Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2016, 13:15   #40
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację



Psyche, Mik

Godzina 2:02 am czasu lokalnego
Niedziela, 21 grudzień 2048
Mount Vernon, New York State


Twoja przyjaciółka straciła właśnie drugi palec. Dyskutujemy dalej?

Pozbawiony emocji głos odbijał się echem w głowie Mika. Energia wybuchu mogła go zabić, wręcz rozerwać na strzępy. A on i tak wszedł gdzie chcieli tamci, nie próbując w żaden sposób ich oszukać. Nie bezpośrednio. Poświęcenie dla przyjaciół znaczyło wiele, ale poświęcenie musiało przynieść efekt. Jaki efekt osiągną jego bezwładne zwłoki wypadające z budynku? Jeśli mieli obserwatora to i tak widzieli wszystko. Wyglądając przez okno obserwował jak przynajmniej część bezdomnych wychodzi na zewnątrz, pchając przed sobą swoje całe życie zapakowane do metalowych wózków z marketu. Psyche siedząca w zaparkowanej nieopodal furgonetce niemal czuła ich przejście. Wyczulone, wzmocnione technologią zmysły ich obojga wkrótce wyłapały coś więcej. Wysoko nad budynkiem pojawił się niemalże niezauważalny obiekt, wydający cichy, buczący dźwięk. Dron trzymał się tak daleko, że normalny człowiek w życiu nie dałby rady go uchwycić ani wzrokiem, ani słuchem.
- Transport się zbliża - uaktywnił się holofon Maroldo, wyrywając go z chwilowej zadumy. Głowa mężczyzny drgnęła, wzrok odwrócił się od punktu na ciemnym niebie.

Wtedy eksplodowały ładunki wybuchowe.

Były dobrze rozmieszczone, głównie na czwartym i trzecim piętrze. Prawdopodobnie znaleźliby je, gdyby poszukali głębiej. Psyche widziała doskonale, jak budynek jest rozrywany na strzępy czymś, co w założeniu miało zabijać, a nie jedynie niszczyć konstrukcje. Uchwyciła też, jak bezwładne ciało Mika wyrzucane jest w bok i leci łukiem w stronę Mc'Donaldsa. Lina nie miała tu nic do powiedzenia, urwała się wraz z tynkiem i cegłami, a sam Maroldo stracił przytomność w momencie wybuchu.
Nawet dla niego, to było za dużo.
Na tę chwilę.

Ciało cyborga walnęło w dach restauracji ze sztucznym żarciem, przebijając go i wpadając do środka. Rąbnął o podłogę. Nikt nie przeżyłby czegoś podobnego.
Oprócz Mika.
Ocknął się niemal od razu, czując jak adrenalina jest pompowana do jego żył. Wiedział od razu, że wewnętrzny ładunek nanobotów odpalił się. Wokół roznosił się zapach smażonych burgerów. A może były to frytki? W każdym razie coś skwierczało.
W kilku miejscach na pewno jego skóra, delikatnie przyrumieniona.
Obezwładniający ból szybko mijał, wracając do akceptowalnego poziomu. Żył. Komunikator i holofon szlag trafił, broń gdzieś się zapodziała, ale on znów przeżył.

Psyche była tą, która pierwsza zauważyła, że to nie koniec. Franklin Avenue zbliżały się szybko dwie furgonetki, a siedzący w środku ludzie, dzięki dronowi na niebie, doskonale wiedzieli, gdzie spadło ciało Maroldo. Tym razem żadnych pomyłek. Jechali upewnić się, że sprawa zakończona. Lub go dobić.



