- Tu sobie stoję i czekam – rzekł dziarski staruszek stojący u szczytu schodów. Miał długie siwe włosy opadające na plecy, na głowie nosił czarny kapelusz z czaszką kurczaka udającą kruczą czaszkę, przypiętym do kamizelki żółtym kwiatkiem, pamiątką z lat sześćdziesiątych i marynarską fajką wygraną od poławiacza homarów z Maine, któremu chyba się znudził jego wietrzny stan, więc wybrał stan bardziejszy.
Oczy Kory się zwęziły. Nie jeden śmiecący turysta widział to spojrzenie w koszmarach. Strach pomyśleć, co zrobiłaby kłusownikowi, gdyby jacykolwiek mieszkali w okolicy. W sumie dziwne, że nigdy o żadnym nie słyszała.
- To ty na nią to sprowadziłeś! Zawsze chcieliście ją mieć! Od urodzenia mówiliście, że jest wasza – ryknęła na ojca. Ten jednak tylko pokręcił ze smutkiem głową.
- Wiesz, że to równie moja jak twojego męża. To sprawka tych małych robaczków we krwi, wesz, tych genów. Uczą nich w szkole. – rzekł dziadek z miną zaskoczonego nauczyciela słyszącego że dziecko nie wierzy, że ziemia jest okrągła – Może byś zamiast marudzić przyniosła ubrania dla córki, jeszcze się przeziębi – dodał uśmiechając się. Jego córka sądząc po minie zastanawiała czy nie sięgnąć do szafki z bronią i zrobić użytek ze starej strzelby na słonie, którą ponoć dziadek jakoś wydębił od jakiegoś afrykanera, albo zdobył w walce, zależnie os wersji. Po namyśle jednak postanowiła wyjść i zrobić to, czego chciał jej ojciec. Dziadek rozprostował ręce za plecami
- Jak to mówią, jeden obraz wart jest tysiąca słów – zaczął się zmieniać. Najpierw stał się masywniejszy i jakiś taki bardziej włochaty, ale po chwili stał się pół człowiekiem pół wilkiem, który nosił dziadkowe jeansy, nosił jego kapelusz i trzymał w dłoni swoją fakę. Miał długą, biało siwą sierść i podłużny pysk, który zdawał się uśmiechać szyderczo. Zaraz do salonu weszła Kora.
- Miałeś się nie przemieniać w domu – warknęła wściekle, a dziadek przewrócił oczyma i zaczął wracać do ludzkiej . Matka podała jej ubrania i szepnęła cicho
- Nar ranem wyjeżdżasz do Seatle. To bezpieczne miejsce, nie wracaj nigdy – szepnęła i wyszła. Dziadek wrócił do sego zwykłego wyglądu.
- Twoja matka ma rację, bojąc się, wiele młodych szczeniąt pada ofiarą Wroga… albo i niesnasek. Ciężkie brzemię na ciebie spadło, być może najcięższe jakie może być. Ubierz się, a potem porozmawiamy w lesie – rzekł cicho smutnym i ponurym głosem.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |