaniu w tym i olewaniu aktualnej sprawy to najlepsze co może się trafić to zawieszenie. Wtedy już nic nie zrobisz.
- Ale jak nie pomogę Joe się z tego wyplątać nie będę mogła spokojnie spojrzeć w lustro.
Cofnęła się zwracając mu przestrzeń. Pomyślała, że pewnie przesadziła z tym poszukiwaniem czułości. Okazywanie uczuć szło mu tak kurewsko opornie.
Zła, na niego i siebie, zwiała za szklane drzwi prysznica. Puściła sobie na łeb chłodną wodę i nic już nie mówiła, az do chwili gdy ubrana i wysuszona oznajmiła gotowość do wyjścia.
- Idziemy? - zadzwoniła kluczykami camarro.
Skinął głową, pakując do torby swój sprzęt.
- Będzie dobrze - uśmiechnął się do niej słabo. Tak, okazywanie uczuć szło mu wyjątkowo opornie. Ale czego spodziewała się po Ferro? Ludzie nie zmieniają się w miesiąc. Czy w ogóle potrafią się zmieniać? Ninemniej trwał przy jej boku, podczas tej koszmarnej nocy i rano, w szpitalu.
Leah gięła się pod ostrzałem pytań. Rodzina Asha umierała ze strachu, jak się okazało jego stan wciąż klasyfikował się jako krytyczny. Pogrążony w śpiączce oczekiwał na operację.
Zapytana o przyczyny tej tragedii wykręciła się, że okoliczności są niejasne. Joe, w szoku, jest przesłuchiwana przez policję. Pewne jest tylko to, że Ash został postrzelony a śledztwo jest w toku, oczywiście bez jej udziału, bo jako krewna została odsunięta od sprawy.
Szczerą rozmowę odbyła jedynie na osobności ze swoim ojcem. Nakreśliła mu obraz mniej mętny niż pozostałym i wyjaśniła, że najprawdopodobniej to Joanna pociągnęła za spust, choć nie zrobiła tego z premedytacją a najpewniej padła ofiarą jakiś manipulacji. Obiecała swojemu ojcu, że wyplącze z tego Joe i zrobi co w jej mocy aby dopaść winnych.
Ze szpitala wyszła przygnieciona niewidzialnym ciężarem. Smoliła papierosa jednego za drugim i wróciła z milczącym Ferrem do wozu. Kiedy ruszyli wykonała połączenie do Motty.
- Posłuchaj, mam problemy rodzinne. Poważne - walnęła prosto z mostu. - Musisz przejąć Tomkinsów. Będę ci pomagać, ale z doskoku, dopóki nie wypłynę na powierzchnię tego gówna. Będziemy w stałym konstakcie, postaram się doradzać. Mógłbyś zacząć od przesłuchania tej czwórki, ostatnich osób, z którymi widział się stary Tomkins. I będę wdzięczna gdybyś mnie krył. Dwa, trzy dni. Dasz radę.
Naszły ją wyrzuty sumienia, że tak go z tym zostawia, ale nie miała głowy do pracy. Poza tym, jej codzienne życie straciło nagle na znaczeniu w zestawieniu z najważniejszą poniekąd rodziną.
- Halo? Pan jest adwokatem Joanny Hunt? Witam. Jestem jej siostrą. Leah. Leah Wierzbovsky.
Pomówiła następnie z prawnikiem, który poprzedniej nocy towarzyszył Joe w areszcie. Myślała, że dowie się na czym stoją, ale sprawa nadal była niejasna i pełna enigmatycznych luk. Joe niewiele z nocy pamiętała. Pobrano od niej próbki krwi i czekano na wyniki toksykologii i sesję z psychologiem policyjnym. Prawnik próbował przeforsować zwolnienia za kaucją i były na to podobno dobre rokowania.
Pożegnała się i zdała krótką relację Scottowi.
- Muszę mieć pewność co zaszło - powiedziała z naciskiem. - To się musiało nagrać na monitoringu. Kto pociągnął za spust a może także w jaki sposób Joe została otumaniona. Ktoś musiał u niej być. Coś jej podać.
Nikotyna uspokajała rozklekotane nerwy choć pewnie Scott nie pochwalał jej drogocennych właściwości.
- Monitoring domowy zabezpieczyła policja, ale powinni mieć dodatkową kopię w firmie ochroniarskiej.
Wyszukała na holo informacje o siedzibie przedsiębiorstwa.
- Pojedźmy tam. Zamachamy blachą, warto spróbować.
Ostatnio edytowane przez liliel : 16-12-2016 o 13:54.
|