Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2016, 00:21   #10
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Zaczęło się!

System wydał serię komend, więźniowie przemieścili się z celi do poczekalni, a potem prosto do sali narad albo odpraw... czy jak się to nazywało. Chelsey nie wiedziała, ekscytacja nie pozwalała się jej skupić. Całą drogę korytarzem nuciła pod nosem, a w jej głowie obijała się wciąż ta sama zwrotka ulubionej piosenki.

"The roof, the roof, the roof is on fire."

Szum hydraulicznych zamków otworzył pokój ze stołem i krzesłami. Dziesięciu ludzi zajęło wyznaczone miejsca. Holoekrany ukazały jak bardzo mają przesrane. Dziewczyna mimo makabry wyświetlanej tuż przed twarzą, uśmiechała się szeroko, uderzając palcami o udo w rytm słyszanej tylko przez nią muzyki.

"The roof, the roof, the roof is on fire."

Przekaz się skończył, zaczęto gadać. Diaz rozglądała się ciekawie, licząc że najbliższe minuty pozwolą jej zorientować się choć w przybliżeniu z kim ma do czynienia i na co ich stać. Zdziwiła się, robiąc wielkie oczy, kiedy odezwał się Zero. Znała go, nie osobiście, ale słyszała parę rzeczy. Od zawsze lubiła książki, przeczytała ich całą masę - mniej lub bardziej ambitnych. Nie wybrzydzała przy doborze lektury. Uśmiech na jej twarzy zrobił się szeroki i radosny, przez co jeszcze bardziej przypominała rozentuzjazmowane dziecko.

"The roof, the roof, the roof is on fire."

Wiekowo na pewno była najmłodsza: wysoka, szczupła, krótko ścięta brunetka o lekko latynoskich rysach. Gdy położyła ręce na stole dało się dostrzec, że skórę na nich pokrywają niewielkie, półokrągłe blizny jak od paznokci i lśniące plamy po poparzeniach. Westchnęła cicho, na moment tracąc pogodę ducha, gdy zaczęły się pierwsze rozmowy.

- We don't need no water, let the motherfucker burn... - zanuciła cicho pod nosem, wstając z krzesła i dla odmiany siadając na stole. Trafiła się im ekipa jak z kiepskiego dowcipu: trepy które już zakładały koalicję, niemowa, gender któremu nikt nie będzie wmawiał że feminizm to przeżytek, jajogłowy o aparycji pensjonariusza obozu pracy, doktorek Mengele z plakatowym cycem pewnie robionym na zamówienie, wyluzowany jak guma w gaciach kierowca powietrznego autobusu z predyspozycjami do klaskania na stojąco i pedancik z kijem w dupce, a także imieniem Pana na ustach. Reszta... cóż, na razie nimi się nie przejmowała. Ta gromadka wystarczyła aż nadto. Do tego zestawu wypłoszowata gówniara z tikami nerwowymi i wytrzeszczonymi, czarnymi oczami pasowała idealnie. Normalnie poczuła się jak w domu. Szkoda tylko że większość nie dożyje do przyszłej doby. Chujnia tak trochę.

- Chcemy dodatkowe paliwo do miotacza! Plugawi muszą się palić... a jak nie, spalimy to co w ich pobliżu - odezwała się do Zero, unosząc rękę jakby była w szkole i odpowiadała na pytanie nauczyciela. Siedziała na stole i machała nogami, szczerząc się pogodnie do ponurego otoczenia. Naraz klasnęła w dłonie i obróciła się do Szóstki - Gdy wróg twój łaknie, nakarm go chlebem, gdy pragnie, napój go wodą - żar ognia zgromadzisz na nim, a Pan ci za to zapłaci. - pokiwała energicznie głową i znowu gadała do "Padre" - Chelsey, Licha śpi. Nie wiedziałyśmy, że cię złapali. Szkoda... dobrze piszesz. Dobra książka, miałyśmy jedną, ale nam zabrali - zrobiła na koniec smutną minę, a pod kopułą przewijał się jej jeden wers.

"Burn motherfucker, burn."
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...

Ostatnio edytowane przez Zuzu : 20-12-2016 o 00:34. Powód: literówki
Zuzu jest offline