- Halo halo, Frank!
- Halo halo, Abdullah Haman Mohammed!
- Jakiż to cudowny dzień wstaje! Słoneczny i wreszcie wszystko działa!
- Mój samochód dziś się zepsuł, Frank.
- Ha ha. Dobrze wiesz o czym mówię. Sieć znów wróciła i ludzie nie przestają rozmawiać.
- Muszą nadrobić zaległości. Ha ha.
- Wirtualne dziewczynki nie mogą się opędzić…
- Nie o tej porze, dzieci słuchają! Ale prawda jest taka, że jest o czym mówić.
- Przypomnijmy, o dziewiątej planowane jest wystąpienie burmistrza. Ma się wypowiedzieć również w sprawie rzekomej próby porwania jego córki…
- ...podobno udaremnionej przez przypadkowych cywilów. Już nie możemy się doczekać, aż dowiemy się czegoś więcej!
- I o zamieszkach na Bronxie, który jest otoczony policyjnym kordonem. Tylko czekać, aż zacznie się tam wojna na dużą skalę. Przestrzegamy, lepiej nawet nie jechać tamtędy.
- Dzisiaj w nocy przeniosło się to nawet na Mount Vernon, gdzie wysadzony został cały budynek…
- ... podobno były ofiary. Jacyś bezdomni, którzy tam koczowali…
- … i ci z następującej po tym strzelaniny. Ciągle nie znamy szczegółów, jedynie relacje świadków, ale podobno pasowało to do wojny gangów.
- Dobrze, że przynajmniej centrum jest spokojne…
- O ile umiesz dobrze uchylać się przed pozwem za utrudnianie komunikacji przez sieć!
- Ha ha ha.
- A słyszałeś, że Joanna Hunt trafiła do więzienia?
- O tak, to jest dopiero gorąca wiadomość! Podobno zastrzeliła swojego męża...



Leah

Godzina 8:54 am czasu lokalnego
Niedziela, 21 grudzień 2048
Manhattan, New York


Pozostawienie takiej sprawy na głowie Moty równało się z zawaleniem śledztwa. Leah za dobrze już poznała te mechanizmy, aby mieć co do tego pewność. Samodzielnie radzili sobie tylko najlepsi, a Arturo jak na razie swojej błyskotliwości nie udowodnił. Rzucenie na głęboką wodę czasem pomagało, w większości przypadków jednak następowało utonięcie. Wierzbovsky mogła utonąć razem z nim, bo to o jej karierę także chodziło. Do tej pory w życiu oprócz pracy miała nie za dużo.
Ale rodzina była ważniejsza.
Ferro milczał przy wszystkich jej rozmowach, spokojnie prowadząc samochód. Niczym skała pośród wzburzonego oceanu. Trudno było zgadnąć co kryje się wewnątrz jego głowy, na zewnątrz jednakże przybrał maskę zupełnego spokoju. I zdecydowania. Już wiedział, że Leah jest chwilowo niepoczytalna?
- Pojedźmy tam. Zamachamy blachą, warto spróbować.

- Nie - odpowiedział na to tak po prostu, na spokojnie. - Każą ci pokazać nakaz i stracimy czas. Albo co gorsza, zgłoszą i najlepsze co dostaniesz to zawieszenie.
W sytuacjach stresowych jego analityczne i logiczne myślenie zawsze wysuwało się na pierwszy plan, spychając emocje głęboko, dzięki czemu nie wydostawały się na zewnątrz.
- Mam dostęp do tych materiałów teraz, pojedziemy więc do mnie do roboty.
Skręcił w stronę posterunku na którym obecnie pracował. Dostęp do wszystkiego wymagał podpisu, ale Scott nie wahał się wziąć to na siebie. Z drugiej strony nową pracę mógł znaleźć bez trudu, od zawsze to wiedziała.

Technicy pracowali w równie małej klitce co detektywi policyjni, za to u techników większość miejsca zawalona była przeróżnymi rzeczami, z pudłami na czele. Ferro uporządkował swoje miejsce na tyle, ile mógł, ale o ile znała jego pedantyczną część natury - cierpiał niemal tak samo, jak u niej w mieszkaniu. Krzesło było jedno, wskazał je Leah, samemu uruchamiając służbowy komputer i włączając ekran.
- Pewnie w końcu ktoś się tym zainteresuje - wzruszył ramionami, logując się do systemu i odszukując sprawę Joanny Hunt. Jak zawsze sprawny i szybki, może dwadzieścia sekund później puszczał już materiał wideo z kamer monitoringu. - Zawsze twierdziłem, że trzymanie danych w chmurze to idiotyczny pomysł, każdy może się włamać - zamarudził, ale Wierzbovsky już skupiła się na czymś innym,

Niewiele się działo na monitoringu. Nie było kamer wewnątrz domu, włączali je pewnie tylko wraz z alarmem, natomiast te na zewnątrz nie zarejestrowały nic ciekawego aż do momentu mniej więcej trzydzieści minut przed tym jak Leah otrzymała telefon od siostry. Pod bramę podjechał samochód z pandą wymalowaną na drzwiach. Wysiadł z niego Azjata, wyjmując z tylnego siedzenia standardowy pojemnik trzymający ciepło. Dostawca chińskiego żarcia podszedł pod furtkę, zadzwonił. Wpuszczono go, zabrano jedzenie i Azjata odjechał chwilę później. Ferro już sprawdzał to co zobaczyli.
- Samochód jest firmowy, Asian Panda serwuje standardowe jedzenie azjatyckie, działają od dziesięciu lat.


