Sabina na początku nie przejęła sie zimnem. Noce bywają chłodne. Potarła swoje ramiona i wtedy zobaczyła... wydawalo się jej, że zobaczyła, ruch.
- Saro... czy miał tu być ktoś jeszcze? - Dziewczyna powoli zaczęła się cofać, cały czas obserwując zarośla. Ostrożnie stawiała kolejne kroki by się nie potknąć o jakieś śmieci.
- Co to... jest?! - Głos Sary sprawił, że na chwilkę zerknęła za siebie. Kości lśniły w świetle latarki. Sabina przeniosła z powrotem wzrok na zarośla. Przysłuchiwała sie Sarze cały czas się cofając. Zatrzymała się, stając niemal jedną nogą w grobie. Gdy Andrzej podniósł głowę przerośniętego psa, zwróciła uwage na resztę ciała. Wydłużone ręce z pazurami... Jej głowa momentalnie podsunęła jedno z mitycznych stworzeń. Ale to było niemożliwe, ktoś musiał się bawić ich kosztem. Czuła jednak, że powinna im o tym wspomnieć, nawet jakby mieli ja wyśmiać.
- Wiecie, nie żebym w to wierzyła... - Jej głos był cichy. Cały czas patrzyła na zarośla, więc mogli jej nawet nie usłyszeć. - ... ale pomieszanie człowieka z psem... - zawahała się na chwilę widząc wielkość głowy - wilkiem, jest opisywane w legendach jako wilkołak. Tyle, że one nie istnieją. - Ostatnie zdanie dodała już pewniej. Samą siebie przekonując, że tak właśnie jest. |