Ann, Kye

Godzina 9:34 am czasu lokalnego
Niedziela, 21 grudzień 2048
Pace University, New York


Noc z prawdziwego zdarzenia, spanie do ósmej, słońce świecące za oknem i działająca sieć. Czego więcej chcieć? Ciepłe ciało do przytulenia się w łóżku także posiadali. Poczucie zagrożenia w takich momentach spadało do zera, rozleniwienie rosło. Ale praca sama nie miała się wykonać, a Dru był irytująco punktualny. Nie obudziły ich jednak żadne pilne wiadomości i nagłe przypadki. Remo miał na holo jedynie sprawozdanie pisane ręką Parkinsa.
Cytat:
Student robi się coraz grubszy im dłużej się na niego patrzy. Oro wsiąkł z twoją podwładną, Walters rozpisuje nam zadania, a ja się nudzę. Powiem ci, że boję się szukać z naszego miejsca. Potrzebujemy kilku jednorazowych spotów w mieście.
Sprawa Omnibusa nie była lekka i łatwa. The Blank Page musiało wznieść się na wyżyny, nie ulegało wątpliwości, ale zapłata była tego warta. Ludzie tacy jak oni nie uznawali zamknięcia i braku wolności. Kye nigdy nie pytał o to kumpli, ale być może woleliby zginąć tutaj niż wracać do więzienia na lata.

Niedzielny poranek objawiał się mniejszymi korkami, ale ilość ludzi nie malała niemal wcale. Świąteczne ozdoby i lampki wisiały wszędzie, a setki albo i tysiące mikołajów rozlazły się po całym Manhattanie. To była niedziela tuż przed świętami, dzień handlowy, kiedy ogromna część mieszkających w mieście milionów robiła spóźnione zakupy, a sklepy kusiły oszukiwanymi promocjami. Ten szał tylko częściowo omijały sklepy internetowe, ludzie po prostu chyba potrzebowali poczuć ten ścisk, szał i powściekać się na im podobnych, pędzących nie wiadomo po co i gdzie.

Pace University, podobnie jak poprzedniego dnia, było zamknięte. Ochroniarz - inny niż poprzednio - wpuścił ich jednakże bez marudzenia i nawet nie odprowadzał kiedy dowiedział się, że znają drogę. Nie powiedział też, że serwerownia nie jest pusta. Za konsoletą siedział blady chłopak, z wieku - student nie starszy od Ann. Spojrzał na nich z nadzieją.
- Z policji? - zapytał i westchnął, kiedy odpowiedzieli negatywnie. - Zabrali jedną szafę i kazali mi posprzątać resztę tego burdelu. Będę tu siedział do następnych świąt.
Remo zdążył się podłączyć, odkrywając, że zasoby biblioteczne na szczęście przetrwały na innym serwerze. W pewnym sensie, bo zostały usunięte, ale nie nadpisane, dzięki czemu dało się jeszcze odzyskać dane. Mając tylko nazwiska dwóch autorów, oraz biorąc pod uwagę podejrzenie, że to nie jedyne prace, które wydostały się do realnego życia, miał sporo roboty. Nudnej, ale przecież nie robił tego dla przyjemności.

Zanim się do tego zabrał, w korytarzu pojawił się duży mężczyzna, o niezbyt urodziwej fizjonomii i meksykańskich rysach. Poprawiał jeszcze spodnie na swoim raczej sporym brzuchu, kiedy dostrzegł ich i na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Zbliżył się do nich.
- Co państwo tu robią? To miejsce związane ze śledztwem policyjnym - zaczął bez wstępów, z autentycznym zdziwieniem w głosie. Ogarnął się po chwili, wyciągając policyjną odznakę. - Arturo Mota, NYPD. Proszę odejść od komputera.
Nagle jakby sobie coś uświadomił i włączył holofon, przesuwając kilka razy ekran.
- Jak się państwo nazywają?
Na odznace miał napisane "detektyw" lecz pod nosem jeszcze mleko, co dostrzegał zwłaszcza Kye.


 
Sekal jest offline